Witam. przygoda wydarzyła się na świecie Selena.
Stałem moim 24 knajtem przed depo w AB i gawędziłem z przyjaciółmi. Postanowiłem pójść sobie pozbierać kamienie na goblinach. Gdy siedziałem na fermour +1 zobaczyłem masę ludzi ubranych na czarno, podążających w kierunku Kazo>>AB i Carlin.
Wystraszony popędziłem szybko do Ab. Po drodze napisałem do kolegi (87 ED), że szykuje się jatka. On poinformowany zebrał swoją guildie i stanął w bramie miasta. Gdy byłem już u stóp AB zauważyłem ekipę, ale 0 śladów walki. Zapytałem się kumpla w Carlin czy coś u nich się dzieje. Na liście vip zobaczyłem tylko jak jego nick mignął ([*]).
Przygotować się musiałem. Wziąłem BS i Crown Shielda, jakieś bp uhów i czekałem razem z przyjaciółmi.
Gdy tak staliśmy, mój pro zorientował się, że stoję razem z teamem i powiedział
"You shouldnt fight. You will die."
Odpowiedziałem mu, że to tylko gra.
Dał mi pare fire fieldów, abym rzucał je pod nogi pkerom. Nim się obejrzałem czarne diabły przybyły. Każdy zaczął nawalać. GFB, SD, HMM, M wall, UE...
Ja tylko stałem i rzucałem FF.
Nagle trafił mnie SD. Miałem red hp. Akurat walnąłem FF więc exh~~... Myślałem, że padnę. Okazało się, że mój pro zamiast uhnąć siebie, uhnął mnie. Sam poległ. Zanim jednak zginął powiedział "Run into depot!". Nie słuchałem go. Zacząłem atakować jakiegoś 30+ ms i nawet dobrze mi szło. Uhy leciały jeden po drugim. Nagle zobaczyłem migające na przemian: Exevo gran mas vis, exevo gran mas frigo, exevo mas san.
Mój koniec był nie unikniony.
Jak się okazało później, FF, który rzuciłem pod przywódcę pk zadał śmiertelny cios. Dostałem od drużyny jakieś 10k. Podziękowałem, a oni powiedzieli, że nie ja powinienem dziękować. Pomimo to, że miałem mały lvl zachowałem się honorowo i pomogłem przyjaciołom.
The End
Pewnie chaotycznie? :P
Zakładki