Przykładne z Was chłopaki, macie mój szacunek : )))
Wersja do druku
Przykładne z Was chłopaki, macie mój szacunek : )))
A ja bym zdradzil. Jak taka okazja to co szkodzi.
Oczywiscie gadam tak, jestem singlem, bylem w powaznym zwiazku niby 'pelnym milosci', a wszystko sie rozdupcylo i wydaje mi sie ze bylem walony w rogi.
Mimo to teraz, nawet jakbym byl w zwiazku, korzystalbym ile wlezie.
Jak nie czujesz wiezi emocjonalnej do tej drugiej osoby to splynie to po tobie jak po kaczce jesli ja zdradzisz wiec w tym momencie niema ryzyka ;)
Co do zdrady to ciężko powiedzieć. Raczej bym zdradził niestety z powodu przygód w przeszłości, gdyż pare razy mi sie kiedys zdazylo podczas wchodzenia w "związek" no niestety poleciały w obroty z innymi, i mam takie przekonanie ze 90% dziewczyn będzie to robiło więc czemu ja powinienem byc fair wobec nich? Sytuacja by była inna gdy bym poznał w chuj lojalną laske, ale znając moje szczęscie będe trafial na te "gorsze" jeśli mozna je tak nazwac.
Zadna laska nie zdradza z nudow, wiec nie masz sie co przejmować.
To co trzeba powiedziec: "Sory złotko, nic sie nie stało, wszystko jest ok"? Skoro sie one puszczaja, to czemu facet nei moze? Normalna sprawa, jesli one nie są fair to dlaczego ja mam taki byc wobec nich?
@Vegeta: idz sobie zwal na puszystych bo gwiazdorzysz
Nie gustuje w zdzirach. Na początku było ok. miłe, ładne, ogarnięte a tu nagle sie dowiaduje ze odwalają takie cos. Teraz trudno znaleśc jakąś laske która jest wporządku. A co do ranienia innych moze to kogos wkurzy, ale jak ktos został kilka razy tak "wyruchany" przez kobiete to trudno trzymac dystans do takich postępowań, co niestety krztałtuje nasz charakter. Niestety ja to tak odbieram ;/
Idąc Twoim tokiem rozumowania... może trafiałeś na takie, które zostały wcześniej zdradzane i zemściły się na Tobie xD
Jestem tego samego zdania. Widocznie Ty musisz coś odwalać skoro każda woli 'pójść w tango' z innym.
Imo zdrada się bierze z niezadowolenia jednej ze stron, więc jak się jest w nieszczęśliwym związku to lepiej albo to skończyć i wtedy hulaj dusza ile wlezie, albo jak się kogoś kocha to próbujesz to w jakiś sposób naprawić, a nie puszczać się za plecami partnera.
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym zdradzić swojego partnera. Sumienie zjadłoby mnie żywcem.
nigdy bym nie zdradził swojej kobiety, ponieważ musiałbym jej o tym powiedzieć i by ją to mocno zabolało, ale nie gnębiłoby mnie sumienie jakoś bardzo.
nie potrzebnie bym ją skrzywdził, a nie jestem w związku by robić skok w bok co jakiś czas
Panowie, jak jestescie nudnymi ludzmi bez wlasnego zdania, to sie nie dziwcie ze kobiety wam doprawiaja rogi. Mnie zadna nie zdradzila i wiadomo ze nie przyjmiecie tego do swiadomosci, ale da sie zatrzymac kobiete przy sobie nie wlazac jej w dupe.
szpiegował je i w miarę możliwości nie wypuszczał z pokoju pewnie
żartuje hehe żadnej nie miał
Aż przypomniały mi się historie z internetów jak to laska miała kolego-kochanko-fuckfrienda i przy okazji chłopaka. Jej "kochanek" lubił loda ze spustem do buzi więc ukochana często go robiła a później wracała do swojego narzeczonego. Kiedyś świeżo po dobrym lodzie z niezłym ładunkiem w jej ustach narzeczony zadzwonił i poinformował, że niedługo po nią będzie bo ma niespodziankę dla niej. Następnego dnia "kochanek" oglądał zdjęcia laski na fejsbuku jaka to wielka miłość i cudowna niespodzianka, i jak strzelają sobie ślimaka nad jakimś jeziorem jakieś 4h po tym, jak on spuścił jej się do papy XDDD
Tak tylko vegeta mi sie skojarzył jak to żadna go nigdy nie zdradziła bo on wie jak utrzymać babe przy sobie XDDDD
albo o tym po prostu nie wiesz http://static-cdn.jtvnw.net/jtv_user...b50f-25x28.png
Widzę ze temat zdrady się zaczął tak więc wtrąciłbym i swoje 3 grosze.
Do niedawna byłem prawiczkiem, aż w końcu poznałem dziewczynę z którą naprawdę nieźle się dogaduje, jednak ze względu na różnice wieku nie ma raczej szans na związek. Ja ledwo zacząłem studia i mógłbym 4 razy w tygodniu chodzić na imprezy, a ona od kilku lat już pracuje, jest po studiach i ma trochę inne priorytety. Niemniej jednak, dobrze się razem czujemy i ciężko nam przyznać, że raczej nie mamy przyszłości. Poza tym zaczęły się wakacje, wróciłem do domu, ona została i dzieli nas prawie 400km... Gdy byłem prawiczkiem, myślałem o seksie tak często, że napięcie jakie wokół tego się utworzyło sprawiało, że miałem problemy z erekcją przed pierwszym razem. Jednak to nic w porównaniu z tym co teraz czuje... 20 lat "czekania" a teraz znów abstynencja, przez wakacje może uda mi się 3-4 razy spotkać z M. Ona pracuje, ja znalazłem robotę na wakacje, do tego dość spory dystans... Wiem jak to brzmi, ale naprawdę dużo łatwiej było się obejść bez seksu gdy go nigdy nie uprawiałem. No i tutaj do gry wchodzi moja "była" A. W moim wieku i o naprawdę zaj... wielu atutach :) do tego wykazuje zainteresowanie i dzieli nas jakieś 10 a nie 400km. Niestety nie nazwałbym jej materiałem na dziewczynę, po prostu jej charakter mnie dobijał i musiałem zakończyć te znajomość. Jednak te 2 lata odkąd się przestaliśmy spotykać naprawdę zrobiły z niej jeszcze lepsza laskę...
Nigdy nie myślałem, że będę w sytuacji w której porównuje w taki sposób 2 dziewczyny, ale o niczym innym nie potrafię myśleć. Od tygodnia coś wymyślam by przesunąć spotkanie z wyżej wymienioną A., bo nie wiem czy w ogóle powinienem... Idealny plan to taki, że przez 3 miesiące mam "koleżankę" na miejscu, a potem wracam na studia i mam "koleżankę" tam... ale chyba to by było zbyt piękne, by było prawdziwe... Z jednej strony chujowo się czuje, oszukując 2 dziewczyny na raz, byleby tylko zaliczyć, a z drugiej strony... kiedy szaleć jak nie teraz?
Był ktoś może w podobnej sytuacji i napisze, że skończyło się to katastrofą i nie warto? Albo, że skończyło się ok i nie ma się co przejmować?...
Co do tej pierwszej, starszej dziewczyny to pocieszę cię że mam kumpla który ma 24 lata a jego dziewczyna 34 lata. Ten sam kumpel ma 23 letniego brata który jest z 44 letnią kobietą, żeby było ciekawiej matką swojego kumpla xD (no teraz już nie kumpla po tym jak mu mamuśke wyruchał)
Pierwsza para jest ze sobą koło roku, druga jakieś 2 lata i wyglądają na szczęśliwych ;d Więc nie przejmuj się wiekiem i próbuj, zawsze jest jakaś szansa.
Co do zdrady to nie polecam. Ja po takim numerze mega chujowo się czułem przez dłuższy czas+wyrzuty sumienia. Pannie niestety nie powiedziałem. Cały czas dusiłem to w sobie przez co stałem się podejrzliwy wobec niej i przestałem jej ufać co na dłuższą metę doprowadziło do rozjebania związku.
w sumie nigdy nie bylem w takiej sytuacji ale ciekawe jak by to bylo z sumieniem i nerwami, zastraszaniem, wmawianiem sobie 'a jak mnie wyda?' itd itp
Wasze dziewczyny/narzeczone też często myślą/mówią o dziecku czy tylko ja mam taki problem?
W ogóle czy to normalne, że nie chciałbym dziecka (no może za jakieś 10 lat)? xD
Problem jest tak ze wiekszosc bab jak slyszy slowo dziecko tk widzi berbecia biegajacego miedzy nogami i nic wiecej ;/
Akurat moja ma brata i siostrę którzy są starsi o 10 lat i mają już 5 i 3 letnie dzieci. Ona dość często-gęsto siedziała z nimi całe dnie (w sumie to razem siedzieliśmy, albo ja spierdalałem xD) i się nimi opiekowała i to już od urodzenia. Czasem wspomni, że chciałaby mieć takiego swojego ale ja wolę studia, praca, kariera.
Chyba każda dziewczyna myśli o dziecku (choć są wyjątki). Ja swojemu też gadam o bobasach (przyzwyczajam go z myślą, że to go raczej nie ominie xD). Z resztą to chyba nie jest złe? Świadczy o tym, że kobita myśli o Tobie poważnie i chce żebyś w przyszłości był ojcem jej dzieci. Jeżeli mówi o nich zbyt często i czujesz, że tym sposobem próbuje wywrzeć na Tobie presję to powiedz jej prawdę, że owszem będą, ale jeszcze nie teraz. To, że jeszcze nie jesteś gotowy na zakładanie rodziny jest jak najbardziej normalne. Mężczyźni dorastają do ojcostwa później, w kobietach instynkt macierzyński jest praktycznie od dziecka, więc jak już spotykamy odpowiedniego faceta to prawimy mu o ślubie, dzieciach itp :D
Ale ja jej ciągle powtarzam, że dziecko dopiero jak skończę studia i znajdę pracę, żeby to dziecko w wychować w lepszych warunkach a nie z samą maturą i 1.2k/miesiac. Wychodzi na to, ze ona mysli jak kobieta (jak najszybciej dziecko, poki młoda) a ja mysle jak facet (jak najwiecej zarobic i zapewnic byt rodzinie) wiec chyba wszystko normalnie.
ja ostatnio też myślę dużo o dziecku i co spotykam jakieś bejbi to aż mi się łzy pakują do oczu, haha, ale się porobiło :f
mój facet chyba podobnie do Ciebie myśli (w sensie, że dziecko to jeszcze HOHO czasu), aczkolwiek jakby się zdarzyło tak, a nie inaczej to nie byłoby problemu
skoro Ci tak kobieta mówi to musi mieć mega poczucie bezpieczeństwa przy Tobie i naprawdę brać to wszystko na poważnie
ja jestem tak mega zakochana, że właśnie ciągle mi po głowie chodzi a to zaręczyny, a to bejbi, a to ślub, a blabla
zresztą sama siebie nie poznaje:D ale gdy mówię o tym sporo mój chłopak chyba czuje jakieś wywieranie presji czy coś tego typu, więc chwilowo się staram uspokoić z tymi tematami, aby wszystko wyszło od siebie kiedyś tam ;x
ja do niedawna myślałem, że nie ma opcji
ale no, jakoś tak... myślę, że z tą bym mógł, jakby nas było stać, stabilne dochody itp
ale cóż
>miej 19 lat
>marz o dziecku
w ogole po co sie zareczac i zenic przed 25 r.ż? tzn tam Kokodzambo pewnie na to juz stac ale ogolnie jak widze jakies pary bez dziecka zareczajace (co pozniej czeeesto zrywaja) i hajtajace sie w wieku <25 to ich za chuja nie rozumiem xd
ale wg moich przemyslen: 1) facet znalazl sobie loszke, ktora w skali 1-10 jest wyzej od niego i boi sie, ze spierdoli;
albo 2) proste zabezpieczenie, zeby nie bylo wstydu jak sie wpadnie xd
A co złego w ślubach < 25? Ja jestem już 2 lata po ślubie a dopiero 24 skończyłem. Życie jak w madrycie, na prawie wszystko mnie stać bo 2 osoby pracujące w domu. Wracam po robocie do domu to mam zawsze obiad, seks bez zabezpieczeń ile tylko dusza zapragnie. Wspólne weekendy nad wodą, co jakiś czas tylko rodziców odwiedzamy.
A może to ja trafiłem na kobietę ideał?
Mam zajebista rodzinke.
Wlasnie trwa wielka dyskusja miedzy ciotkami, tesciowa, babkami. Temat dyskusji? "Jak nazwac i gdzie chrzest".
Co smieszne - one gowno maja do powiedzienia, rodzina mojej wybranki to w duzej mierze mohery, stad tego typu zachowanie.
Nie przyjmuja do wiadomosci, ze za zadne skarby z moja przyszla zona nie wezmiemy dzieciaka do przybytku tej mafii w sukienkach.
Chyba bede zmuszony sie z nimi mocniej poklocic i zerwac kontakty. Corce szwagra, ktory ma dosc luzne podejscie na temat wiary, babka nagadala, ze przez jej ojca beda sie wszyscy smazyc w piekle(dziewczynka miala wtedy 4 latka)
Also - jeszcze nieco ponad 7 miesiecy :).
moim zdaniem nie ma co kręcić awantur, bo to tylko pogorszy sprawę. Najlepiej zlać ich z góry na dół, chyba że zaczną przeginać.
Imo życie w stałym konflikcie z rodziną, to niezbyt dobra opcja. I z moherami nie ma co wchodzić w polemikę, trzeba postawić ich przed faktem dokonanym i tyle.
Gdybym był na tyle obrotny i mało ambitny i w wieku 20lat poszedł robić za korpo-szczura z jakąś pensją 3~k/miesiąc to ożeniłbym się dawno temu. Nie wyobrażam sobie mieć pierwszego dzieciaka później niż za 2-3 lata.