czyli nie ma czegos takiego jak weekend?
Wersja do druku
czyli nie ma czegos takiego jak weekend?
@up
Nie ma. Tydzień pracy trwa od piątku do piątku - 5 dni pracy i 2 dni wolnego, ja teraz miałem wolne wczoraj i dziś :p
5 dni pracy + 2 wolnego = 7 :)
mam rozpisany grafik co i jak - ale jeśli zagadam managera to idzie wszystko troche pozmieniać np.: musze do Polski wracać 2x w czerwcu na egzaminy zawodowe + na uczelnie wyższą to spoko, normalne, płatne wolne :D
Chodzi ze masz dwa dni wolne w tyg, ale nie wiesz jakie Ci sie trafia, moze to byc sobota i niedziela, ale rownie dobrze wtorek i piatek.
Moja aktualna robota - drukarnia.
Na poczatek warto zaznaczyc, ze wynagrodzenie pozostawia sobie wiele do zyczenia, bo jest to zaledwie 1100zl miesiecznie + ewentualne premie. Jednak mnie taka kasa satysfakconuje, poniewaz mieszkam z rodzicami i jedyne, czego mi trzeba to kupno ubran, obuwia, mebla/gadzetu do pokoju i od czasu do czasu browarka. Oczywiscie mogloby byc tych pieniedzy troche wiecej, ale jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma ;) Praca jest w systemie dwu zmianowym od 6 do 14 i od 14 do 22. Nocki zdarzaja sie tylko wtedy, gdy sa zaleglosci czy wieksza robota. Ogolnie rzecz biorac praca jest bardzo lajtowa. Nie bylo dnia, gdzie wyszedlbym z niej jakos szczegolnie zmeczony i bez sil. Pracuje sie na wielkich maszynach, gdzie mozna albo ladowac gazety/ksiazki/komiksy/kalendarze itp. z palet na tasmie/wysiegniki, kontrolowac prace poszczegolnych partii maszyny lub odbierac gotowy towar ukladajac go wedlug wzoru na palecie. Sa rowniez takie prace, gdzie siedzisz na stolku przy lawce i nakladasz obwoluty (zewnetrzne okladki) na ksiazki. To jest juz w ogole lajtowe ;d
Najwiekszym minusem (dla mnie) jest calkowity zakaz palenia na terenie zakladu. Wiadomo, dookola masz papier :P Zeby puscic dymka trzeba kitrac sie po toaletach, co robi kazdy palacy pracownik :P
To chyba tyle. Swoja droga bardzo fajny temat ;)
(sorry za brak polskich znakow, siedze na komorce :P)
Moje doświadczenia.
Punkt gastronomiczny w wesołym miasteczku - 5.5 na godzine, na czarno, 10h dziennie, chociaż były luzy, miałem dostęp do wszystkich atrakcji, mogli wpadać do mnie znajomi a miałem duże zaplecze, jedzenie i picie za darmo, większość dnia poświęcałem na czytanie książek, psp i inne czasozajmowacze, jedynie w porze obiadowej miałem coś do roboty.
Ręczna myjnia samochodowa - klasycznie 8 godzin dziennie, mniej jeśli była zła pogoda, ale za każdą dniówke było 50 zł + napiwki, wychodziło koło 60-70 zł też na czarno, roboty w słoneczne dni było bardzo dużo i nie było czasu nawet zapalić papierosa, ciężka praca.
Budowa, a dokladniej rozwijanie siatek pod fundamenty - 100 zł za robote, można ją zrobić w 4 przy zapierdalaniu, albo na luzie w 7, zazwyczaj 6 godzin wystarczało. Praca była ciężka, trzeba było nosić i rozwijać takie plastikowe 40metrowe siatki, często miałem pocięte dłonie, i bolały mnie plecy od schylania, też na czarno.
Byłem billboardem - Tą prace najlepiej wspominam więc poświęce jej troche więcej miejsca, był to 5 dniowy wyjazd do 5 różnych miast, firma nam zwracała za paliwo i dzienna dieta wynosiła 25 zł, pojechałem z 2 kumplami. Rano wyjazd do miasta x takm ubieramy taki billboard na plecy i bujamy się po mieście rozdając ulotki, mieliśmy 6 godzin tak pracować, ale że to ustrojstwo było ciężkie to pracowaliśmy troszke mniej + codziennie godzinna przerwa na obiad. Sama praca była niezbyt fajna, ale czas który spędzaliśmy po pracy to masakra, po robocie jechaliśmy do następnego miasta gdzie ogarnialiśmy się, wychodziliśmy na miasto, akurat było Euro 2012 więc zawsze do jakiegoś pubu, piwko, nowe znajomości itd. zwiedziliśmy naprawde kawał naszego kraju, było z tego 500 zł na umowe zlecenie.
#Edit. Hotel mieliśmy też opłacony i były to fajne miejsca :) dobrze wspominam coś a'la dom studencki w nowym sączu i nie zapomne mojego zdziwienia jak wchodze do kibla a tu mi laska z pod prysznica wychodzi, okazało się że łazienki są proedukacyjne.
Aktualnie pracuje w IKEA, płaca jest świetna i wielu moich rówieśników może mi zazdrościć, mam umowe o prace, BARDZO elastyczne godziny, od 50 do 160, świetna kultura pracy, wiele benefitów itd. nie moge zbyt wiele powiedzieć bo tajemnica firmowa, ale chętnie odpowiem na pytania które wam przyjdą na myśl.
W poprzednim roku, przez 6 miesięcy pracowałem w kawiarnio-lodziarni na terenie Niemiec. Ogólnie praca wydaje się na pierwszy rzut oka fajna i miła. Czy idzie zarobić? Wiadomo jak to za granicą - TAK! Niezależnie od czasu pracy (wakacje i słoneczne dni/święta pracuje się dłużej), przysługiwał mi jeden dzień wolny, miałem zapewnione mieszkanie (mieszkaliśmy w 3-4 osoby) oraz dwa posiłki dziennie. Wypłata - 900 euro. Praca polegała na sprzedawaniu lodów i deserów lodowych na wynos lub gościom i robieniu kaw/herbat. Bylem o tyle szczęściarzem, że pracowałem z Polką która jakieś 30 lat temu wyjechała do Niemiec. Mój szef (jej mąż) był 65 letnim Włochem (tutaj już gorzej :D)
Ogólnie w pracy do godziny 13 stało się i wycierało, czyściło naczynia, sprzątało "laboratorium" do robienia lodów, chodziło na zakupy, gorsze dni to praktyczny brak ruchu i kompletny brak humoru ze strony szefa, za to dni upalne takie jak były w lipcu i sierpniu (zwłaszcza niedziele) to ogromne utargi, pełny taras na dworze, pełny lokal wewnątrz oraz kilometrowa kolejka ludzi do lodów na wynos. Czasami zostawało się w pracy do 22-23 od 8:30 rano, czasem zamykaliśmy o 20-21. Idzie się przyzwyczaić, ale trochę nudno. Miało to taki plus, że nie miałem w sumie kiedy wydawać pieniędzy.
Jak znalazłem tą pracę? Przy pomocy tej strony: www.praca-za-granica.pl
Polecam zrobić CV i pchać na chama we wszystkie państwa i możliwe miejsca tam gdzie tylko możemy. Nie warto załatwiać pracy przez agencje, przy zarobkach w hotelach i restauracjach 1000-1200 euro, agencja pobiera około 20-30%, a przecież renomowany hotel w balona nas nie zrobi. Najlepiej pchać się tam gdzie rodacy. Wiadomo, że im praca w bardziej 'renomowanym' miejscu, tam mniejsza szansa na spotkanie patusów.
Obecnie pracuję jako BRUKARZ! :D Powiem, że praca bardzo fajna, lubię ją stokroć lepiej niż tą w Niemczech, pomimo, że na razie zarabiam zaledwie 2000 zł. Jest miła atmosfera, praca nie stresuje, na świeżym powietrzu. Niby fizycznie ciężko, ale ja atletą nie jestem i daje rade spokojnie. Zwłaszcza, że brygadzista i prezes widzą, że jestem młody, mam ambicję i po prostu chcę zarobić to traktują mnie bardzo dobrze. Gdy potrzebuje wolne to po prostu dzwonie do szefa i mówię co jest grane, w środku miesiąca (w pierwszym miesiącu pracy) potrzebowałem pieniędzy, powiedziałem na co i tylko odliczył mi od wypłaty. Trzeba szybko wstawać, szybciej się kłaść spać, ale jakoś znajduję czas na wiele rzeczy, z pracy wracam o 17, jem obiad, kąpię się, ubieram i wychodzę do znajomych, do domu wracam o 22 i idę spać. Popytaj w pobliskich firmach, bo jakiegoś młodego pomocnika zawsze potrzeba, zwłaszcza, że w wielu takich ekipach pracuje dużo pijusów i często zalewają pałę i nie przychodzą na drugi dzień do pracy. Zawsze idzie się pośmiać, pogadać i można zobaczyć coś ciekawego gdy stoi się 10 h na dworze, gorzej w deszcz, bo też się pracuje, ale prawda w McDonaldzie stoi się przez tyle czasu w oparach tłuszczu i nikt nie narzeka. Ważne jest żeby coś zacząć robić i to polubić, zbierać doświadczenia z różnych miejsc i nie trzeba mieć świetnego wykształcenia, żeby dobrze zarabiać - trzeba umieć coś dobrze robić.
To jest niby śmieszne, ale taka praca przy budowie dróg otwiera nawet dodatkowe możliwości i poprawia na tyle CV, że po studiach geodezyjnych lub z budownictwa i w trakcie tych studiów, mamy już wiedzę praktyczną, czerpaną od bardzo doświadczonych ludzi którzy na pewno chętnie przekażą Ci swoją wiedzę. Automatycznie stajesz się bardziej pożądanym pracownikiem.
Także szukaj, pchaj gdzie się da, nawet jeżeli ktoś nie będzie chciał pracownika na okres wakacji, zawsze możesz zatrudnić się na dłużej, a po wakacjach się po prostu zwolnić. Często pracodawca nie daje pracy, bo nie potrzebuje kogoś na okres 2-3 miesięcy.
aravons
a z kim mieszkales? jak sie z nimi mieszkalo?
#up
Mieszkałem z chłopakiem (zastępca szefa w drugiej kawiarni), miał 25lat, był ze swoją dziewczyną, mieli wspólny pokój, a ja w pokoju byłem z bardzo spoko typem, z którym zajebiście się dogadywałem, ale wyjechał i przyjechał inny, bardzo normalny koles, tylko taki troche sknera i skąpiec, więc jakby go nie było no i we dwóch dzieliliśmy jeden duży pokój, ale każdy własna szafa, łożko, regał. Palić mogłem w domu, niezależnie od ludzi w sumie jest tak samo, bo wracasz o 22 do domu i idziesz się kąpać, wychodzisz na miasto do Maca albo na Kebab coś zjeść, jeżeli się wyrobisz to do marketu na zakupy. Ja często brałem słuchawki, szedłem na cpn, brałem 2 piwa i szedłem do parku. Niemcy w mniejszych miastach są o tyle fajne, że nie masz presji takiej, że ktoś Cie okradnie, pobije czy zadźga.
Pracuje się na tyle do późna, że nie masz czasu na integracje większą z ludźmi, zawsze wieczorkiem jakiś skype z rodzicami/znajomymi/dziewczyna + muzyka, nawet filmów nie oglądałem, bo jednak wolałem rozmawiać/pisać z ludźmi, tego chyba na emigracji jest brak. Przez to najciężej wytrzymać, ale zawsze jestem zdania, że warto się potrudzić, wysilić i zacisnąć pośladki, bo drugiej takiej szansy może nie być, a to jest zajebiste doświadczenie + to niesamowite uczucie gdy wracasz po pół roku do kraju i nie wiesz co masz ze sobą zrobić :D byłem podniecony bardziej niż pierwszą komunia (pewnie przez to, że więcej siana i pomysłow xd)
ps. a i to byli Polacy wszyscy z którymi mieszkałem. W wieku 20-25lat :)