Absolutzym Rzeczy Martwych
Siedząc przy kawie, na bulwarze
oczy napastuje groteski widok.
Buty idą dziarsko, ciągnąć człowieka
Bóg Cholera dwie wie, gdzie i po co.
Myśli doganiają puentę sytuacji.
Jednak cóż - buty w boczną uliczkę
wlokąc swego niewolnika.
Cóż, tak bywa, widać tajemnica.
A obok mnie, kawa podała kelnera
niósł ją w lektyce jak króla.
Absolutyzm rzeczy martwych.
Kiedy w końcu ta rewolucja...
*******
Dziecko w płucach
Popielniczka - pełna
Chyba sobie żartuje
Gdzie ja to wyrzucę...
Chcesz ogryzek, po Raku?
Czuję się jak gruba kobieta
zżyta z pasożytem w sobie
Wszyscy ludzie nadają mu imię
Mój rak nazywa się Rak.
Z mgły syn upodobał sobie płuca
Lubi się tam huśtać niesfornie
Popychany zrazu smolistym dymem
A ja nie odmawiam dziecku zabawy
Jaki byłby ze mnie ojciec ?
Gaworzy często - gdy kaszlę
Dumnie pyszni się konsekwencją
*******
Poezja
Pióro, czyniące na chwilę Bogiem
Skreślonych parę słów, Poezja
Metafora wyszyta z niebytu
Rozbłysła promieniem stworzenia
*******
Psychoza snu
Obojętność spiralną strzykawką
wkłuta w wiotkie ciało
Myśl zapętla igły bieg
w wymazany z emocji sen
Sen krąży nad światami
Skacze w tył do przodu
Zbudzić się - trud daremny
To by było morderstwo
Na jawie noc szepce ciemność
Potem ciemność szepce sen
To już ponad miesiąc
A u mnie nadal ten sam dzień
Wskazówka rozleniwiona
Nie posuwa czasu w przód
Zegar stanął w miejscu
Daremnie protestuje bóg
(Tak, potrafię też policzyć sylaby i pobawić się w rymy)
Jak się będzie komuś podobać powrzucam więcej. Jeżeli wszyscy będą tego samego
zdania co ja, dam sobie spokój.
Zakładki