Visher napisał
Edukacja w Polsce, lol :D
chyba jako efekt uboczny s-z-k-o-l-n-i-c-t-w-a:
To może być prawda!
Rith napisał
Ciekawe kto Ci zabrania poszerzać wiedzę na własną rękę? Program nauczania ma jedynie pokazać, zapoznać z podstawowymi zagadnieniami. Co dalej zrobisz z tą wiedzą, to już twoja sprawa.
Problemem wydaje się być to, że naturalna ciekawość niewielu osób jest w stanie przetrwać zabójcze dla niej warunki w polskiej szkole. Kończysz z podstawowymi zagadnieniami i bez własnej inicjatywy.
Visher napisał
Jakiś cwaniak wprowadził kiedyś system szkolnictwa na potrzeby szkolenia lojalnych żołnierzy, wyszkolił ich na łatwo sterowalnych - niekoniecznie samodzielnych. Kilka pokoleń później ludzie wykształceni w państwowych szkołach dyskutują sobie na temat przestawiania klocków w tym systemie - bo mózg wyprany i nie jest w stanie pomyśleć inaczej, działa tylko w zakresie systemu, w którym został wyszkolony.
Czysty rachunek ekonomiczny już obala sens systemu szkolnictwa:
nauczyciel+dyrektor < nauczyciel+dyrektor+kurator+minister+wiceminister+ urzędnicy
A weźmy pod uwagę fakt, iż uczniów jest 4.6 miliona (w tym 3.5 miliona do gimnazjum i podstawówki) - czyli tyle samo indywidualnych jednostek o różnorodnych preferencjach. Jedni odchylają swoje umiejętności w kierunku sztuki, drudzy nauk ścisłych, inni sprawdzają się w czynnościach wymagających sprawności fizycznej.. I dochodzi do momentu, gdy trzeba ustalić jeden plan dla tych ludzi. Jaki może być tego efekt?
Część wspólna umiejętności dla wszystkich jest baaaardzo wąska. Rozszerzając ją wchodzimy na pole, gdzie pewna grupa uczniów zaczyna uczyć się tego, z czego nie będzie miała większego pożytku. Nieefektywnie wykorzystuje się ich czas, ucząc tego co przyda im się może na 2-3%, zamiast tego co mogło by się przydać na 50-500%. A skoro nieefektywnie wykorzystujemy czas, oznacza to też, że za niego płacimy niepotrzebnie.
Są jeszcze inne paranoje związane z przymusowością i publicznością takich szkół - skoro siłą się tam kogoś umieszcza, to ten ktoś nie może brać pełnej odpowiedzialności za siebie. Skoro każdy ma "prawo do nauki", to jest bardzo ograniczone pole co do wykluczania szkodliwych jednostek, dołóżmy do tego "sprawiedliwość społeczną" a już w ogóle będziemy mieć niezłą mieszankę.
Chyba Bismarck to ten cwaniak był. Gość bardzo mi imponuje, potwornie kreatywny.
Dobry, obrazowy post.
Filia the Dragon napisał
Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi w pierwszym fragmencie. Mógłbyś opisać jak wg. Ciebie miałoby to wyglądać?
Co do drugiego fragmentu- nie byłoby problemu, bo szkoły sztucznie wytworzyłyby podobne programy nauczania aby sprostać wymaganiom uczelni wyższych. Jednakże mogłoby to spowodować 'specjalizację'(wyłączenie większości przedmiotów a skupienie się na tych kilku, które będą potrzebne na studiach) co w mojej ocenie jest złym wyjściem.
Na pewno najłatwiejszą opcją byłoby zostawienie szkolnictwa rękom wolnego rynku – i o ile niesie to ze sobą ryzyko drastycznych nierówności w skali kraju, to ciężko mi wpaść na coś dużo bardziej krzywdzącego, niż obecny stan.
Na świecie powstały już systemy, które postanowiły zadbać o kompetencje nauczyciela i pozwolić mu na istotną ingerencję w program i jego realizację zależnie od potrzeb, w centrum postawić ucznia, uszanować różnorodność, zrezygnować z idiotyzmu systemu kar i testów, zadbać o umiejętność krytycznego, samodzielnego myślenia i argumentowania, docenić przejawy kreatywności i działalność na rzecz własnego rozwoju, zachęcać do samodzielnego zdobywania wiedzy, pokazywać korzyści z tego płynące, uszanować decyzje ucznia i na nich budować motywację do nauki. Systemy, które wyszły na tym doskonale. Najlepszym, bo państwowym przykładem, wydaje się ten
Finów - innowacje przez nich wprowadzone jakoś w latach ‘70 dobitnie uwypuklają nasze błędy. Wiele ciekawych rozwiązań proponuje też program matury międzynarodowej – jak chociażby
CAS, który jest bardzo prostym rozwiązaniem pozytywnej ingerencji w osobiste życie ucznia, wymagającym raczej niewielkich nakładów ze strony formalnej.
Jednak czy uwolnienie systemu szkolnictwa z rąk państwa, czy stworzenie systemu idealnego, wymagałoby rewolucji, a mam wrażenie, że powszechne przyzwolenie na obecną miałkość, nie zapowiada nie tylko przewrotów, ale i zmian.
Vohoriner napisał
Wg mnie problemem jest to, że na nauczyciela idą osoby, którym się nie powiodło i którzy traktują pracę w szkole jako deskę ratunkową itd. Potem uczy cie takie wstrętne babsko, która nawet najciekawsze zagadnienie potrafi obrzydzić. Dobry nauczyciel, którego interesują uczniowie, to skarb. Moim zdaniem powinno się odrzucać takie śmieci i nie wpuszczać ich do szkół. Nauczyciel to powinien być ktoś z powołaniem, a nie byle kto. Serio, ja tylko w podstawówce miałem normalną polonistkę, a potem tylko same jędzy. U mnie na niemieckim w lo 3/4 lekcji było przegadane. Taki nauczyciel, co sam jest zainteresowany swoim przedmiotem, to nawet najnudniejsze zagadnienie potrafi dobrze wyjaśnić.
Nietrudno wyjaśnić tę sytuację mając świadomość płacy dla nauczycieli i nieistniejącej w zasadzie konkurencji mimo mas osób szukających pracy w zawodzie. Wydaje mi się co prawda, że rola nauczyciela w obecnym systemie jest zbyt duża, bo przez to skupia się na nauczaniu, a nie uczeniu, ale wciąż - jest nie do przecenienia - jako inspiratorów, pasjonatów, przewodników, pomocników. Nie do końca wyobrażam sobie te wszystkie piękne zmiany przy obecnym obrazie przeciętnej kadry w przeciętnej polskiej szkole.
Zakładki