Awesome napisał
Moją przygodę rozpocząłem niemalże sześć lat temu, kiedy jeszcze smoki były potworami siejącymi grozę na wszystkich kontynentach, a tylko nieliczni mieli na tyle siły oraz byli dostatecznie odważni, a raczej szaleni, aby się z nimi mierzyć. Do dziś pamiętam niesamowite wyprawy, które odbywałem z moimi współtowarzyszami, mając, jak się to określa aż po dzisiejsze czasy przez matematyków i filozofów, jedynie dwudziesty poziom doświadczenia. Zawsze interesowała mnie czarna magia, ach, zaprzedałem jej duszę, praktykowałem misterne, mroczne sztuki, a moja dusza po śmierci mogłaby być oddana jedynie Lucyferowi i wiecznemu ogniu.
Zabijałem śmiałków, którzy razem ze mną wybierali się na polowanie,[chyba raczej polowania?] w[lepiej brzmiałoby "podczas których"] którym zabijaliśmy nie tylko smoki, ale również groźniejsze kreatury. Nikt nigdy nie wrócił z łupami z owej przygody, wszystko ja zagarniałem[skł.], ich czaszki również. Zabijałem każdego głupca, który ośmielił konkurować mną, potężnym magiem, w zdobywaniu doświadczenia. Często skupywałem runy nagłej śmierci, a środkiem płatniczym był atak oraz krew sprzedawców i ich ostatnie smutne spojrzenia na moją zaciętość w, właściwie nie walce, a najazdem na ich mienie. [lepsze byłoby: "w - właściwie nie walce - najeździe na ich mienie."]
Z dnia na dzień zdobywałem coraz więcej doświadczenia, a moje czary oraz mroczna magia przybierała od wschodu do zachodu słońca na mocy, ofiary padały coraz szybciej, a ja stawałem się bogatszy. Bożkowie wtedy nie karali nas znamieniem czaski[lit.], która oznaczała zabójcę, zatem zawsze pozostawałem anonimowy. Wszyscy, którzy wątpili, czy wyprawy ze mną są bezpieczne, byli przebiegle oszukiwani mocą słowa i ich dziecięcej naiwności[raczej: "moich słów, dzięki ich dziecięcej naiwności"]. Nie zwróciłem uwagi na jeden, malutki szczegół. Oni będą chcieli się zemścić.
Pewnego dnia, kiedy spokojnie zbierałem łupy i dopisało mi wyjątkowe szczęście, zabijając smoki, które miały na swoim sumieniu tyle ofiar, co ja sam.[Pewnego dnia, kiedy zabijałem smoki, mające na swoim sumieniu tyle ofiar, co ja sam, dopisało mi wyjątkowe szczęście.] Zdobyłem dziesiątki smoczych tarcz i mnóstwo złotych monet i [powt.|lepiej byłoby zacząć od nowego zdania - podkreśliłoby to dramatyzm] wtedy pojawił się. W skromnych szatach, zniszczonych, z bardzo długą brodą podróżnik.[również mogło być od nowego zdania] Wyglądał na żebraka. Podszedł do mnie bardzo szybkim krokiem i potem wybuchnął ogień, a w głowie[raczej ",a potem wybuchnął ogień. W głowie..."] huczały mi cztery słowa przez niego wypowiedziane. Exevo Gran Mas Vis!