Witam.
Postaram się (tym razem lepiej :D) napisać coś w stylu rpg. Moja poprzednia praca - tutaj ->hxxp://forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=285494 xx -> tt
Kazordoon - miasto krasnoludów. Hmm.... nigdy wcześniej nie widziałem tego znaku. Pewnie dlatego, że jedynym miejscem gdzie przebywam jest skała ze smokami niedaleko miasta piramid. Dobra, zobaczę co kryje się dalej. Krążąc podziemnymi, a co za tym idzie ciemnymi tunelami, nie mogłem znaleźć wspomnianego na drogowskazie miasta. Jak to szło.... uteno... nie, utero... też nie. Nie mogłem przypomnieć sobie tak potrzebnego w tej chwili zaklęcia na oświetlenie drogi. Poczułem, że w plecaku jest rzecz, która wbija mi się w plecy. Moja latarka! Radość nie trwała długo, gdy zobaczyłem, że jest ona na baterie słoneczne xD Potykając sie o napotkane szczury i nie tylko.... zobaczyłem piękne domy, wielkie szyldy nad sklepami, pocztę i oświetloną karczmę - tak, jestem na miejscu. Zmęczony ciągłym chodzeniem w kółko, wstąpiłem do tutejszej karczmy. Zamówiłem zimne piwo i rozsiadłem się wygodnie na krześle. Delektując się smakiem wybornego trunku, podsłuchałem ciekawą historię....
-Witam Panowie. - Uprzejmie zwróciłem się do siedzących obok starców. - Przez przypadek podsłuchałem Waszą rozmowę i....
-Bezczelność! - krzyknął starzec. - W domu żona, na podwórzu dzieci, a teraz Ty! Już nigdzie nie można w spokoju porozmawiać!
-Przepraszam, ale myślę, że jestem w stanie Wam pomóc. - odparłem nieco skrępowany.
-Czyli wystarczająco dużo usłyszałeś.... - rzekł drugi, popijając piwo. - Czy myślisz, że odzyskanie mojego skarbu z rąk takiego monstrum jakim jest smok, jest takie proste?
-Oczywiście. - odpowiedziałem stanowczo. - Zabiłem ich wiele, znam ich zachowanie i wiem, że nie są one aż tak silne....
-Chłopcze, czy Ty kiedykolwiek stanąłeś twarzą w twarz z władcą smoków???? Z tą czerwoną, wielką i okropną bestią? No widzisz. - odparł starzec, widząc moje milczenie. - Tak myślałem.
-Ma Pan rację, ale nie boję się nowych wyzwań! Pomogę Wam odzyskać ukradziony skarb. Jestem gotowy. Tylko proszę o jakieś wskazówki dotyczące miejsca pobytu tej bestii.
-Kojarzysz może gdzie znajdują się równiny, zamieszkałe przez gigantyczne pająki i smoki? Te na południowy-wschód od miasta?
-Tak. Wiem gdzie to jest. - odpowiedziałem.
-Udaj się tam. Smok, gdy mnie zaatakował wyszedł na zewnątrz z jakiejś podziemnej nory. Myślę, że to właśnie tam powinieneś szukać.
-Tak jest! Oddam Wam skradziony dobytek.
Zadeklarowawszy pomoc, udałem się w drogę. Wstąpiłem do pobliskiego sklepu. Rozejrzałem się i.... są! Ostatnie dosłownie buteleczki miksturek życia, wyjąłem z wózka sklepowego jakiejś pani. Szybko podbiegłem do kasy i spakowałem niezbędne rzeczy do plecaka. Włócznie - są. Miksturki - obecne. Laremid.... - też jest xD Opancerzony, udałem się na wyprawę. Biegłem, biegłem i biegłem. Jestem nareszcie. - powiedziałem sam do siebie, gdy zauważyłem szarżującego na mnie wielkiego pająka. Szybki unik.... Rzut.... Pająk leży. Zabijając kolejne potwory bez wysiłku, (tak, jestem skromny :D) zauważyłem dziwną wnękę w ziemi. Zbliżyłem się pomału i rzuciłem gałąź. Hmm.... wygląda na to, że to tylko dół wykopany przez jakąś zwierzynę - mówiąc to, poczułem potworny żar na mojej ręce. To smok! Spadłem do dziury! Nie wiele myśląc, zażyłem miksturkę, która zregenerowała moje siły na tyle, bym móc położyć bestię celnym rzutem w oko. Podszedłem do smoka i wyciągnąłem ze szczeliny pomiędzy jego żebrami tarczę, na której umieszczony był wizerunek smoka. Schowałem zdobycz i zszedłem niżej.... 2 zielone potwory pognały w moją stronę. Błyskawicznie wyrzuciłem z plecaka trutkę i schowałem się za schodami. Może są i silne,ale za to idiotyczne - oba leżały na ziemi. Przeszedłem przez wąski tunel i znalazłem kolejne schody. Zszedłem na dół i zobaczyłem konającego wojownika. Podbiegłem do niego chcąc go ratować, lecz on zdążył powiedzieć jedynie: - Demodras.... Demodras???? Pierwsze słyszę - pomyślałem, gdy w tej samej chwili usłyszałem potężne stąpnięcie. Podniosłem głowę i ku mojemu zdziwieniu zauważyłem wysokiego na 4m, wściekle czerwonego smoka! Wbiłem włócznię prosto w jego brzuch. Następstwem tego był mój kilku metrowy lot nad ziemią zakończony uderzeniem w ścianę. Oszołomiony podniosłem się, uleczyłem rany i przystąpiłem do kolejnego ataku. Spokojnie.... Wstrzymać oddech.... W tym momencie poczułem niespotykany przypływ energii. Cisnąłem włócznię w bestię z taką siłą, że przebiła na wylot jego gardło. Smok zalał się krwią i padł na ziemię. Ostrożnie podbiegłem do ciała i odkroiłem moim nożykiem jego łapę. W trakcie operacji pod jego pazurami znalazłem worek z czyimiś inicjałami: B. M. To może być skarb starca. Spakowałem rzeczy i prędko pobiegłem do miasta. Na szczęście Panowie jeszcze tam byli. Co prawda nie tak trzeźwi jak wcześniej, ale co tam. Zanim zacząłem rozmowę poczęstowałem ich Tic-Tac'iem, bo nie lubię, gdy ktoś ma nieświeży oddech xD Wyciągnąłem worek i położyłem na stole. Starzec z wybałuszonymi oczami wpatrywał się w ową sakwę.
-Skąd to masz?! - zapytał.
-Myślę, że Pan dobrze wie skąd.... - odpowiedziałem.
-Na prawdę udało Ci się pokonać tego bydlaka????
-Tak, chociaż było na prawdę trudno.
-Trzymaj. - rzekł starzec, wręczając mi do rąk worek. - Odzyskałeś, więc jest Twój.
-Ale przecież....
-Nic nie mów! Po prostu weź.
-W takim razie dziękuję serdecznie. - mówiąc to pożegnałem się z nimi i wyruszyłem w drogę do domu. Ciekawe co tam jest.... Włożyłem do worka rękę i.... No pięknie! Stary, zardzewiały rondel! Spakowałem go z powrotem i kontynuowałem wyprawę. Huh, mam nadzieję, że się podobało :D Oceniajcie.
#All
Thx za komentarze :D
#Ucho
Nie pisałem tego opowiadania w związku z jakąś przygodą na rl czy na ots. Po prostu wymyśliłem i napisałem.
Zakładki