Dobra, to ja także podzielę się doświadczeniem.
Roznoszenie ulotek reklamujących studio tatuażu znajomego. Po prostu jak miałem czas to dzwoniłem do niego czy ma coś do rozniesienia ( lub gdy byłem niedaleko to podbijałem ) i jeśli tak, to dostawałem stertę ulotek i je roznosiłem. Miałem płacone 8 pln/h i mówiłem mu ile mi zajęło roznosenie tych ulotek i tyle mi płacił. Praca polegała na tym, że godzinkę - dwie ( zależy ile mi się chciało ) roznosiłem je na rynku, potem chodziłem po okolicznych blokach i wrzucałem po jednej do każdej skrzynki w bloku. Całkiem spoko na dorobienie na drobne wydatki.
Host - najczęściej praca w markecie ( np. stoisko z degustacją, ale nie tylko ). Płacili ok. 9-10 pln/h, 10h dziennie, w tym godzina płatnej przerwy. Na początku miałem szkolenie, dostałem do domu specyfikację produktu, której miałem się nauczyć na pamięć, potem mnie sprawdzali i jak wszystko ok to wrzucają do jakiegoś marketu gdzie akurat jest miejsce. Spoko opcją było to, że w niektórych marketach nie było kamer i w kantorku było żarcie, które dopiero ma wejść na sklep oraz te, które już ma kilka dni do końca terminu i zdjęli - mogłem jeść ile chciałem i zawsze znalazło się coś mega dobrego. Do tego praca nigdy nie była ciężka ( tylko raz, jak reklamowałem serki "Paula" i musiałem jeździć na wrotkach przebrany za krowę ... XD ). Do tego nawet do domu zabieralem sobie z tego kantorka reklamówki żarcia warte 20-30 pln i nikt się nie sapał, wystarczyło mieć sztamę z ochroną. No i czasami łapałem oferty obsługi jakichś większych imprez, to z reguły na 1-2-3 dni, lecz stawka 10-20 (!) pln/h, zależy gdzie udało się załapać. Na te najlepsze stawki najczęsciej łapali się znajomi ludzi z góry. Warto dodać, że co jakiś czas trafiał się typek z inspekcji, który sobie oglądał towary gzieś obok mojego stanowiska i jeżeli go zagadałem i zaprosilem do degustacji to dostawałem premię, nie pamiętam dokładnie ile, ale ok. 70-150 pln, zależnie od firmy.
Ostatnią pracą, jaką wykonywałem ( prawie 2 lata ) była praca jako barman w rockowo / metalowej knajpie, akurat znajoma wyjeżdżała za granicę i zaproponowała mnie managerowi. Pracowałem najczęściej 3 razy w tygodniu, lecz w wakacje obstawiałem sam praktycznie cały tydzień. Stawka niska, 7 pln/h w tygodniu, 8 pln/h w weekend, aczkolwiek to była najlepsza praca jaką miałem. Praca oczywiście bez umowy. Towarzystwo, które tam przychodziło było mega genialne ( 90% gości to stała ekipa ). Poznałem masę fajnych ludzi, z którymi do dziś mam kontakt. Największą zaletą było to, że jak podliczałem kasę i zamykałem to sam sobie od razu brałem moją dniówkę, czyli hajs miałem od razu. Dodatkowe 50 pln za sprzątanie knajpy ( co zajmowało 1-1,5h ) + napiwki. Po czasie zacząłem kręcić lody i przynosiłem swoje flaszki ( 35 pln zysku na jednej flaszce ) i ogarniając to z głową nigdy na niczym mnie nie złapano, a w weekendy dzięki temu wyciągałem po 350-400 pln za noc ( z tym, że niekiedy otwieralem o 17:00 a zamykałem o 12:00 następnego dnia, spałem do 16:00 i o 17:00 znowu otwierałem ). W tygodniu zawsze były totalne nudy, często nie mogłem wziąć tego dnia dniówki, bo praktycznie nic nie sprzedałem :d. Jadłem kiedy chciałem, nawet zdarzyło mi się tam spać i znajomy mnie budził po 2 godzinach jak ktoś przyszedł, ogólnie przynosiłem lapka i cały czas siedziałem na necie. Najlepsze było to, że w tygodniu byłem sam jako obsługa knajpy, więc nikt mi nie szefował. Dopiero potem zmienił się manager, pojawiły się kamery i rygorystyczne zasady i nie dalo się już zarobić. NIe to, że nie mogłem wałków robić, czy coś, tylko przez 2 miesiące pracy pod nowym managerem ani razu nie dostałem sprzątania ani całego dnia weekendowego, bo był to żyd ów szef i wolał sam wszystko zrobić, spać w kanjpie i rano ją otworzyć niż zapłacić pracownikowi, więc jak miałem przyjeżdżać na 4h na pomoc, zarobić 30 pln, z czego wydam 10 na paliwo to mi się nie chciało. Cały urok pracy polegał na tym, że albo nikogo nie było i cały dzień siedziałem na kompie i piłem piwo albo paliłem ( kolejna sprawa - mogłem w pracy być skopcony i mogłem wypić, nawet z managerem i właścicielem się zdarzało, palenie i picie, raz z szefem i jedną znajomą siedzieliśmy i chlaliśmy do 11 rano, po czym zabrał mnie na śniadanie do Mc i opowiadał historię tej knajpy :P ), albo dużo ludzi = genialny melanż i nigdy nie musiałem płacić za alko ;d. Super praca.
Aktualnie zacząłem studiować zaocznie, oswajam się z brutalną myślą, iż skończyły się wakacje i przymierzam się do szukania nowej pracy, ale nie mam żadnych ciekawych pomysłów ... Chciałbym znowu jako barman, ale wiem, że już nie znajdę w okolicy żadnego miejsca, gdzie miałbym taki luz jak w tamtej knajpie, nawet w niej już nie odkąd zmienił się manager, ech.
Pozdrawiam,
Mistyk
Zakładki