Siema, w związku z dzisiejszymi lekcjami w mojej dziwnej szkole chciałbym się dowiedzieć czy wszędzie są nauczyciele - dyktatorzy? Czy wszędzie nie rozumieją że uczniowie mają swoje życie poza szkołą? Czy wszędzie zadają fchuj żeby czasem na dwór nie wyjść tylko się uczyć?
Paradoksalnie starsze pokolenia tęsknią za dawnymi czasami i metodami nauczania. Nie było tak, że 15-letnie dzieci stawiały się nauczycielom, pisały na nich skargi, organizowały protesty czy Wielki Ra wie co jeszcze. Dostało się raz książką po głowie, linijką po łbie i była cisza.
Edukacja jest pojebana. Gdyby uczyć się wszystkiego systematycznie to nie wyszłoby sie z domu.
Maksymalnie do dwóch godzin dziennie. Na poziom olimpiady - do trzech i pół.
Czy wszędzie nie rozumieją że uczniowie mają swoje życie poza szkołą? Czy wszędzie zadają fchuj żeby czasem na dwór nie wyjść tylko się uczyć?
Rozumieją. Rozumieją też, że jak pójdziesz na studia (o ile pójdziesz), to będziesz miał kilkakrotnie więcej nauki i kilkakrotnie więcej czasu na zabawy. Trzeba się nauczyć
organizacji i znać
własne możliwości. Wtedy nic nie jest trudne i jest czas i na naukę, i na życie prywatne i na cokolwiek innego chcesz. Ja tęsknię za gimnazjum czy liceum. To były wakacje, w porównaniu do tego, co mam teraz. Tylko, że na studiach nie będzie nikogo obchodziło, czy Ty masz czas na jakieś inne życie. Wszystko się zweryfikuje później, spokojnie.
Zobaczysz, gdzie jest dyktatura ;-)
Zakładki