jak mi się curka urodziła to babci odpierdoliło i kupiła nam takie czarne pudło co się nazywa braun scan & clean
niby coś tam zbiera na filtrze, niby nawet nie mało, ale sam w życiu bym tego nie kupił bo:
lubię powietrze z zewnątrz w domu, więc średnio uważam, że otwarcie okien i odpalenie oczyszczacza, który będzie oczyszczał powietrze z pokoju+z zewnątrz ma jakiś sens
cały kurwa dzień w pracy, w sklepie, na podwórku, w żłobku, w szkole, u lekarza, oddycha się tym samym gównianym zanieczyszczonym powietrzem i teraz jakieś filtrowanie w domu ma być jakimkolwiek gejm czendżerem?
uważam to za kolejny produkt, który rozwiązał problem, który nigdy nie istniał
podobnie z nawilżaczami, wystarczy wietrzyć chatę, nawet w zimę i ot, problem suchego powietrza z głowy
jak pamiętam z domu rodzinnego to w okresie zimowym na kaloryferze zawsze było takie wiszące gówno z wodą. Teraz już na swoim po prostu mam okna na tej śmiesznej mikrowentylacji, w ciągu dnia lub przed snem wietrzę sypialnię itd i problemu ze zbyt suchym powietrzem jakoś nie odczuwam
jedyny sens jaki widzę to jak ma się AIDS lub jest się niewychodzącym z chaty człowiekiem i chce się sobie zrobić sobie powietrze jak z jakiegoś laboratorium, bo czemu nie
to okej
Zakładki