Trzeci epizod z cyklu "Wojna o Carlin" opowiadający o moich potyczkach z większymi i mniejszymi... noobami :p
II (poprzednia) część znajduje się tu -> http://www.forum.tibia.org.pl/showthread.php?t=198347 Znajdziecie tam też linka do I części moich przygód. Radzę czytać chronologicznie.
A teraz zapraszam do lektury!
Wszystko wskazywało na to, że walka sam na sam pomiędzy mną, a Romualdem jest nieunikniona. Zresztą bardzo mi to pasowało, bo byłem pewny siebie. Wkońcu 93 skill distance'a to nie w kij dmuchał i byłem przekonany o pomyślnym przebiegu walki. Wiedziałem jednak, że nie można niedoceniać przeciwnika, bo wtedy nawet najlepszy może źle skończyć. Także przygotowania do bitwy czas zacząć...
Dla mnie cała ta sprawa to była sprawa honoru. Wiedziałem, że jeden z nas padnie i będzie w całym mieście znany, jako okryty hańbą burak, który wrócił na tarczy (albo na xbowie, wszystko jedno). Wiedziałem również, że kiedy wrogów kupa i Herkules dupa, więc jak zwykle umówiłem się z Romualdem w zacisznym miejscu (bez skojarzeń :P). Wszystko miało się odbyć w obszernej jaskini znajdującej się pod Femour Hills (tam gdzie jest quest na power ringa i takie tam gówienka). Niestety nie wszystko poszło po mojej myśli (aż się ciśnie na usta: "kurwa jak zwykle")...
Do bitwy było jeszcze sporo czasu, kiedy sprzedawałem loota u Rowenny w Carlin. Nie patrząc na ekran stukałem w klawiaturę "hi>sell ***>yes". Trudno mi to przechodzi przez gardło, ale bym niechybnie padł, gdyby nie moja stara xd:
- Łukasz, a ty znowu kogoś zabijasz?? Powinnam ci zabronić w to grać, bo tu jest tyle przem...
- KURWA MAĆ! - krzyknąłem, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że dostaję hity od Romualda i jestem na redzie. Walił z HMMów, pewnie nie marnował SDków, bo wiedział, że selluję i i tak nie będę się bronić.
- ŁUKASZ, JAK TY SIĘ ODZYWASZ DO MAT...
I teraz zaczęła się cała wojna. A właściwie 2. Po dwóch stronach monitora. Moja matka już się schyliła do przycisku 'reset', żeby mnie ukarać. Nie mogłem na to pozwolić, padł bym napewno. A więc zasłoniłem 'reseta' lewą nogą, jednocześnie w tibii uciekając w stronę depo i niemiłosiernie maltretując przycisk F12 (uh oczywiście). Musiałem się spieszyć, uhów miałem niewiele, dopiero co wróciłem z hunta. A tu szok: przed depo stoi 5 czy 6 typów z gildii Romualda. Zablokowali mi wejście do depo. Nie miałem czasu żeby się w to bawić.
- CHOLERA JASNA - pomyślałem na głos ; p
- teraz już przegiąłeś - złowrogo powiedziała matka i poszła odłączyć kabel sieciowy, ale miałem trochę czasu, zanim go znajdzie xd.
Teraz już nic nie myślałem. Kliknąłem gdzieś na mapie w tibii, żeby moja postać nie stała jak zmuł i przycisnąłem szklanką F12, napisałem szybko do mojego prota, żeby mi przyniósł na 'exivie' sdki i uhy. nie wiem czy się zgodził, bo już pobiegłem za mamą.
- Błagam nie odłączaj kabla... jak padnę, to stracę wszystko...(zmyślałem, żeby dodać dramatyzmu ; d)
- masz 10 minut na wyjście od komputera, a jak przyjdzie ojciec to sobie pogadamy
A ja już znowu siedziałem przed kompem. Na szczęście Romuald zachował resztki honoru i nie kazał swoim kolesiom z gildii też mnie bić. Gonił mnie sam naparzając SDkami, Bogu dzięki szklanka się nie odsunęła i cały czas mnie leczyła xP. Sytuacja wyglądała tak: Romuald biegnie i wali z sdka za 200~ a ja się leczę cały czas do greena. UHy były już na wyczerpaniu. Zostało około 7. "Cholera, gdzie mój pro...", myślałem gorączkowo. 5 uhów, 3, 2 i ostatni... "Trudno", myślę sobie i włączam utamkę. Zacząłem naparzać kolesia z boltów. 3 pierwsze hity dostał w hp i miał już yellow, ale włączył utamkę i już praktycznie nie miałem szans. Skończyła się mana, skończyły się uhy... Koniec.
Aż tu nagle wbiega mój prot, zobaczył co się dzieje, pierdolnął Romualda SDkiem. Ten się przestraszył i uciekł. W tym czasie prot rzucił mi bp z uhami i sdkami.
- Wisisz mi 40k - powiedział na dowidzenia.
Zaraz wrócił Romuald. Miałem już arsenał i zaczęła się prawdziwa walka. Ja waliłem go z boltów po 40-100 i SD, co 2 tury się uhałem. On przyjmował wszystko na manę i ciął z SDków cały czas. Tak dobiegliśmy spowrotem do miasta. Przebiegliśmy koło depo cały czas wymieniając się ciosami. Większość się pochowała do depo, jednak byli kozacy (10-15 levele), którzy biegli za nami i walili z różdżek -.- Tak więc ja, Romuald i około 5 noobków dobiegliśmy do gildii sorców. Wbiegłem na piętro. Noobki za mną, Romuald został. Zszedłem na dół, ale w tej samej chwili Romuald wlazł na górę. Noobki się rozdzieliły xd. Wszedłem na górę i zobaczyłem, jak Romuald puszcza UE i pada 1 noobek, a ja dostaję hita, który zjechał mnie do yellow. "Teraz moja szansa, Romuald nie ma many", pomyślałem i bez opamiętania chlastałem boltami+sd w Romualda. I to był mój błąd.
Dalsze wydarzenia oglądałem, jak w zwolnionym tempie: Romuald dostaje bolta i sd, ma yellow, ja dostaję sd, mam red, Romuald dostaje z bolta za chmurkę (staliśmy w zwarciu) i z sd. Ma red. I co się dzieje? Dostałem z sd... padłem... nie udało się... to koniec... przegrałem...
3 dni później wlogowałem się spowrotem do tibii. Byłem w temple, bez bp, bez crown legów. Jak w transie poszedłem do depo. Postanowiłem się zrookować. Poszedłem bez bp i bez spodni (swoją drogą w rl musiałoby to nieźle wyglądać xd) na GL paść sobie na GSie. Nigdy nie padłem na GSie. Chciałem to zrobić. Ale nie wiem czemu najpierw zajrzałem do tej dziury, gdzie się zawsze dsy luruje. Zszedłem na dół 2 piętra na ghoule, patrzę a tu Romuald. "Mam go w dupie, może się nabijać, może mnie zabić. Mam to w dupie", pomyślałem i czekałem na jego ruch. Ale on nic, dalej zabijał ghoule z różdżki.
-Hej ty. Skurwysynu. - moje zaczepki nie pomagały. Czyżby cave bot :D? Napewno był afk. Najpierw myślałem, żeby się zemścić i poprostu go zabić. Ale nie miałem nic ze sobą, a napewno ma ustawionego bota na healing. Wcisnąłem ctrl+r i napisałem "Is Game Master online?". Nic się nie działo przez około 15 minut. Chodziłem jak głupi za Romualdem, a on uparcie zabijał Ghoule. Aż tu nagle widzę wiadomość od GM Exylia: How can I help you?
I tak powiedziałem GMowi, że znalazłem playera na bocie. GM przyszedł, sprawdził to (nie wiem jak, najpierw coś do niego gadał, ja już wyszedłem z cave'a, nie chciałem mu przeszkadzać ;]) i tak oto Romuald dostał bana na miesiąc za macro :D
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Postanowiłem nie rookować chara i grać nim dalej. Miałem Carlin dla siebie.
Ciąg dalszy (być może) nastąpi~
Zakładki