Pewnie wiekszosc z was slyszala o zekomym uprowadzeniu polrocznej madzi.
Wiele mowili o tym w tv, radiu czy na portalach internetowych.
Obcy ludzie oferowali nagrode za jej odnalezienie.
Jak podaje Onet dziewczynka zostala odnaleziona. Niestety nie żyje.
Dziś wieczorem w Sosnowcu odnaleziono zwłoki półrocznej Madzi. Ciało odnalazła grupa Krzysztofa Rutkowskiego - dowiedział się Onet. Z informacji do których dotarliśmy wynika, że dziewczynka zginęła w wyniku wypadku, a ciało ukryła matka.
W godzinach wieczornych grupa detektywa Rutkowskiego odnalazła ciało półrocznej Madzi. Zwłoki dziewczynki były ukryte pod drzewem nad Czarną Przemszą. Miejsce wskazała matka dziewczynki.
Z informacji do których dotarł Onet wynika, że dziewczynka zginęła przez przypadek. Według relacji matki dziecko wypadło jej z kocyka w domu, uderzyło główką o próg i zmarło. Będąca w szoku matka ukryła zwłoki. Historia z napadem i porwaniem została przez nią wymyślona.
Informacje uzyskał od matki detektyw Krzysztof Rutkowski po "grze operacyjnej" jaką przeprowadził ze swoimi ludźmi. Według informacji do których dotarliśmy, matka zgodziła się na rozmowę wyłącznie z detektywem podczas której przyznała się do wszystkiego i wskazała miejsce ukrycia zwłok.
Informację Rutkowski potwierdził także na antenie TVP Info. Powiedział, że śmierć dziewczynki była nieszczęśliwym wypadkiem. To nie było zabójstwo. Madzia wypadła matce z rąk i uderzyła główką o ziemię, w wyniku czego zmarła.
- Dziecko wypadło jej z ręki. Później nie wiedziała co zrobić z nim. Zostawiła je przy drzewie, przy którym toczyły się poszukiwania. Były one niedokładne, dziecko nie było zakopane, leżało tuż przy drzewie - mówił Rutkowski. Dodał, że policja jest już na miejscu znalezienia dziewczynki. Dodał, że ojciec ani świadkowie nie wiedzieli o tym co się stało. Matka jest zatrzymana przez Rutkowskiego i czeka na przekazania policji. - Matka wyrażała żal - dodał dedektyw.
Magda zaginęła tydzień temu we wtorek wieczorem w Sosnowcu. Jej matka – jak mówiła być może w wyniku uderzenia - straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było w wózku.
Podczas przesłuchań matka mówiła m.in., że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi jakiś wysoki mężczyzna; podała jego pobieżny rysopis. Policjantom nie udało się zebrać wystarczających danych o cechach mężczyzny, dlatego nie przygotowali jego portretu pamięciowego. Jak się okazuje, to wszystko było nieprawdą.
W godzinach wieczornych grupa detektywa Rutkowskiego odnalazła ciało półrocznej Madzi. Zwłoki dziewczynki były ukryte pod drzewem nad Czarną Przemszą. Miejsce wskazała matka dziewczynki.
Z informacji do których dotarł Onet wynika, że dziewczynka zginęła przez przypadek. Według relacji matki dziecko wypadło jej z kocyka w domu, uderzyło główką o próg i zmarło. Będąca w szoku matka ukryła zwłoki. Historia z napadem i porwaniem została przez nią wymyślona.
Informacje uzyskał od matki detektyw Krzysztof Rutkowski po "grze operacyjnej" jaką przeprowadził ze swoimi ludźmi. Według informacji do których dotarliśmy, matka zgodziła się na rozmowę wyłącznie z detektywem podczas której przyznała się do wszystkiego i wskazała miejsce ukrycia zwłok.
Informację Rutkowski potwierdził także na antenie TVP Info. Powiedział, że śmierć dziewczynki była nieszczęśliwym wypadkiem. To nie było zabójstwo. Madzia wypadła matce z rąk i uderzyła główką o ziemię, w wyniku czego zmarła.
- Dziecko wypadło jej z ręki. Później nie wiedziała co zrobić z nim. Zostawiła je przy drzewie, przy którym toczyły się poszukiwania. Były one niedokładne, dziecko nie było zakopane, leżało tuż przy drzewie - mówił Rutkowski. Dodał, że policja jest już na miejscu znalezienia dziewczynki. Dodał, że ojciec ani świadkowie nie wiedzieli o tym co się stało. Matka jest zatrzymana przez Rutkowskiego i czeka na przekazania policji. - Matka wyrażała żal - dodał dedektyw.
Magda zaginęła tydzień temu we wtorek wieczorem w Sosnowcu. Jej matka – jak mówiła być może w wyniku uderzenia - straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było w wózku.
Podczas przesłuchań matka mówiła m.in., że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi jakiś wysoki mężczyzna; podała jego pobieżny rysopis. Policjantom nie udało się zebrać wystarczających danych o cechach mężczyzny, dlatego nie przygotowali jego portretu pamięciowego. Jak się okazuje, to wszystko było nieprawdą.
Co myslicie?
Zakładki