Gast napisał
Mistyk, ja mam pytanie - o ile śmieszy mnie wiele przedziwnych pierdoleń kobiet, typu hurr durr wyrównywanie płac kiedy na większości stanowisk, nie tylko fizycznych to spora część mężczyzn wyrabia większą normę, daje większą jakość usług, o tyle Twoje totalnie seksistowskie pierdolenie typu "ja się spełniam zawodowo, dziewczyna ma ugotować, sprzątnąć, zająć się dzieckiem i jeszcze dupy dać" mnie na prawdę wkurwia
Czytaj z zrozumieniem. Napisałem, że uważam, że jeżeli ojciec jest żywicielem rodziny i dajmy na to 10 godzin dziennie poświęca na pracę i dojazdy, do tego wykonuje w domu naprawy, dba o samochód i ogólnie zajmuje się rzeczami, które wymagają męskiej ręki to w zamian może oczekiwać obiadu i wysprzątanego domu gdy wróci po tych 10 godzinach z pracy, chyba wystarczająco czasu dla kobiety na ogarnięcie spraw domowych. A po przyjściu z pracy oczekuję, że zajmie się także mną, a ja nią. Uważam, że kobieta powinna mnie wspierać, chcę widzieć w jej oczach szacunek za to że utrzymuję rodzinę, a nie pretensje, że sąsiad ma lepsze auto a koleżanka nowe futro. Chcę, żeby zajęła się w tym czasie dzieckiem, a jak wrócę chętnie jej pomogę. Poza tym gdzie napisałem, że kobieta nie może realizować się zawodowo ? A niech się realizuje ! Napisałem przecież, że jeśli kobieta także pracuje to jestem za podziałem obowiązków. Ale priorytetem jest wychowanie dziecka i zadbanie o dom, bo uważam że to jest ważniejsza rola kobiety niż realizacja zawodowa. Do tego została biologicznie przystosowana i taka zawsze była jej rola - kobieta dbała o dom i potomstwo a mężczyzna chodził na polowanie. To w dzisiejszych czasach strasznie skrzywdzono kobiety tworząc feminizm i piorąc im mózgi, że mają być jak faceci ( stworzone w zamyśle zwyrodnienia i rozbicia rodziny ). A prawda jest taka, że w większości tych nowoczesnych karierowiczek prędzej czy później i tak włącza się instynkt macierzyński, który u kobiet jest bardzo silny i następuje wewnętrzny konflikt między instynktem a programowaniem społeczeństwa i taka kobieta często ma potem straszne problemy psychiczne i wcale nie jest szczęśliwa. A jeżeli Twojej kobiety na to nie stać, aby się tym zająć i "jeszcze ma ci dać dupy" jak jakiś przykry obowiązek, to szczerze współczuję, zarówno jej jak i Tobie.
Gast napisał
także - czy Twój ojciec był tyranem i wymagał od matki podejścia, jakie Ty preferujesz czy skąd Ci się to wzięło?
Nie, wręcz przeciwnie. Moje poglądy opierają się zarówno na własnych doświadczeniach, obserwacji otoczenia jak i relacjach bardziej doświadczonych mężczyzn ( a także i kobiet ), które są kopalnią wiedzy i mogą zaoszczędzić straty lat przez swoją niewiedzę. Chcę, aby taką rolę przyjęła moja kobieta i to moja wizja. Jeżeli Ty wolisz taką nowoczesną, wyzwoloną kobietę, której wmówiono, że powinna "założyć spodnie" to Twoja sprawa. I jesteś w ogromnym błędzie i robisz sobie krzywdę myśląc, że to jakaś tyrania. Kobieta świadomie może chcieć czułego pantofla, ale podświadomie zawsze będzie chciała twardego, silnego samca alfa ( czego często świadomie nie przyzna, ale to dlatego tyle kobiet zostawia dobrych i czułych facetów i ucieka do "bad boya", bo on jej dostarcza silnych emocji, podświadomie czuje, że jest silny ) i jest to kwestią odpowiedniej habituacji aby tak "poprowadzić" kobietę w związku ( znając jej podświadome mechanizmy, których ona najczęściej nie jest świadoma ), że będzie niesamowicie szczęśliwa mogąc być dla faceta takim wsparciem i ostoją rodziny. Mimo, że świadomie będzie dążyć do zrobienia z Ciebie pantofla nie można na to pozwolić, bo wtedy ona automatycznie straci do Ciebie popęd seksualny, gdyż pokażesz jej, że jesteś słaby, bo dałeś się spantoflić. W kobiecie są jakby dwie istoty ( uogólniając, podświadoma i świadoma ) i obie chcą czegoś innego ( świadoma chce czułego romantyka, troskliwego misia, a podświadoma twardego samca alfa ). Kluczem do sukcesu jest balans, habituacja i nie okazanie słabości. Co nie ma żadnego związku z jakąkolwiek tyranią. Kobieta w takim związku, dobrze "prowadzona" ciągle czuje podniecenie na myśl o Tobie i jest prawdziwie szczęśliwa.
Gast napisał
Masz przekonania, jak ludzie 100 lat temu, Ty kobietę to chyba co najwyżej znajdziesz w obecnych czasach w głębokiej wsi na wschodzie, bo tam będziesz mógł zaimponować, a i tak jak się przyzwyczai, to się pewnie Tobą znudzi, chyba że brzydką weźmiesz.
Wbrew pozorom zostało jeszcze trochę, w moim widzeniu, bardzo wartościowych. A tego, że może mnie zostawić jeśli w jej życiu pojawi się ktoś z np. dużo większymi zasobami, bardziej przystojny czy lepiej potrafiący "zagrać" na jej hormonach jestem całkowicie świadomy. Jeżeli taki "lepszy model" będzie do wzięcia ( a co dopiero dajmy na to milioner ) to wiem, że mogę nie mieć szans i że instynktownie mnie na niego wymieni i jestem tego świadomy. I nie będę jej miał tego za złe, po prostu był lepszy, z większymi zasobami itd. I tyle. Niewiele można z tym zrobić. No i też jak mogę mieć jej za złe, że chciała lepszego życia, wykorzystała szansę ? W takim wypadku to sobie mogę zarzucić, że nie udało mi się osiągnąć tyle, żeby z nim konkurować, lub chociaż stworzyć wizji tego w przyszłości, która miałaby szansę ją zatrzymać ( chociaż najczęściej, gdy kobieta ma do wyboru kogoś na szczycie a kogoś, kto dopiero pnie się na szczyt, wybiera tego pierwszego, az tego drugiego usiłuje zrobić tzw. orbitera, czyli koło zapasowe w razie niepowodzenia ). Pocieszeniem tylko jest to, że wokół milionerów kręcą się takie zawodniczki, że raczej jest to rzadki scenariusz ( rodem z 50 twarzy Greya, tu już miliarder zakochuje się w prostej dziewczynie, dlatego kobiety odczuwają takie emocje czytając o tym, bo same marzą o takim miliarderze kóry je "wyzwoli", a nie oszukujmy się, zasoby dla kobiety grają tu główną rolę [ gdyby pan Grey nie był miliarderem to byłby to dla nich zboczony perwers który ją gwałci i skończyłoby się to pozwem i więzieniem, ale że to miliarder to jest to podniecające, romantyczne i pociągające, nie oszukujmy się ] ).
Zakładki