Astinus napisał
To niestety nie do końca tak fajnie wygląda. Jak popytasz ich na ulicy, to wszyscy są przeciwni, owszem. Problem polega na tym, że nawet będąc przeciwnymi zamachom, solidaryzują się ze swoimi braćmi. Czy to ze względu na wiarę, czy pochodzenie. Dlaczego nie wydają nam przyszłych zamachowców? Dlaczego, gdy dochodzi do burd czy nawet przepychanek słownych z udziałem kilku muzułmanów, po chwili całe ulice są ich pełne? Pokłócisz się z jednym, bo specjalnie zahaczył Cię barkiem, po kilku sekundach masz na głowie ich wszystkich z całej okolicy i wizję rychłego wpierdolu. Oni odczuwają tak silną więź na tle religijnym i narodowościowym, że choćby nienawidzili swojego sąsiada, który właśnie szykuje bombowy weekend w centrum handlowym, i byli przeciwni zamachom, to i tak będą siedzieć cicho. Bo to brat w wierze. Także to ich potępianie zamachów można sobie wsadzić, co najwyżej, w dupę.
Choćby nie wiem jak mocno nam wmawiano tę równość, o której piszesz, choćbyśmy wszyscy w to uwierzyli i starali się zapomnieć o różnicach między nami, to nic to nie da, ponieważ muzułmanie nie uważają nas za równych sobie i nigdy nie będą tak nas traktować.
Mój ojciec miał za młodu przyjaciela - Czeczena. Bracia na zabój. Tamten facet - normalny gość. Uczynny, pomocny, powiedziałbyś, że dobry człowiek. Żyjący w Rosji, w Moskwie, zintegrowany z rosyjską kulturą, pracujący, normalny obywatel. Myślisz, że co powiedział ojcu na temat konfliktów na tle religijnym? Żeby, w razie czego, nigdy nawet nie próbował się mieszać, bo on nie chce zabijać przyjaciela, ale jeśli będzie musiał, to dla Allaha to zrobi.