Witam, na pewno każdy spotkał się kiedyś z określeniem Polaka Cebulaka.
Jako, że problem nie dotyczy konkretnego regionu Polski, czy też ludzi o jakimś zabójczo małym statusie finansowym (bo i bogacze mogą być cebulakami) to myślę, że każdy może tu opisać historię swoją, swoich znajomych lub po prostu zasłyszaną, by dać innym możliwość pociśnięcia beki i dostrzeżenia jacy niektórzy ludzie w tym kraju są popierdoleni :)
1 historia - Ziomeczek mówi, że musi jechać coś odebrać z Łodzi i proponuje darmową przejażdżkę z nim i przy okazji jakieś kino, żarło (na swój koszt już rzecz jasna). Kilka dni później okazuje się, że zamiast do Łodzi musi jechać do Wrocławia i pyta czy w takim razie też jedziemy. Ja oraz kumpel odpisujemy, że o ile dalej za free to jasne, jedziemy. Ja dostaję smsa zwrotnego, że chociaż 20 zł mógłbym dać, a ziomek takiej propozycji nie dostał. Odpisałem, że nie mam w tym wyjeździe żadnego interesu poza dotrzymaniem mu towarzystwa więc nie będę bulił to mnie jeszcze od żyda zezwał, a ostatecznie i tak pojechaliśmy.
2 historia - Rzecz dzieje się w Radomiu - mają tam organizowaną Wigilię na jakimś deptaku. Miasto funduje napoje, jedzenie, by bezdomni oraz ludzie, którzy nie mają z kim spędzić tego wieczoru, mogli poczuć magię świąt. Jak wyglądała pierwsza edycja? Zanim biskup w ogóle pobłogosławił stół ludzie już się na niego rzucili jak świnie. Rok później wzięli wolontariuszy, którzy pilnowali, by nikt nie dotykał jedzenia przed końcem modlitwy. Amen było swojego rodzaju startem, ludzie rzucili się na żarcie, napoje i zamiast chociaż usiąść i to zjeść ładowali to wszystko do torebek i wracali do siebie na wigilię. Ci którzy przyszli 30 sekund później jedzenia już nie znaleźli, ale brali komplety talerzyków plastikowych czy też obrusy. Jak dla mnie niesamowite kurewstwo, by zabierać nawet bezdomnym jedzenie. Oczywiście większość ludzi na zdjęciach to osoby o typie albo starego PiSowca albo Mamuśki, która zabrała dzieciaki, by razem z nimi przynieść żarcie do domu.
Biskup daje sygnał do startu
Sraki zbierają wszystko co mają w zasięgu łap
Prototyp Piłsudzkiego po prawej stronie wyraźnie smutny, że nie ma nic do jedzenia, mimo podjebania dwóch napojów
Odsuń się Pan, bo podj***łam napój
Chodźcie dzieci na deptak, zaje**emy kilka pizzerek
Tytka z Lidla i lecimy
3 historia - Ta już dotyczy mnie. Gdy chcemy sobie z kimś wieczorem wypić kawkę, a normalne kawiarnie czy coś już są pozamykane to udajemy się na Orlen. Są tam dwa rozmiary kawy - 210 ml za 4,80 oraz 420 ml za 7,20. Ich automat i tak leje porcjami 210 więc nalewając duży kubek musisz wcisnąć przycisk dwa razy. Zakładamy, ze dwie osoby chcą kupić małą kawę więc płacimy za dużą i nalewamy dwa małe kubki. PROFIT! Ale też trochę cebulacki :D
4 historia - Stoimy raz z dwoma ziomeczkami i palimy fajkę przed wejściem do pubu i jakiś gruby koleś z mordą wyglądającą jakby ukradł dodatkowy chromosom zaczyna iść w naszą stronę. Jeden z kumpli mówi, że go zna. Okazał się być jakimś wiecznym fajkowym żulem z jego osiedla. Oczywiście a jakże typek podszedł i spytał o fajkę. Ziomek powiedział, że nic nie dostanie, najwyżej pojarać mu możemy. Przystałem na ten układ i powiedziałem, że mu dam końcówkę. Kręcił się dookoła nas i co chwilę patrzył czy przypadkiem o bucha za daleko nie ciągnę, w końcu podszedł, dostał pojarę i teraz najlepsze: EJ CHŁOPAKI! DACIE MI TEŻ SWOJE POJARY? Szczyt :D
5,6 historia - Kumpel wyczaił ostatnio w Łodzi, że rozdawali Nestea o smaku truskawkowym gdzieś tam na ulicy. Oczywiście podchodzili, brali, ładowali do plecaka, robili kółko żeby wziąć następne.
Podobna sytuacja zdarzyła mi się po koncercie Trivium w Warszawie - przed wejściem stał karton, w którym ludzie zostawiali swoje napoje, bo ochrona ich nie chciała z nimi wpuścić. Wyszedłem z klubu koleś dał mi całą puszkę Monstera no i tak patrzę, że czemu by nie wziąć czegoś na potem. Wziąłem sobie colę, dziewczynie jakąś Nestea wyjąłem, kumpel ze swoją dziewczyną bodajże wzięli sobie duży tonic na pół. Za to mistrzem został nasz ziomek z miasta, który do swoich spodni moro naładował tych napojów, chyba z 10 butelek miał i jeszcze pod pachami. Nie mógł prawie wieloryb jebany utrzymać równowagi tak dziwnie nogi stawiał przez te przepełnione kieszenie, ale szedł potem dumny na parkingu i ŁOHOHOOH ile to ja napoi nie mam!
Otwarcie 2000 Biedronki w Łódzi 0:30 jaka zadowolona wielce sraka, która zdobyła z 5 czekolad o wartości 10 zł. Tyle wygrać, o boże.
Także widzicie, że problem Cebulactwa jest bekowy - dzielcie się swoimi historiami o cebulackim:
a) oszczędzaniu hajsu
b) oszczędzaniu hajsu
c) sposobach jak oszczędzić hajs
d) jak się nahapać w życiu
e) oszczędzaniu hajsu
Zakładki