Siema.
Ratujcie mnie torgowicze bo pierdolne w tej robocie. :) Przyjechałem do pracy do Szwajcarii pomagać rolnikowi głównie to przy krowach ale i też jest dużo pracy przy drzewie. Źle mnie tu nie karmią powiedział bym że nawet lepiej jem niż na studiach :D regularnie śniadanie 7:30 obiad 12:00 kolacja 19:30 w między czasie jeszcze coś przegryzę. Praca ciężka bo od 4:40 już biegam za krowami po górach żeby je zagonić do stajni (sam 40 krów z latarką w ręce tam nie ma prostego terenu) taką przyjemność mam 2 razy dziennie rano i wieczorem. Dochodzi do tego sprzątanie stajni na czas to się ujebie trochę też dwa razy dziennie a reszta dnia to jest albo totalny zapierdol albo luz zależy co jest do roboty ale na dupie siedzieć nie można. Mam jakąś apke w tel pokazuje mi że codziennie nie robię mniej niż 20 000 kroków po górach a czasem nawet i 30 000 kroków. Przyjechałem ważąc 89 kg przy 180 cm teraz po 60 dniach ważę 71 kg. Źle się nie czuje mam siłę senny nie jestem mam tu być jeszcze drugie tyle ale boję się że wrócę z 50 kg. Jedna fajna sprawa z tą utratą wagi że odkryłem mój kaloryfer zawsze był tam bojler ;) Co robić żeby waga stanęła. Wpierdalać ile wlezie czy podjadać dużo na wieczór?
Zakładki