Zeimer napisał
Wprost przeciwnie. Nie tylko można je mylić (ale nie specjalnie), ale nie należy się też tym przejmować. Lewaki z UE wmawiają ludziom, że rozróżnianie tych instytucji jest takie ważne i żeby się tego uczyli, zamiast zająć się poważnymi rzeczami. Na lekcjach typu wos też uczy się ludzi bzdur o Unii zamiast bardziej przydatnych rzeczy. Nie dajmy się zmanipulować.
Marna prowokacja. Na razie jedynym, który próbuje zmanipulować takiego typu wypowiedzią jesteś ty.
Bongo_Wongo napisał
W Unii licza sie dwie instytucje
Komisja Europejska ktora jest organem wladzy wykonawczej i Rada UE ktora jest ustawodawca. Reszta nie ma znaczenia
I tak i nie. Instytucje są jak naczynia połączone, najlepiej mieć wszystkie pod kontrolą, ponieważ większość się zazębia. Technicznie, jest to taka sama sytuacja jak w Polsce, nie ma podziału władzy a zrównoważenia się władzy. Co oznacza, że pozostają w ciągłej równowadze i wzajemnie się znoszą.
Bardzo charakterystyczny charakter ma właśnie Rada Europejska, ponieważ jako jedyna ma charakter polityczny. Generalnie całym mechanizmem administracyjnym zajmują się inne instytucję, ale najważniejsze decyzje dotyczące kierunków prowadzenia polityki UE i jej priorytetów są podejmowane na właśnie tych szczytach. Najbardziej elastyczny z organów, który de facto jest głową całego organizmy, ponieważ w jej skład wchodzą szefowie innych państw. Jeżeli ktoś naprawdę sądzi, że UE rządzi KE, PE, czy rada UE, a nie państwa członkowskie to jest to co najmniej naiwne. (pomijając fakt, że państwo państwu nie równe, albo klasyczne są równi i równiejsi. Jak kto woli.)
UE kręci się dookoła osi Paryż-Berlin-(Londyn)-Rzym, a to że pod decyzją typu ślimak to ryba podpisuje się ktoś inny, wcale nie oznacza, że posiada realną władzę nad Europą.
@edit
Zeimer napisał
Ciekawe, gdzie widzisz manipulację? A może obraziłeś się po prostu, bo twoja "mądrość" okazała się być nic nie warta? Powtarzam: istnienie Rady Europy, Rady Europejskiej i Rady Unii Europejskiej jako trzech oddzielnych instytucji jest paradoksem biurokratycznym i nie należy się nim przejmować, tak samo jak nie przejmujemy się faktem, że ślimak jest rybą.
Mhmm... Chciałem napisać to czy tamto, ale stwierdziłem że nie warto. Z dziecinnymi argumentami nie będę dyskutować. Tak na boku, jak na osobę która tak nie lubi argumentów pozamerytorycznych nie masz żadnych skrupułów aby z nich samemu korzystać. Hipokryzja w czystej postaci.
Zakładki