Wawik napisał
A chuj napiszę najebany.
Moje story wygląda tak, w pierwszej klasie liceum poznałem zajebistą dziewczynę, z mojej klasy ofc. Ona miała chłopaka, ja miałem dziewczynę, ale tak idealnie nam się zawsze rozmawiało że to chuj, jedyna osoba płci przeciwnej w życiu którą mogłem nazwać przyjaciółką. Bardzo dużo ze sobą rozmawialiśmy, pisaliśmy i takie tam. Po zakończonym liceum (moim związku też) nadal stale utrzymywaliśmy kontakt, spotykaliśmy się przyjacielsko, i gdzieś w podświadomości siedziało że to może być ta, ale był strach że co jak nie, stracę zajebistą przyjaciółkę. Później ona urodziła syna, ale tam nie wychodziło z tym typkiem, i ogółem razem nie żyli. Po jakimś czasie(dokładniej to 4-5 lat temu), podczas jednego z naszych spotkań, doszło do tego że w sumie to się pocałowaliśmy, po paru spotkaniach poszliśmy do łóżka, ale ja to traktowałem jako fwb a ona jako związek, przeraziłem się dziecka, że nie moje, że ja tego nie czuję co ona, i zachowałem się jak skurwiel i po prostu spierdoliłem bez wytłumaczenia, ot tak, urwałem kontakt na jakiś czas. Fakt że jednak mimo wszystko po paru miesiącach kontakt wrócił, znowu przyjacielsko. I tak się utrzymywało do 2 lat wstecz, wtedy kontakt nam się zerwał. Do momentu aż dodałem zdjęcie na jesieni 2018 roku aktualne, ona napisała do mnie, po jakimś czasie się spotkaliśmy, jeden, drugi, trzeci, czwarty. Ona była po zakończonym związku, ja byłem już prawie prawiczkiem spowrotem, bo se nie używałem małego. No i kurwa znowu doszło do tego że się pocałowaliśmy, i od tego momentu to wszystko szło w temat związku, bardzo szybko. Spędzaliśmy wspólnie każdą wolną chwilę, całe weekendy (bo jej syn był wtedy u ojca), no i kurwa ja jebnięty stwierdziłem że to jest to, znamy się tyle lat, przyjaźnimy się tyle lat, mało tego że możemy być parą to jeszcze o wszystkim porozmawiać, no idełał. I uświadomiłem sobie że ją kocham, w sumie to nigdy do nikogo jeszcze tego nie czułem co do niej. I było zajebiście, fakt że coś się czasem podarliśmy, ale oboje mamy ciężkie charaktery, ale trwało to krótko. Raz na samym początku, ona po wyjściu na miasto, spotkała się z jakimś kolegą który zaproponował jej piwo w hotelu, i ona poszła, po czym spierdoliła kiedy zaczął się do niej przystawiać, wierzyłem jej bo nie miałem powodu jej nie wierzyć po tylu latach znajomości. Ja dodatkowo mniejwięcej w podobnym czasie poleciałem na grubo z fetą, i jak kiedyś nie mogłem wyjść z domu bez kawy tak wtedy miałem tak że zapierdalałem do pracy tylko z myślą taką, że zaraz se przykurwię po nosie. W między czasie se ogarniałem z firmą, z nią było zajebiście, choć miałem wrażenie, że coś jest nie tak. I wyszło w momencie romantycznego wyjazdu na mazury na weekend, ona bardzo dziwnie się zachowywała, ale poruszyła temat jakiegoś wspólnego zamieszkania, i coś temat dziecka, ja mówiłem że nie wiem co mi wyjdzie z firmą, jak z robotą, ale też takie myśli mam. Fakt, bez bicia się przyznaję, że w dniu wyjazdu nakurwiałem szczura za szczurem, dodatkowo się wieczorem najebałem. W niedziele czułem że coś jest not yes, ale zjedliśmy śniadanie, ja trochę odżyłem, wróciliśmy do białego, jeszcze wspólnie z nią podjechaliśmy po jej syna do ojca i odwiozłem ich do domu. Sam pojechałem pospać, bo o 22 miałem wyjeżdżać po koparkę, ona przed samym wyjazdem mi PISZE, nie mówi lecz pisze, że to nie to, że to koniec, że ona nie czuje do mnie tego samego co ja do niej, że przeprasza ale to koniec, myślę sę, kurwa przejdzie ci, ja mam co robić teraz, oczywiście się naćpałem jak kutas. Poniedziałek godzina 16, jeszcze nawet do warszawy nie wróciłem, zmieniłem się z wujaszkiem na trasie żeby chwilę odpocząć, ona mi pisze że spotkała się ze swoim byłym i doszło do czegoś, na pytanie do czego, napisała że do wszystkiego. No i kurwa chuj mi w dupę, ona pisze że ona i tak do mnie sama nie wie co czuje, ale że przeprasza, że do tego nie powinno dojść, ma wyrzuty sumienia, i tamto i sramto. A dodam tylko że ma ogółem przejebane, mieszka z rodzicami bo pracuje w różnych godzinach, a dzieckiem ktoś opiekować się musi, a ma w chuj zjebaną sytuację w rodzinie, dodatkowo ojciec jej syna też ma zryty łeb (akurat znam typka bo też się uczył w jednej szkole z nami i wierzę że ma zryty łeb) i to wszystko odbija się na niej, w tym swoim związku poprzednim, typek nie miał żadnych ambicji, nie akceptował jej dziecka, a jedynym marzeniem to było sobie wyremontować pokój w domu rodziców i spotykać się dalej jak się spotykali, że każdy mieszka sobie, tak trwało to 2 lata, do tego wolał jarać trawę i ją zostawił. No i chuj, no popuściła mu, zaraz parę dni później poszła do psychologa, i stwierdziła, że bała się tego co ja jej oferowałem, czyli odpowiedzialność, swojego rodzaju ambicje i uczucie którym ją darzę. I zapytała się czy byłbym w stanie dać jej szansę, bo ona już wie czego chce od życia, że to ze mną chce być, że już wie co ona czuje i się tego nie boi i chce spróbować tworzyć dalej ten związek, że ona postara się odbudować moje zaufanie, no a ja kurwa nie wiem bo mam taki sajgon we łbie, że się zgodziłem, i kurwa coś się stało we mnie, czuję do niej to co czułem, ale coś się zmieniło. Jak kiedyś cieszyłem się jak mały kazio na każde spotkanie z nią, tak ostatnio robię to od niechcenia, bardziej z przymusu, a moje zaangażowanie jest równe praktycznie zeru.
I kurwa mam mózg rozjebany, kocioł we łbie jak chuj, dodatkowo nie pomaga mi to że siedzę bez pracy w domu i się wkurwiam i odstawiłem fetę.
To moja historia, chuj wam w dupy
Zakładki