Czyli ślubu kościelnego nie weźmiesz?
Z całym szacunkiem do Ciebie, ale Ty jestes zwykła dupa, a nie niewierzący.
Wersja do druku
np. do wychowania chrześniaka w wierze i dawania mu świadectwa wiary. Może to być trochę ciężkie dla osoby niewierzącej.
Nie wiem co za różnica, ale można przestać/zacząć wierzyć w dowolnym momencie swojego życia.
osoba niewierząca może wziąć ślub kościelny.
Wyjść z kościoła też można w dowolnym momencie(dobra, wiem jakie warunki trzeba spełnić do apostazji, ale to żaden problem)
Ale lepiej być ubezpieczonym w razie w, co nie? = )
Pomijając cały ten bajzel związany z chrzcinami to podziwiam wszystkich ~13-20latków, którzy po prostu nie wierzą i chuj, ja się z tym gryzę od naprawdę długiego czasu, około 7 lat, czytałem jakieś filozoficzne książki o wierze żeby poznać różne stanowiska na ten temat, czytałem książki fizyków żeby ogarnąć trochę więcej na temat tego co nas otacza od strony naukowej i wyrobić sobie pewne zdanie - co z tego jak dalej nie jestem przekonany ani do wiary ani do niewiary, najbardziej skłaniam się ku agnostycyzmowi ale to też nie jest takie pełne przekonanie, nie mam pojęcia kiedy uda mi się dojść z tym do ładu, możliwe, że nigdy. Gdybym miał nie wierzyć to chciałbym mieć dowód, że nie ma w co wierzyć, analogicznie w drugą stronę dlatego nie potrafię po prostu stwierdzić, że od jutra jestem niewierzący/wierzący/ktokolwiek. Dlatego na ten moment zupełnie nie jest dla mnie problemem iść do kościoła w święta (nawet bardzo chętnie to robię te kilka razy w roku bo z roku na rok coraz więcej ciekawych jak i głupich rzeczy wyłapuję z kazań itd.) czy siedzieć przy stole wigilijnym, a z drugiej strony nie przykładam do tego wielkiej wagi. O ile takie wizyty w kościele mi nie przeszkadzają a jak już pisałem bywają pouczające i coraz bardziej mnie zniechęcają do kościoła to już od dawna się nie spowiadam i nie przyjmuję komunii świętej z tego tytułu.
Nie.
Po prostu osoba niewierząca ma tak bardzo wyjebane w to czy jest ochrzczona, czy ma bierzmowanie i czy weźmie ślub kościelny, że szkoda jej czasu na załatwienie apostazji. W ogóle, sugerowanie, że to jest jakiekolwiek zabezpieczenie jakby w ogóle "bycie zapisanym" do Kościoła gwarantowało cokolwiek, heh.
Trochę to. Z tym, że dla mnie w ogóle nie ma sensu chodzenie do kościoła, dlatego na żadne święta nie chodzę. Co najwyżej komunie, śluby czy tego typu uroczystości, żeby po prostu nie robić z siebie atencyjnej kurwy: "o patrzcie, ja to pierdolę i chodzić do kościoła nie będę". Wolę pójść i nie wdawać się z nikim w zbędne dyskusje.
Ja sobie tego tłumaczyć nie muszę. Wiem, czy i w co wierzę. Nie muszę się z tym obnosić, latać po kościołach i załatwiać jakieś śmieszne papierki do apostazji, bo na TORGu powiedzą mi, że nie jestem tru ateista.
Poza tym, mylisz pojęcie osoby niewierzącej. To nie jest osoba, która ma ciśnienie na wystąpienie z Kościoła. Ta osoba po prostu nie wierzy i nie rusza ją czy ma chrzest czy go nie ma; czy weźmie ślub kościelny czy nie. Po prostu.
Uprzedzając Twoje pytanie, dlaczego nie dokonam aktu apostazji: głównie dlatego, że kiedyś w przyszłości moja brzydka morda może spodobać się jakiejś kobiecie, która od dziecka marzyła o pójsciu do ołtarza w białej sukni. Dlaczego miałbym jej to uniemożliwić? Dla niej będzie to jakiś akt przed Bogiem, a dla mnie bardzo emocjonalna chwila, bynajmniej nie względu na obrządek religijny.
Dlatego ateista niekoniecznie musi dokonywać aktu apostazji. Po prostu nie rusza go to czy należy do społeczności Kościoła czy nie.
No właśnie ja powoli zaczynam oddzielać wiarę od kościoła, po prostu trzeba dojrzeć do decyzji, że można wierzyć po prostu w "coś" i to coś nie musi mieć imienia oraz rzeszy chwalących go wyznawców. Kościół w swojej historii miał za dużo momentów, które zdecydowanie mi się nie podobają jak chociażby to, że boskość Chrystusa zwyczajnie przegłosowano w 325 roku n.e co obecnie jest jednym z filarów wiary... I jak to mówił Hartman - Agnostycyzm to postawa uczciwości intelektualnej. Agnostyk mówi tak: gdyby Bóg istniał, oczekiwałby, że będę agnostykiem, bo naprawdę nie wiem. Jest pychą udawać, że się wie coś, czego się nie wie.
Dokładnie.
Dla mnie Kościół i wszystkie święta typu Wielkanoc czy Boże Narodzenie to bardziej czas na spędzenie czasu z całą rodziną, kultywowanie tradycji aniżeli jakieś pojednanie z Bogiem.
jeżeli istnieje, to Bóg a kościół to dwie różne sprawy
kosciol to biznes stworzony przez ludzi, ktory ma za zadanie trzepac hajs i jako tako trzymać ład i porządek wśród wierzących wiec mysle że stworzyciel(w jakiejkolwiek postaci i jezeli w ogole istnieje) nie ma z tym nic wspólnego. a hype na kosciół to rozrywka dla ciemnogrodu
To generalnie jeśli nie wierzysz w Boga i na przykład Boże Narodzenie to czas na spędzanie czasu z całą rodziną to dlaczego dzielisz się opłatkiem ?:] Tzn. przypuszczam, że to robisz, tylko teraz pytanie dlaczego skoro nie wierzysz ? Bo tak robią wszyscy ?
#Ja jestem wierzący, ale nie praktykujący, jak trzeba to pójdę do kościoła, ale do komunii świętej szedłem ostatnio z 8 lat temu, nie czuje po prostu potrzeby spowiadania się ze wszystkiego księdzu.
No cóż, to się wydaje oczywiste dla wielu z nas, niemniej jeśli ktoś był chociaż z grubsza wychowywany w tej wierze przez załóżmy te 18lat to moim zdaniem musi zająć trochę czasu zanim z pełną świadomością podejmie pewne decyzje w przeciwnym razie są one dla mnie hypem dla jasnogrodu parafrazując Twoje porównanie.
no tak wiadomo ze starsze pokolenia nie zmienią swojego poglądu bo byli tak wychowywani. naprawde nie wyobrazam sobie ze moja babcia (typowy moher) zmienia swój poglad bo jej życie polega na kosciele i wierze. ludzie sie nie zastanawiali bo po prostu wszyscy wierza, wszyscy chodza i tak musi byc, głowny cel: niebo. zmierzam do tego ze w terazniejszych czasach gdy wszystko staje sie bardziej logiczne i nauka idzie do przodu ludzie zaczynaja powazniej zastanawiac się nad sensem zycia i rozwazaja rózne kwestie co do zycia po smierci i do samego Boga. ciekawi mnie czy w blizszej lub dalszej przyszlosci bedziemy wstanie uzyskac chocby jakies wskazówki do tego co się dzieje po naszej śmierci ;p śmierc kliniczna to ciekawy watek no ale duzo nieśćisłosci dalej
troche offtop btw
Ja szczerze liczę na to, że jeszcze za mojego życia w Genewie wymyślą coś konkretnego...
@qSC
Jeśli o spowiedź chodzi to jest coś takiego podczas mszy jak spowiedź powszechna "Spowiadam się Bogu......." dlatego dublowanie tego uważam za bezsensowne, tym bardziej, że jeśli się dobrze orientuję taką formę spowiedzi u księdza jaką znamy wprowadzono dopiero w ~średniowieczu celem czego miała być wszechwiedza księdza o jego parafianach - kto kogo zabił, puknął czy okradł.
Bo tak jak wspominałem, nie czuję potrzeby robienia z siebie atencyjnej kurwy i pokazywania, że dla mnie dzielenie się opłatkiem jest totalnie bezsensu. Dodatkowo, moja matka jest wierząca (ale nie świętojebliwa), zważając na jej wiek i problemy z ciśnieniem - po co mam przysparzać jej dodatkowych nerwów? Tylko po to, żeby udowodnić komuś mój stosunek do tych rzeczy? Nie na tym to polega.
Nie jestem gimazjalistą, który mówi, że nie wierzy w Boga, bo przechodzi okres buntu czy dlatego, że to jest modne. Takie są moje przemyślenia i nie potrzebuję tego okazywać na każdym kroku. Nie widzę też niczego złego w tym, że podzielę się opłatkiem, co traktuję jako małą, trwającą minutę, tradycję.
###
Jednak zostałem w tej wierze wychowany i niektóre tradycje będę kultywował, ale nie dlatego, że tak nakazuje wiara chrześcijańska czy Kościół. Bo jak to sobie wyobrażasz? Zbieramy się przy stole, cała rodzina dzieli się opłatkiem, a ja wychodzę z pokoju i czekam aż mnie zawołają kiedy skończą? Po prostu podzielę się tym opłatkiem, dzięki temu unikam zbędnych dyskusji na temat mojej wiary. Nie muszę się z tym obnosić.