Kończę budownictwo (zaczynam 7 semestr studiów) i od 2 lat pracuję w firmie ogólnobudowlanej na stanowisku majstra budowy. Firma mieści się na obrzeżach Warszawy i zatrudnia około 30 osób (2 lata temu 90-100,ale nieistotne...)
1 rok studiów skonczylem w trybie dziennym. Jako,że jestem po technikum budowlanym (zmieniła się ustawa ,dyplom technika upoważnia mnie do robienia praktyki zawodowej niezbędnej do uzyskania pełnych uprawnień budowlanych), poszedłem po rozum do głowy i od 2 roku przeniosłem się na niestacjonarne,zaczynając pracę w w.w firmie. Zarobki nie są bajeczne (1,8-2k przy dobrych wiatrach),ale w papierach mam stanowisko majstra i nie jakąś śmieciową umowę o praktykę zawodową tylko umowę o prace. Nie powiem,żeby robole traktowali mnie jak majstra z prawdziwego zdarzenia :P ale przynajmniej piekę dwie pieczenie na jednym ogniu (studia+niezbędna praktyka) ,zarabiając przy tym jakieś pieniądze.
Praca w tej firmie w ostatnich dniach wygląda tak,że od 7 do 12 coś się porobi,następnie około 5-8 osób wyrusza na grzyby ( xD ) i wraca przed fajrantem około 14. Z początku irytowało mnie coś takiego, zastanawiałem się gdzie ja pracuję,ale doszedłem do wniosku że lepszy taki luz,niż mieszanie człowieka z błotem w jakiejs warszawskiej korpo. Na spinę przyjdzie jeszcze w zyciu czas:)
Ogólnie krążą opinie że firma działa w systemie komunistycznym (czy się stoi,czy się leży... :P) ale inne firmy budowlane bankrutują ,powstają nowe zatrudniające 3 osoby a wysyłające na robotę 15 , a ta ciągnie nieprzerwanie z mniejszym bądź większym powodzeniem od 30 lat .
Zakładki