Szkoda strzępić ryja.
Wszystkie zjebane rzeczy w tym odcinku, będzie dużo punktów, więc ten z pianą w pysku niech nie czyta, bo jeszcze wyjdzie trochę mądrzejszy.
1. Drogon, który nie zabija Jona.
1a. Przecież to była kurwa idealna okazja żeby zionął ogniem w Jona, cała ta arena zajmuje się ogniem, więc wtedy chwyta Dankę i odlatuje z nią. Potem dopiero się okazuje, że ogień Jona nie zabija, i wychodzi z tego lekko zwęglony, tak jak Danka w poprzednich sezonach.
1b. Albo niech go zabije ten ogień. Trudno. Wtedy tamte pertraktacje kto zostanie królem mają sens. Wtedy zostanie królem Brana ma sens. Ale jak żyje Jon? KURWA BEZ SENSU.
Zamiast tego NIE BYŁO REAKCJI i smok sobie po prostu odlatuje.
2. Jon, który nie obejmuje władzy.
Trochę alternatywny scenariusz, ale po tym jak Jon zabija Danke, powinien sobie zejść na legalu tam gdzie leży smok, wsiąść na niego (jak już zostało to pokazane, smok poprzez zapach rozpoznaje w nim Targaryana i go słucha), wzbić się w górę i zacząć atakować Dothraków a potem Nieskalanych. Byłby ugadany z Davosem, który poprowadziłby w tym momencie atak ludźmi północy na tych Dothraków i Nieskalanych, którzy uciekli z otwartej przestrzeni i pochwali się po budynkach. Mielibyśmy jeszcze małą wymianę mieczy, po czym Jon zeszedłby ze smoka pomóc tym co się biją na dole i miałby swoje 1 vs 1 ze Szarym Robakiem, którego zabija po pojedynku. Jon zostaje królem i włada smokiem.
3. Szary Robak, który daje jebanie.
Co go to obchodzi kto teraz jest królem? Dla niego nie ma czegoś takiego jak król. On walczył dla Danki czy jest ona królową czy bękartem czy zupełnym nołnejmem, nikim. Nagle Tyrion do niego przemawia "to nie od ciebie zależy decyzja" a ten to akceptuje. No kurwa. On nie zna nawet zasad ani tradycji panujących w Westeros, prawdopodobnie do momentu przybycia tutaj nie wiedział o tym miejscu absolutnie nic, a nagle się przejmuje kto zostanie obsadzony jako król. Tym bardziej, że nie daje jebania i nie zostaje w Westeros, tylko wypływa na inny kontynent ze swoimi ludźmi. On powinien tam na miejscu zabić zarówno Jona (jeśli ten przeżywa) jak i Tyriona, a nie trzymać ich w w niewoli dopóki JACYŚ wielmożni lordowie przybędą tutaj zdecydować o ich losie. Lordowie, którzy są dla niego zupełnie nikim, jak ich rody, tytuły i nazwiska.
4. Skazany przez Starków na dożywotnie wygnanie Jon
Skoro Szare Robaki sobie popłynęły na drugi koniec mapy to czemu Jon miałby nie udać się tam tak dla picu, skoro najwyraźniej dzięki temu nie będzie z nimi walk (co jest zupełnie bez sensu), a później nie wrócić sobie po miesiącu do... a gdzie tam chce. Kto go będzie pilnował? Kto będzie egzekwował? Nawet jakby Szare Robaki sobie kiedyś wróciły, to już chuja mogą, bo przecież sami nie zdobyliby nawet KL bez smoka, tym bardziej, że populacja i armia Westeros będzie się odradzać, bo zakończone zostały wszelkie walki. A Jona broniłoby nie tylko Królestwo, ale także Północ.
5. Arya chuja warta
W książkach postać Nocnego Króla nie istnieje, więc Arya go nie zabija. Najwyraźniej nie zabija też Cersei i najwyraźniej nie zabija też Daenerys.
Więc ten cały trening kung-fu i zmienianie twarzy było tylko po to żeby zaciupać Waldera Freya. Mocne.
6. Bran na tronie
Ok, jakby zginął Jon, to miałby to sens. Ród Targaryanów ostatecznie dobiegł końca, więc od teraz nie ma dziedziczenia tronu, nie ma jednego panującego rodu, tylko jest monarchia elekcyjna, gdzie najważniejsze rody między sobą wybierają następnego króla po śmierci poprzedniego. NIC NIE MÓWIĘ, ma sens.
Ale nie zginał.
Ogólnie to zginęła tylko Danka, więc mamy happy ending. Tyrion se żyje, Jon żyje, Arya żyje, nawet Davos żyje. HAPPY ENDING.
I mam wrażenie, że zakończenie - po wydarzeniach z poprzedniego odcinka - okazało się strasznie proste, płytkie:
Daenerys zabija niewinnych ludzi -> Jon zabija ją za to jak zostają sami -> koniec.
No prościutkie jak 2+2.
Tyle, że nawet to spierdolili, bo tam gdzie jest koniec to albo Szare Robaki powinny za to Jona zabić, albo Jon powinien zabić Szarych Robaków i samemu wygrać grę o tron. Ale mamy se hehe trzecie rozwiązanie, zupełnie nie logiczne, czyli ani Jon nie ginie, ani nie zasiada na tronie, tylko se jedzie na mur jak gdyby nigdy nic.
To już przeżycie Tyriona JAKOŚ mogę zrozumieć. Przeżył aby zostać Namiestnikiem i wyprostować swoje błędy? A Jon? Czemu on nie umarł? Żeby mógł se jeździć na koniu za ścianą?
HAPPY ENDING XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Zakładki