Nie czytałem o tym, ale ktoś tam mi mówił. Ponoć chodzi o to, że punktem odniesienia przy ustalaniu granic była rzeka, której bieg po czasie się trochę zmienił. Teraz w zależności od tego, czy granice uznalibyśmy w odniesieniu do biegu, który był w momencie ich ustalania, czy do obecnego, ziemia albo należy do jednych albo do drugich. Z tym że jedni chcieliby ten pierwszy wariant, a drudzy ten drugi, bo dzięki temu w innym miejscu prawdopodobnie zyskaliby inny kawałek ziemi, być może większy, na którym im bardziej zależy. Dlatego kłócą się o to, którego ustalenia się trzymać, a tej ziemi nikt nie chce, bo to byłoby równoznaczne z przyjęciem tej drugiej opcji podziału.
Wg mnie nie ma to większej racji bytu. Nikt tego nie uzna z powodów, które wypisał Haan. Chyba że jacyś pigmeje, którzy i tak nie wiedzą o co chodzi, albo Rosja dla jaj, żeby zrobić na złość Europie. Skończyć się może tak, że ktoś tam postawi serwerownię na której będzie uprawiał masowe piractwo, twierdząc że skoro ziemia jest poza jurysdykcją jakiegokolwiek innego państwa, to można mu skoczyć. W końcu nasza kochana Socjalistyczna Unia Republik Europejskich, albo ktoś inny, się wkurzy i zacznie wywierać presję na Serbach i Chorwatach, żeby rozwiązali tę kwestię. W efekcie, oczywiście po paru przepychankach, ktoś sobie nagle przypomni, że jednak ta ziemia jest jego i wyjebie ten tworek w kosmos. A gość, który wpadł na ten pomysł, poprosi o azyl na jakiejś bananowej wyspie i do końca życia będzie leżał pod palmą i spijał drinki za hasj, który zdąży na tym zbić.
Zakładki