Na początku myślałem że mnie popierdoliło. Że ten papieros którego przed chwilą wypaliłem był czymś mocniejszym. Ale nie, byłem pewny że Kajtek właśnie coś powiedział. A w tle usłyszałem wycie innych psów z całego sąsiedztwa, jeden po drugim, razem z Kajtkiem.
Spytałem go czy może to powtórzyć, na co on tylko odpowiedział „musisz wejść do środka”.
Próbowałem zrozumieć całą sytuację i patrzyłem się z niedowierzeniem to na mojego psa, to na trawnik, to gdzieś w dal.
„Wejdź do środka”, powiedział Kajtek jeszcze raz, tym razem trochę głośniej. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę domu, wciąż nie rozumiejąc, ale zaczynając akceptować – że pomimo tego absurdu – mój mały kundel do mnie mówi.
„Pośpiesz się Pszemek, nie ma wiele czasu.”
Usiadłem w salonie, wciąż zszokowany całą sytuacją. „Co do kurwy...” powiedziałem patrząc na Kajtka gwałtownie kopiącego dziurę w trawniku, a następnie wyjmującego z niej hełm oraz coś w rodzaju zbroi. Założył go, a następnie znów zawył, ale było w tym coś głębszego, coś w rodzaju okrzyku bojowego.
Kajtek odwrócił się w moją stronę, w jego oczach była inteligencja której wcześniej nie widziałem. Widząc mój dyskomfort podbiegł w moją stroną. „Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi człowieka,” warknął przez okno wypinając klatę z dumą. „By ciebie bronić jest naszym prawdziwym celem.”
Nagle kobieta zaczęła biec ulicą krzycząc z niesamowitym przerażeniem, gdy coś czarnego przemknęło chodnikiem i wystrzeliło w nią, powodując że spadła na beton. Ta kreatura wbiła się w jej głowę rozcinając ją aż do momentu gdy kobieta przestała się ruszać. Wydaje mi się że to była Edyta, dziewczyna z którą chodziłem do podstawówki.
Czarna kreatura zatrzymała się, usatysfakcjonowana ze śmierci Edyty, następnie odwróciła się i spojrzała mi głęboko w oczy, jej pazury połyskiwały jaskrawą, czerwoną krwią.
„Pierdolone koty”, powiedział Kajtek, przygotowując się do walki
Zakładki