Wiadomo że to tylko zabawa a ten jakieś problemy że nie działa...
jakby czytał uważniej to by mnie. nie wkur... zirytował
Wersja do druku
Wiadomo że to tylko zabawa a ten jakieś problemy że nie działa...
jakby czytał uważniej to by mnie. nie wkur... zirytował
kurna mam ochote sie przestraszyc, dajcie cos fajnego
kurde, dobre są te historyjki podoba mi się to, tym bardziej jak się siedzi samemu w domu :D i pod koniec opowiadania jest link do czegoś :D:D:D:D
jesli bylo to sorki :P
Wii
Miałem urodziny kilka tygodni temu. Muszę przyznać, że wypadły znakomicie. Dostałem mnóstwo prezentów od rodziny, a moi przyjaciele także nie skąpili podarunków. Byłem bardzo zadowolony, ponieważ dostałem czterysta dolarów w gotówce oraz sto pięćdziesiąt dolarów na karcie podarunkowej. Byłem z tego powodu szczęśliwy, ponieważ nie często mam dostęp do tak dużej sumy pieniędzy. A kiedy mam do niej dostęp i tak staram się oszczędzać. Dokładnie zastanawiam się przed każdym zakupem.
Rozmawiałem z moimi znajomymi, na temat tego, co mogę kupić za otrzymane pieniądze. W końcu zdecydowałem się kupić konsolę Nintendo Wii. Nigdy specjalnie nie interesowałem się grami video, ale po tym, jak u znajomego pograłem kilka godzin w Wii Sports stwierdziłem, że muszę mieć tą konsolę. Przesiedziałem cztery godziny w internecie, szukając najlepszej oferty. W końcu znalazłem na eBay'u. Sprzedający chciał za rzadko używaną konsolę jedynie sto dolarów. Nie zamieścił zbyt wielu szczegółów dotyczących samego obiektu sprzedaży, ale wstawił kilka zdjęć, na których wyglądała dobrze. Miałem nieco wątpliwości odnośnie kupna, gdyż użytkownik, który wystawił Wii na aukcję był zarejestrowany od niedawna, w związku z czym nie sprzedał jeszcze niczego i nie mógł udowodnić swojej uczciwości. Postanowiłem jednak, że dam mu szansę.
Kiedy przyszła paczka, zaważyłem coś dziwnego na pudełku od Wii. Wyglądało na to, że pleśniało przy krawędziach. Zlekceważyłem jednak to. Byłem podekscytowany myślą o grze na mojej nowej konsoli. Czym prędzej więc ją wypakowałem i podłączyłem. Na początku nie byłem pewien, co dokładnie zrobić. Kiedy system już się załadował zobaczyłem, że na dysku zostało mnóstwo rzeczy po poprzednim właścicielu.
Byłem szczęściarzem. Okazało się, że dawny właściciel kupił za pośrednictwem sklepu Nintendo (Virtual Marketplace - przyp. tłumacza) tonę gier. Miałem do dyspozycji Yoshi's Story, Super Mario 64, Mario Kart, Legend of Zelda, Super Mario World, i całą masę innych klasyków. Byłem w niebie. Grałem sześć godzin bez przerwy (tak, wiem - nie mam życia), dopóki nie zmęczyłem się i nie poszedłem do łóżka. Kiedy obudziłem się rano postanowiłem, że przeszukam całą konsolę i zobaczę, co jeszcze ma do zaoferowania. Wszystkie gry pochodziły ze sklepu internetowego Nintendo. Wyjątkiem był jeden tytuł.
Ikona wyglądała, jakby wystąpiły problemy z jej wyświetlaniem. W rezultacie, widoczny był tylko biały kwadrat. Nie chcąc przegapić potencjalnej zabawy, uruchomiłem grę. Kiedy kliknąłem na ikonę, zostałem przeniesiony do szarego ekranu, na którym wyświetlił się napisany czerwoną czcionką wyraz "persevero" (Później dowiedziałem się, że to hiszpańskie słowo, oznaczające "kontynuuj"). Kliknąłem na to słowo. Moim oczom ukazało się menu z czterema ikonami. Każda z ikon miała w sobie coś złowrogiego. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale były... niepokojące. Jeszcze raz niechęć przegapienia zabawy wzięła górę nad moimi obawami, tak więc zdecydowałem się wybrać jeden z symboli. Wybór padł na pierwszy z brzegu. Symbol przedstawiał leżące pod znakiem X, poziome linie, które przecinały koło. Kidy potwierdziłem wybór symbolu, zostałem przeniesiony do świata gry, łudząco przypominającego nasz świat. Na dodatek akcja rozgrywała się w mieście, które było odzwierciedleniem miasta, w którym rzeczywiście mieszkałem. Rozpocząłem w domu, który również był bardzo podobny do mojego. Gra nie przypominała żadnej, którą widziałem wcześniej. Kamera była przedstawiona z perspektywy pierwszej osoby. Kłopot w tym, że nie było tam żadnego celu. Miałem całkowicie wolną wolę, mogłem robić, co tylko chciałem. Wyszedłem więc z domu i zacząłem wędrować po wirtualnym świecie, tak łudząco podobnym do tego, w którym przyszło mi żyć.
Po dwóch godzinach gry zostałem wyrzucony z powrotem do menu. Zorientowałem się, że teraz znajdują się tam tylko trzy symbole.
Spojrzałem na zegarek, i zobaczyłem, że robi się późno. Postanowiłem więc pójść do łóżka, a do gry wrócić z samego rana. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Następnego dnia, tuż po obudzeniu się, pobiegłem do konsoli, żeby zobaczyć, co kryją pozostałe trzy symbole. Włączyłem grę i zostałem przeniesiony do menu. Wybrałem drugą ikonę. Przedstawiała odwrócony do góry nogami krzyż, z którego ramion wychodził trójkąt. Wybrałem go.
Gra, do świata której się przeniosłem wyglądała prawie identycznie tak samo jak ta, w którą grałem zeszłego dnia. Tym razem jednak, na ulicy pojawili się ludzie. Wydawali się nie mieć żadnych cech własnych, przez co wyglądali jak duża grupa poruszających się manekinów. Kontynuowałem zwiedzanie miasta, po czym ponownie zostałem wyrzucony do menu. Chciałem grać dalej, więc wybrałem kolejny symbol. Ten przedstawiał kwadrat w kole. Świat gry, w którym znalazłem się tym razem, wydawał się nieco odpychający. Wyglądał na ponury, a postacie poruszały się w ślimaczym tempie. Po rozejrzeniu się po okolicy dostrzegłem, że po ulicach są porozrzucane przedmioty, z którymi mogę wejść w interakcję. Większość z tych przedmiotów była nożami. Postanowiłem podnieść jeden z nich i zobaczyć, jakie czynności mogę wykonać za jego pomocą. Oczywiście, jedną z dostępnych opcji było dźganie. Postanowiłem zobaczyć, co się stanie, gdy pozabijam kilku mieszkańców-manekinów, poruszających się po mieście. Wyszedłem więc na ulicę i zacząłem ich dźgać. Zabrzmi to niesamowicie sadystycznie, ale było to całkiem zabawne. Kiedy kogoś dźgnąłem, ta postać padała na ziemię i wiła się w agonii, aby w końcu zniknąć.
To było dziwnie... satysfakcjonujące. Po dwudziestu minutach zabijania losowych cywili, zostałem ponownie przeniesiony do menu. Robiło się późno, więc stwierdziłem, że pójdę się przespać. Ostatnim symbolem zajmę się rano. Noc minęła podejrzanie szybko. Obudził mnie dziwny odór, dochodzący z mojego domu. Domyśliłem się, że zapach może wydobywać się ze śmieci, więc wyniosłem je. Po powrocie, włączyłem Wii, wybrałem grę i znalazłem się w menu, w którym znajdował się ostatni symbol. Był to po prostu X. Wybrałem go. Ponownie zostałem przeniesiony do znanej już mi wirtualnej rzeczywistości. Nastąpiły w niej jednak duże zmiany. Wszystko było zupełnie czerwone, a ja zacząłem grę z nożem w ręku. Pojąłem, co muszę zrobić. Biegałem po mieście i dźgałem niewinnych obywateli miasta przez około pięć godzin. Wtedy zostałem przeniesiony do menu. Było puste. Czułem się rozczarowany z powodu tak kiepskiego zakończenia. Postanowiłem zdrzemnąć się. Bądź co bądź, granie przez pięć godzin non-stop i dźganie ludzi za pomocą kontrolera Wii potrafi człowieka zmęczyć.
Zasnąłem. Miałem dziwny sen. Byłem sam w ciemnym pokoju, a w ręku trzymałem nóż. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Miał dziurę od kuli na czole. Podchodząc do mnie, wyciągał ręce. Stałem nieruchomo, nie wiedząc, co się dzieje. Mężczyzna, bardzo zniekształconym, wręcz demonicznym głosem powiedział: "Gratuluję. Wypełniłeś swoje zadanie".
Po obudzeniu się, poczułem, że smród, który czułem rano nie zniknął, a wręcz przeciwnie - nabrał na intensywności. Spryskałem pomieszczenie odświeżaczem powietrza i poszedłem zjeść obiad. Jedząc, sprawdziłem swojego maila. Zobaczyłem, że dostałem wiadomość od faceta, który sprzedał mi Wii. Otworzyłem ją.
"Gratuluję. Wypełniłeś swoje zadanie. Szczerze - Arnold Vonmarshall". Mocno się przestraszyłem. To były dokładnie te same słowa, które wypowiedział facet we śnie. Szybko stwierdziłem jednak, że to tylko przypadek, i kontynuowałem swój dzień. Smród, który czułem wcześniej, stał się jeszcze mocniejszy. Postanowiłem rozejrzeć się, i poszukać jego źródła. Przeszukałem cały dom. Zapach dochodził z piwnicy. Zapaliłem światło i zszedłem po schodach. Odnalazłem stos. Stos ludzkich ciał. Byłem przerażony. Patrzyłem na to ze zgrozą jeszcze przez chwilę, po czym pobiegłem na górę, żeby to wszystko przemyśleć i postarać się poukładać w sensowną całość. Po jakiejś godzinie czy dwóch bezmyślnego patrzenia się w ścianę, postanowiłem zejść na dół raz jeszcze i dokładniej przyjrzeć się sprawie. Powoli otworzyłem drzwi i zacząłem schodzić po schodach, w kierunku ciał. Wtedy zauważyłem, że coś jest przypięte do poręczy schodów. Wydruk jakiejś firmy z Houston. Na dole widniało nazwisko Arnold Vonmarshall. Czym prędzej pobiegłem na górę, i zacząłem szukać informacji o tym człowieku za pomocą Google. Dowiedziałem się, że Arnold Vonmarshall zabił nożem dwadzieścia trzy osoby w małym, niemieckim miasteczku, po czym popełnił samobójstwo. Zdarzenie miało miejsce ponad cztery miesiące temu.
Tuż po tym, jak przeczytałem tą wiadomość, usłyszałem głośne pukanie do drzwi. To była policja.
kurde
jak dla mnie mocne tylko troche "zfantazjowane"
Cytuj:
"PRYSZNIC"
Nigdy nie była strachliwa, a teraz jej młode jeszcze serce, biło jak oszalałe. Jej oddech próbował dogonić puls w szaleńczym biegu, u mety którego była pustka. Nie śmierć, nie życie. Pustka. I lęk. Ten sam, który sprawił, że źrenice Moniki stały się szerokie jak pięciozłotówki, a wargi pociągnięte delikatnie bladoróżowym błyszczykiem, drżały, muskając kasztanowe włosy. Te ostatnie, pozlepiane łzami i potem, zakrywały jej twarz. Siedziała w kącie, z podkulonymi nogami i ukrytą między kolanami głową- typowa postawa przerażonego na śmierć dziecka, którym już przecież nie była. Wraz z podjęciem decyzji o samodzielnym mieszkaniu z dala od rodzinnego domu, stała się dorosła. Może nawet zbyt dorosła, jak na zaledwie dwadzieścia jeden lat i psychikę nadwątloną rozwodem rodziców. Kochała ich oboje i ogień spalający kolejne mosty między nimi, parzył jej serce najgorszym możliwym płomieniem- niezrozumienia. Ale teraz nie to było najważniejsze. W tym konkretnym momencie, jej rodzina, jej mieszkanie, jej samodzielność, do cholery, jej całe dotychczasowe życie, było jak z innej galaktyki. Nierzeczywiste. Wyrwane z realiów. Realiów opanowanych przez tańczące na pustych, białych ścianach cienie. Szydercze, paskudne. I złe. Tak... Bardzo złe. Do tej pory bagatelizowała to, co działo się wokół. Znikające nagle przedmioty, uczucie czyjejś obecności, w pustym przecież mieszkaniu. I chichoty w nocy. Nie przez ścianę, od sąsiadów. Zaraz przy jej uchu. Nie zwracała uwagi na to, że znajomi nie chcieli do niej przychodzić. Bo według nich, w tym domu panowała "dziwna atmosfera". Jedna z jej najlepszych przyjaciółek, w autentycznym przerażeniu wyznała jej, że zobaczyła na oknie twarz. Wykrzywioną w grymasie nienawiści twarz z pustymi oczodołami i wąską kreską w miejsce ust. Monika nigdy później nie widziała już koleżanki. Podobno wyjechała z miasta, bo słyszała głosy. Do tej pory, wszystko to można było zrzucić na bujną wyobraźnię, gapiostwo, czy zwidy. Ale nie teraz. Nie, gdy pośrodku jej pokoju, mały drewniany stolik tańczył w szalonych, rwanych podrygach, przesuwając się raz w lewo, raz w prawo, unosząc się na kilkanaście centymetrów, a następnie upadając z hukiem. Nie, gdy krzyż na ścianie zaczął drgać, a następnie obrócił się do góry nogami. I tak pozostał. Wbrew prawom fizyki i jakiejkolwiek logice. Głosy, dotychczas przytłumione i ciche, zaczęły wręcz krzyczeć wewnątrz jej głowy. Żadne sensowne zdania- słowa w dziwnych, brzmiących staro, językach, bluźnierstwa, przerywane jękami i okropnym rechotem. Na zewnątrz był środek dnia, ale jej pokój był pogrążony w ciemności. Nie mogła tego dłużej wytrzymać. Nie da już rady. Łzy spływały po jej policzkach cienkimi strumykami wprost do jej ust. Nie były słone. Były kwaśne jak ocet. Wzięła ze stołu wazon. Uderzyła nim mocno o podłogę, pozostawiając w dłoni niewielki odłamek. Była zmęczona, ale zdecydowana. Spojrzała ostatni raz na święty obrazek, który leżał tuż obok niej. Ciekła z niego krew. Przyłożyła odłamek do nadgarstka. Jedno cięcie. Jedno, zdecydowane cięcie i wszystko się... Skończyło. Prowizoryczny nożyk upadł na posadzkę, roztrzaskując się na dziesiątki małych kawałków. Monika rozejrzała się dookoła pokoju. Wszystko ustało. Nie musiała się ranić. To był koniec koszmaru. Wstała powoli, bo nogi rwały jej się do biegu. Byle gdzie, przed siebie. Poczuła się dziwnie spokojna. Pot sprawił, że jej zwiewna sukienka zaczęła jej ciążyć i przylegać do ciała. Jakkolwiek niedorzeczne by się to nie wydawało- pomyślała, że musi się teraz wykąpać. Przejść swoiste catharsis. Weszła pod prysznic i, zamykając uprzednio kabinę, odkręciła wodę. Strumień był przeraźliwie zimny, przekręciła więc kurek nieco na prawo, by ciecz stała się nieco cieplejsza. Niewiele to dało, więc postanowiła dokręcić kurek do oporu. Woda wciąż była chłodna, tylko po to, by nagle uderzyć w jej umęczone ciało strumieniem wrzątku. Krzyknęła z bólu i chwyciła za kranik, próbując zmienić jego położenie. Bez skutku. Skóra na jej plecach i ramionach była przeraźliwie czerwona, czuła jak jej mięso niemal gotuje się żywcem. Gorąca para wodna wypełniła jej płuca i utrudniała oddychanie, podczas gdy Monika próbowała otworzyć kabinę. Nie dała rady. Kolejne strumienie ognia uderzały o jej skórę, a ona konała w agonalnym bólu.
Następnego dnia, policja znalazła ją martwą pod prysznicem. Funkcjonariusze nie byli w stanie stwierdzić co się stało, ale zgodnie twierdzili, że to był najgorszy widok, z jakim kiedykolwiek się spotkali. Ciało Moniki było na wpół ugotowane, skóra z niektórych miejsc zeszła całymi płatami, a tam gdzie została, była pokryta pęcherzami, z których sączyła się krew i ropa. Na zaparowanej ściance kabiny prysznicowej widniał, jakby nakreślony palcem, pełen szyderstwa napis: "Ból zbawia". Zastanów się teraz, ile razy kładłeś gdzieś rzeczy, a potem znajdowałeś je w zupełnie innym miejscu? Ile razy wydawało ci się, że ktoś cię obserwuje? Ile razy słyszałeś w środku nocy dziwne odgłosy? W końcu, ile razy czułeś się nieco nieswojo, w swoim własnym pokoju? Oczywiście to mogła być tylko twoja bujna wyobraźnia, gapiostwo, czy zwidy. Na wszelki wypadek jednak zastanów się, zanim następnym razem odkręcisz ciepłą wodę pod prysznicem.
Co o tym myślicie?
Również potrzebuje czegoś mocengo po czym przejda ciarki i czego jescze nie bylo. nie musi byc z paranormalnych moze byc 4chan obojetnie cos chce sie przestraszyc, ze az sie zesram
"Niepokojące istoty"
Czy kiedykolwiek dostrzegłeś coś przelotnie kątem oka? Zwykły ruch wyłapany gdzieś w polu widzenia. Większość ludzi po prostu uważa to za cień spowodowany przez migotanie świecy lub kota zeskakującego gdzieś z mebli. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich ma racje.
Jednak jest coś, nieuchwytnego dla oka. Możemy łatwo to wyjaśniać powyższymi warunkami, lecz gdy czasem to się dzieje, czujemy, że coś jest nie tak. Dreszcze u dołu kręgosłupa, lekki ból w boku. Może nawet spowodować chwilową pustkę w głowie, po której nie pamiętamy co chcieliśmy zrobić.
Jeżeli którykolwiek z tych objawów kiedyś odczułeś, to może być powód do niepokoju. Nasze widzenie peryferyjne jest zaprojektowane do dostrzegania ruchu, nawet w ciemności. Zostało ono wykorzystane do obrony przed drapieżnikami w początkach naszego istnienia. I tak jak wiele aspektów naszego człowieczeństwa, pozostało, ale osłabione.
Ten widok kątem oka cały czas alarmuje nas o niebezpieczeństwie, i chociaż atak drapieżników spadł na liście dzisiejszych niebezpieczeństw, możemy mieć z nimi cały czas do czynienia. One nadal istnieją. Jeśli kiedykolwiek poczujesz dreszcze na plecach, nie koncentruj się na tym co zobaczyłeś kątem oka. Być może lepiej nie widzieć.
Ze strasznych to polecam Posag Aniola, Okno Tarasowe. Z ciekawych (imho best) to "drzwi" czy Dziewczynka z Fotografii.
ja najabrdziej lubie takie w postaci dziennkia acz nie dosłownie, po prostu bohater opisuje co sie dzieje bardziej to rozwijajac, chyba zaczynam od nowa czytac niektore bo to naprawde fajna sprawa
Zamieście to wszystko w jednym poście, jest noc chcę lekturke plx.
Niesamowita pasta, polecam ja przeczytac cala ze skupieniem, ja dopiero za 2 razem sie zczailem o co chodzi..Cytuj:
'' Drzwi ''
Zostałem adoptowany.Nigdy nie znałem swojej prawidzwej matki,zabrano mnie od niej gdy byłem jeszcze zbyt mały żeby ją zapamiętać. Kochałem jednak moją adopcyjną rodzinę.Byli dla mnie tacy mili.Jadałem dobrze, mieszkałem w wygodnym ,ciepłym domu i mogłem późno kłaść się spać.
Pozwólcie,że szybko opowiem o mojej rodzinie: po pierwsze ,moja mama-nigdy nie nazywałem jej ''Mamą''ani nic w tym stylu, po prostu zwracałem się do niej po imieniu. Janice. Nie miała nic przeciwko. Zwracałem się tak do niej już tak długo, że nie sądzę ,aby to nawet zauważała.W każdym razie,była bardzo dobrą kobietą. Myślę,że to ona wyszła z inicjatywą aoptowania mnie.Czasem,gdy oglądaliśmy telewizję opierałem się o nią,a ona drapała mnie paznokciami w plecy. Była jedną z takich hollywoodzkich matek.
Był jeszcze tata.Jego prawdziwe imię to Richard, ale on chyba niezbyt mnie lubił.Zwykłem nazywać go ''Tatą''desperacko pragnąć zyskać jego miłość.To nie działało. Myślę,że nieważne jakbym go nazywał, i tak nie kochałby mnie tak jak własnego dziecka. To zrozumiałe, więc nie naciskałem. Charakterystyczną cechą taty była jego niewzruszona srogość. Nie bał się uderzyć swoich dzieci gdy zrobiły coś złego.Zauwazyłem to, gdy na początku nie umiałem odpowiednio korzystać z toalety. Nie wahał się dać mi w tyłek. Cóz, jestem dobrze wychowany i myślę, że to dzięki jego metodom.
Wreszcie: moja siostra. Mała Emily była bardzo młodziutka gdy mnie adoptowano, więc byliśmy mniej więcej w tym samym wieku.No może ona była troszeczkę starsza.Jednakże lubiłem myślec o niej jako o młodszej siostrze. Rozumielismy się lepiej niż nie jedno rodzeństwo .Wieczorami długo siedzieliśmy i po prostu rozmawialiśmy. Coż , właściwie to ona gadała a ja po prostu słuchałem.Robiłem to bo ją kochałem. Mieliśmy mało pokoi,a ja,jako,że nie chciałem spać sam w salonie, spałem tuż obok jej łóżka, na podłodze. Odpowiadało mi to, gdyż lubiłem z nią przebywać i czułem potrzebę opiekowania się moją małą siostrą.
Wszystko zmieniło się w okropną środową noc.Byłem w domu i drzemałem, gdy Emily otworzyła frontowe drzwi.Dźwięk ten oprzytomnił mnie i poszedłem do salonu. Wtedy właśnie zorientowałem się , że jest środa. Nigdy nie byłem dobry w zapamiętywaniu dat i tak dalej. No dobra powiem to:moje poczucie czasu było OKROPNE! Niemniej jednak wiedziałem, że jest środa, ponieważ Emily wracała właśnie z kościelnego zgromadzenia młodzieży. Gdy weszła, przytuliła mnie, co zrobili również Tata i Janice.
''Jak drzemka?''spytała Janice, zawadiacko czochrając moje włosy.Potrząsnąłem głową i prychnąłem na nią, w sposób wskazujący,że też się z nią droczę.
''Nie rób tak''-powiedział ojciec szorstko i z powagą. Zamknął za sobą drzwi i odwiesił płaszcz.
''Po prostu żartowałem''- odwarknąłem pod nosem. Musiał mnie nie usłyszeć bo nie poczułem, żeby mnie pacnął. Następnie Emily poszła do naszego pokoju a ja zaraz za nią. Zaczęła opowiadać mi o swoim dniu. Wiecie...typowa ''gadka'' nastoletniej dziewczyny. Ale słuchałem jej, aby poczuła się lepiej.Po opowieści, Emily zasugerowała oglądanie telewizji. Przystałem na jej propozycję i wskoczyłem na kanapę gdy tylko poszła po pilota. Przewróciła oczami na moje dziecinne zachowanie i usiadła obok. Oglądaliśmy telewizję dopóki nie zaszło słońce. Emily była typem dziewczyny, która zamiast oglądać kreskówki i telenowele woli takie kanały jak National Geograpic czy Animal Planet. Ja tez je lubię, właściwie są jedynymi kanałami, które potrafią przyciągnąć moją uwagę.
Zrobiło się późno i Janice stanęła obok kanapy: ''Emily już pora spać, wyłącz telewizor i idź do swojego pokoju. Ty też''- powiedziała, wskazując na mnie. Emily wyłączyła niechętnie program, który oglądalismy i wstała. Gdy szliśmy korytarzem do pokoju, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak.
Dotarliśmy do pokoju i Emily zgasiła światło. Tak jak i ona, dostrzegłem kątem oka jakiś ruch.Dochodził zza okna,jednak zanim zdążyłem tam spojrzeć, coś co sądziłem, że tam było, zniknęło. Pozostałem jednak czujny. Ze względu na moją siostrę.
Leżałem tak w ciemności, jedynie cienka strużka światła z ulicznej latarni oświetlała lekko pokój.Mógłbym przysiąc, że od czasu do czasu słyszałem jakieś subtelne dźwięki zza okna...łamanie gałązek,chrzęst liści...I cały czas czułem mdlący smród krwi i potu. Przez większość nocy nie zmrużyłem oka.
Odgłosy za oknem zaczęły cichnąć a fetor opuścił mój nos.Poczułem ulgę. Moje powieki się zamknęły.
Niedługo potem usłyszałem głośny trzask po drugiej stronie domu. Natychmiast oprzytomniałem.''KTOŚ JEST W DOMU!''Adrenalina ogarnęła całe moje ciało.''Obudź się'' błagałem Emily.Obudziła się i jak tylko zobaczyłem ,że wstaje pobiegłem do pokoju rodziców.
Tata nie żył. Krew z jego rozerwanej szyi spływała na łóżko i podłogę. Zobaczyłem, że drzwi od łazienki są zamnknięte a zaraz przed nimi stoi człowiek.
Człowiek...nie czuję się komfortowo tak go nazywając....
Był wysoki i potężny. Odwrócił się i mnie zobaczył. W tym momencie przyjrzałem się mu dokładnie. Nie zapomnę tego.Jego oczy były wielkie, świdrujące i opętane żądzą.Nosił niechlujną brodę, która teraz ociekała krwią. Miał brudne ubranie i kamienną ,zimną twarz. Wtedy poczułem ten sam, wstrętny zapach potu i krwi co wcześniej, lecz teraz był wręcz przytłaczający.
Widział mnie. Widział i szczerzył krzywe żółte zęby w szerokim uśmiechu. Ten uśmiech mnie odrzucał.Już myślałem, że zginę, jednak on nagle odwrócił się w stronę drzwi łazienki kompletnie nie poruszony moja obecnością. Byłem przerażony i nie wiedziałem co robić. Po prostu wyłem i płakałem. Widziałem jak wyważa drzwi łazienki, która była jedynym schronieniem mamy. Widziałem jak podnosi wielką brzytwę,przecina ją i rozrywa na strzępy...
Następnie coś usłyszałem; ostatnią rzecz jaką chciałbym usłyszeć...Był to krzyk Emily dochodzący z tyłu. Morderca oderwał wzrok od zarżniętej matki i gapił się na moja małą siostrę. Wstał i szybko podążył w naszą stronę. Emily odwróciła się i zaczęła uciekać,a ja byłem zdziwiony, że minął mnie i poszedł prosto za nią. Dlaczego wciąż była w domu? Dlaczego nie oceniła sytuacji i od razu nie uciekła? Teraz jej los jest przesądzony a ja zostanę sam...
Pobiegłem za nimi, spodziewałem się, że mężczyzna od razu zabije ją tak jak zrobił to z resztą rodziny, ale myliłem się. Złapał Emily za ramię i szarpnął na znak, że ma nad nią kontrolę. Ciągnął ją po domu...Robiłem największy hałas jaki mogłem,mając nadzieję i modląc się by ktoś usłyszał moje wołanie o pomoc. Nie mógł jej zabrać. Nie ją.
Gdy mnie mijał oparłem się o ścianę i łkałem przerażony, ''Dlaczego?''.Nie odpowiedział, tylko pogłaskał mnie wolną ręką, podczas gdy Emily krzyczała w drugiej.''Dobry chłopiec''-znów wyszczerzył do mnie zęby i zaśmiał się potwornie. Podążyłem za nim do drzwi, gdzie zawlókł moją bezbronna siostrzyczkę. Otworzył je, wypchnął Emily na zewnątrz i zatrzasnął za sobą.
Siedzę teraz w moim domu, z okaleczonymi rodzicami, drżąc i łkając z bezsilności.On tam jest.Z Emily.Kto wie, co się z nią teraz dzieje.A ja nie mogę nic zrobić. Zrobiłbym , gdybym mógł, ale nie mogę. Goniłbym za nimi bez wytchnienia. Ale nie mogę. Spojrzałem w dół na moje łapy. Gdybym tylko mógł otworzyć drzwi...
To znalazł ktoś z Was tego Satan's Sphinxa?
Pamitam jak ktos podawal link rghost do BarelyBreathing exe.
Niby error 404 a teraz wbijam i ejst ; D
http://rghost.net/download/1230038/a...yBreathing.exe
bespośredni link download z rghost
BTW:
http://www.youtube.com/watch?v=BqxrY86FYN8
Jesli ktos z was zna rosyjski(to chyba rosyjski), bardzo bym prosil o przetlumaczenie napisow z tego filmu :
http://rghost.net/download/2474102/0...dc2fa/x3nU.mov
Właśnie wyłapuje fajniejsze creepypasty , zrzucam do worda i zrobie pdf ;d
dobre to ;] ej ale to jest pisane na faktach?
Oczywiście, przecierz ile to razy juz pies opowiadal jak jakas dziewczyne zabijal koles, albo ile razy straznicy swiatla w szpitalu psychiatrycznym byli?
Jezus, jakbys mogl to wez juz zstap z tego nieba, bo juz 2000 lat czekamy a nadal sie tacy idioci rodza
ocb ze "Straznicy swiatla"?
@down
ma ktos do tego linka?
taka pasta o strażniku co on jest w jakimś tak szpitalu i jak się z nim pogada to będzie się jakiś różaniec miało co ci pompoże wykonywać wybory w życiu
Ja wiem, że cięte riposty należą teraz do tego trendu pośród ludzi w większości ułomnych, ale także do tych normalnych, niemniej, zostaw to komuś, kto to potrafi.
Co do Pana, który prosił o serię strażników. Dostarczam, niestety w języku angielskim, mam nadzieję, że nie jest z nim u Ciebie kiepsko.
http://theholders.org/?Special:Series_List
@@BUMP@@
Nie chce zakładać nowego tematu, a chcę pogadać o pastach.
Dlaczego temat nagle ucichł? Czyżby nie było już pro elo gangsterów, którzy czytają pasty? Zostałem sam na wymarciu ?
Sam z chęcią bym chciał jak kiedyś posrać w gacie w nocy ;f
Ale już te najlepsze pasty się skończyły ;<
może wrzucę najświeższą.
Imo nic specjalnego. Temat się niestety wyczerpał.Cytuj:
TA LUSTRZANA NOC
Wyznam Ci szczerze, że moja historia nie ma dramatycznego punktu zwrotnego ani żadnego spektakularnego rozwiązania. Jeśli tego szukasz, nie kłopocz się czytaniem dalej. To opowieść o bardzo specyficznym momencie w moim życiu. Zdarzeniu, którego choćbym nie wiem jak bardzo chciał, nie mogę uznać za sztuczkę mojego przemęczonego mózgu, ani za chwilowy brak zdrowego rozsądku, który spowodowałby zanurzenie się w dziecięcych lękach.
Myślę, że strach przed lustrami musi być w dzisiejszych czasach dość powszechny. Pamiętam, że kiedy byłem mały obejrzałem jedną z tych telewizyjnych kompilacji horrorów. Tych, w których pomiędzy reklamami leciały różne krótkie i straszne historyjki. Z perspektywy czasu widzę, że nie była to najstraszniejsza rzecz na świecie i gdybym znowu to dzisiaj oglądał, zwołałbym kumpli i stłamsilibyśmy nasze wspólne lęki kpiąc z kiepskiego aktorstwa czy absurdalnej fabuły.
Jedyne co pamiętam z tych opowiastek to, że w jednej z nich facet był ciągle gnębiony przez zniekształconego, morderczego psychopatę, którego widział tylko kiedy spoglądał w lustro. Cała historia była typowym rozczulaniem się nad gościem, który wyczuwał obecność swojego prześladowcy w lustrze za sobą, odwracał się do niego i niczego tam nie znajdował.
Może powodem dlaczego zapamiętałem ją tak dobrze jest fakt, że działo się to krótko po tym jak usłyszałem, że moja mama umarła. Mówię, że usłyszałem, bo nigdy nie zobaczyłem jej ciała. Oglądałem telewizję (inny program) gdy doszedł mnie dźwięk jakby tłuczonej porcelany, po którym nastąpił głuchy odgłos z kuchni, dwa pokoje dalej. Nagły hałas nie był czymś nadzwyczajnym, ale pamiętam, że wyciągnąłem szyję i ujrzałem nogi mojej mamy rozciągnięte na kafelkach. Nie mogłem dostrzec nic poza tym, zasłaniała framuga drzwi. Na szczęście (tak przypuszczam), mój ojciec dobiegł pierwszy, nieco gorączkowo wykrzykując jej imię. Poderwałem się, lecz będąc sparaliżowany strachem nie wykonałem żadnego ruchu do przodu. Pamiętam, że powiedział mi bym został na swoim miejscu.
Lekarze powiedzieli nam, że wirus dostał się do jej serca. Pamiętam, że ojciec protestował krzycząc, że jeszcze nigdy wcześcniej o tym nie słyszał. Ja z resztą też nie, ale wciąż nie mogłem pogodzić się z jej śmiercią i pamiętam, że zacząło napełniać mnie uczucie przytłaczającego egzystencjalnego strachu. Tak jakbym ja lub ktokolwiek inny kogo znałem mógł nagle w każdej chwili obrócić się w kupkę prochu.
Mimo wszystko nie uważam, abym był bardzo bojaźliwym dzieckiem. Nie bardziej niż inni. I nawet mój lęk przed lustrami nie przebijał innych: strachu przed pająkami i zamknięciem w ciasnych pomieszczeniach. To, że lustra są dla ludzi źródłem strachu ma sens, tak przypuszczam. Jedną z podstatwowych oznak samoświadomości jest to czy dana istota rozpoznaje siebie w lustrze. Może wciąż tkwi w nas pierwotne przekonanie, że to co widzimy tak naprawdę nie jest nami, lecz naszym złowrogim widmem. Nie wspominając o scenach w horrorach, które się tym posługują. Osobnik pochyla się by obmyć twarz wodą, a kiedy się podnosi odchylając głowę jego odbicie jest zniekształcone w straszliwy sposób.
Właśnie wróciłem z imprezy z pobliskiego akademika. Mieszkałem w starym, wiktoriańskim domu, który wynajmowałem wspólnie z czwórką szkolnych przyjaciół. Byłem sam w domu, wcześnie opuściłem imprezę (jeśli wcześnie to dla was 2:00 rano) i moich współlokatorów wciąż nie było. Wbiegłem po schodach do pokoju, zmęczony i nie pragnący niczego więcej jak położyć się w łóżku i poczuć jak reszta świata zostaje z tyłu. Ale tak nie zrobiłem. W porywie sił, postanowiłem, że pójdę kilka kroków korytarzem do starej łazienki o nędznym wystroju, którą dzieliłem z dwójką współlokatorów. Była oświetlana przez jedną jarzeniówkę nadającą czarno białym kafelkom niezdrowy zielonkawy kolor. Wycisnąłem cienkie pasmo pasty na moją szczoteczkę i szybko wyszorowałem zęby zanim splunąłem do zlewu mieszanką nieco brązowej śliny i piany. Gdy spojrzałem w górę ujrzałem ją.
Stała za mną, w wannie, z ustami wykrzywionymi jak do krzyku, ale nie wydającymi żadnego dźwięku. Poznałem, że to moja mama, choć była groteskowym cieniem takiej jaką ja zapamiętałem. Całkowicie pozbawiona oczu, albo miała je całe czarnego koloru, bo oczodoły nie odbijały jakichkolwiek refleksów. Jej skóra była blada, prawie sina, a jej ciemne włosy wyglądające na zmoczone w wodzie, przylegały ściśle do głowy i opadały z przodu na ramiona w rzadkich pasmach. Jej usta właściwie nie krzyczały, były zbyt szeroko rozwarte. Niemożliwie szeroko, znacznie szerzej niż może normalna szczęka. Zdawała się mieć cienką, biała koszulę nocną, przemoczoną jak jej włosy, opinającą wychudzone ciało. Patykowate nogi wyglądały jakby miały się ugiąć pod jej ciężarem, podczas gdy ramiona wygięły się do tyłu dotykając ścian.
Widziałem ją tylko przez kilka sekund, zanim odwróciłem się krzycząc i upadając na plecy, trzasnąwszy głośno o wykafelkowaną podłogę. Wanna była pusta. Nie dochodził stamtąd żaden dźwięk, a teraz, gdy ucichło echo mojego krzyku mogłem słyszeć jedynie mój ciężki oddech. Nie wiem jak długo leżałem na podłodze łazienki. Jarzeniówka brzęczała matowo, a ja byłem zbyt przerażony żeby się poruszyć. W końcu usłyszałem z dołu dźwięk otwieranych drzwi, ponieważ zbieranina pijanych studentów i ich dziwek wpłynęła do środka prosto z nocy. Znaleźli mnie na podłodze i uznali to za zabawne, że zgonowałem pijany w łazience.
Nigdy więcej jej nie ujrzałem. Nigdy więcej nie chiałem jej ujrzeć i co dzień prosiłem, aby tak się nie stało. Są plotki o ludziach śmiertelnie przestraszonych, którzy potem są nawiedzani przez sny o tym jednym, jedynym zdarzeniu z całego ich życia. Również miałem sny, ale nie nękały mnie tamtym dniem.
Gdy umiera ktoś kogo kochałeś, starasz się zapomnieć wszystkie złe rzeczy o tej osobie, a w końcu twoje dobre wspomnienia o niej jednoczą się w miłości, którą dzielisz ze wszystkimi, którzy ją znali. Ale to nie to czuję w związku z moją matką. Byłem zbyt mały by mieć teraz, przesiąknięte nieskończoną miłością, wspomnienia z nią. Zamiast tego, jedyne co wspominam to jej twarz tamtej lustrzanej nocy.
Moja historia nie kończy się samobójstwem, ani niczym równie dramatycznym. Naturalnie myślałem o tym. Pewnego dnia próbowałem zapleść sznur wokół szyi i zacisnąć, tylko po to żeby przekonać się jakie to uczucie. Ale nigdy nie chciałbym tak odejść. To nie o to chodzi, że ja pragnę żyć. Najbardziej niepokoi mnie to, że nie wiem na pewno co dzieje się gdy umieramy. Nikt nie wie. Ale to co zobaczyłem w lustrze tamtej nocy sprawia, że chyba wiem.
Podbijam!
Trzeba przywrócić życie tematowi :)
Obserwator vol. 4
Jest już bardzo późno. Kompletnie zapomniałeś o wypracowaniu, które musisz oddać jutro rano. Ledwie dostrzegasz stawiane przez siebie litery. Wiesz, że mógłbyś z miejsca zasnąć, gdyby tylko ktoś zgodził się dokończyć to za ciebie.
Nagle do twoich pogrążonych w nocnej ciszy uszu dobiega głośny trzask. Hałas dobiega z sypialni rodziców. Dziwne, przecież o tej porze powinni już dawno spać. Musisz uważać, będziesz miał kłopoty, jeśli zobaczą, że o tej porze odrabiasz lekcje. Po chwili ciszy, kiedy już jesteś pewny, że to był fałszywy alarm – słyszysz ciche skrzypienie otwieranych drzwi. Szybko gasisz lampkę, by nie zorientowali się, że nie śpisz.
Ani mama, ani ojciec nie mają w zwyczaju zaglądać do twojego pokoju, kiedy wstają do łazienki. Na wszelki wypadek jednak wskakujesz pod kołdrę, co okazało się być dobrym posunięciem. Już po chwili ktoś delikatnie ściąga klamkę i cicho wchodzi do twojego pokoju. Widocznie musieli cię usłyszeć. Boisz się, ale jednocześnie starasz skupić na regularnym oddechu tak, aby wyglądać na pogrążonego we śnie od dobrych kilku godzin.
Rodzice zawsze byli surowi co do pory chodzenia do łóżka, ale to była przesada. Ten ktoś nie tylko przyglądał ci się pochylony nad łóżkiem, ale… zaczął cię wąchać!
Co im odbiło!? Czyżby to był ojciec sprawdzający, czy nie piłeś? A może mama podejrzewa cię o papierosy? Dlaczego zebrało im się na kontrolę rodzicielską w środku nocy? Czujesz, że zaczynasz się strasznie pocić, pod tą kołdrą jest tak gorąco, a w dodatku któryś z rodziców najwyraźniej gorączkowo szuka powodu, aby urządzić ci awanturę.
Ta chwila przeciągała się w nieskończoność, aż do momentu, kiedy poczułeś na szyi… kroplę śliny! Tego było za wiele, zaczynasz powoli kręcić głową udając przebudzanie. Ku twojemu zdziwieniu, w tym momencie niepożądany gość wybiegł z twojego pokoju i wrócił do sypialni zatrzaskując za sobą drzwi.
To zdecydowanie był wystarczający powód, abyś wyszedł i zapytał, o co im u diabła chodzi. Zawsze możesz powiedzieć, że dopiero teraz obudziło cię to dziwne zachowanie któregoś z nich.
Wychodzisz z pokoju. Decydujesz, że najpierw udasz się do kuchni, aby napić się wody. Na lodówce dostrzegasz kartkę. Podchodzisz, aby przeczytać, co tam jest napisane. Mija kilka sekund, zanim dociera do ciebie jej treść, i zanim ze strachu robi ci się ciemno przed oczami.
Ponownie słyszysz ciche skrzypienie otwieranych drzwi…
Stoisz wpatrzony w ciemny przedpokój oddzielający kuchnię od sypialni rodziców. Wiesz, że za chwilę zginiesz, a mimo to nie jesteś w stanie nawet krzyknąć. Po prostu patrzysz na niego, jak się zbliża, i zastanawiasz się. Tak bardzo chcesz wiedzieć, dlaczego nie zabił cię od razu, kiedy był w twoim pokoju? Może nie chciał tego zrobić? Może chciał tylko patrzeć, jak śpisz? Może… przychodził do ciebie od dawna? Tak bardzo żałujesz, że wstałeś, kiedy on jeszcze był w mieszkaniu. Nie miałeś prawa się o nim dowiedzieć, teraz za to zapłacisz.
Może on wyczuwa strach? Może dlatego wrócił kiedy przeczytałeś tę cholerną kartkę…
Rodzice mogli cię przecież uprzedzić, że nie będzie ich na noc…
Dobre były na początu, tera to jakiś kicz i nawet nie chce mi się czytać. Lubię takie o grach, tak jak tam było pokemon, to samo z tym polybius, a teraz to jakieś gówno samo
Niestety miejskie legendy (jak polybus) przerodziły się w durne historyjki w stylu "szedł lasem i zajebał go dziki mamut z czapką zimowo- od kiedy w lato nosi sie czapke zimowo??"
a szkoda;(
Cytuj:
"Bliżej"
Pamiętam, kiedy to się zaczęło. 14 dni temu. Siedziałem przed szkołą z kilkoma przyjaciółmi, po prostu, podziwiając piękne dni wiosny. Odchyliłem się do tyłu opierając się na rękach i spojrzałem na wszystkich moich znajomych. Coś wpadło mi w oko. Widziałem osobę która patrzy na nas zza płotu przez pole. Nie dałem nawet temu drugiej szansy, od razu to zignorowałem.
Widziałem go już trzy dni później. Tym razem, kilka kroków za ogrodzeniem, obserwował mnie jak wracałem piechotą do domu. Sądziłem, że to jeden z wielu miejscowych, którzy żyją wokół szkoły. Założyłem słuchawki, wcisnąłem play, i zapomniałem o całej sprawie.
Znowu trzy dni później. Widziałem go ponownie. Właśnie wychodziłem do szkoły. Był tam, około półtorej bloku ode mnie. Mogłem dostrzec tylko szczegóły, że był ubrany w brązową kurtkę do kolan, brązowy kapelusz, i że trzymał ręce w kieszeniach. Czułem jego wzrok na sobie. Wtedy przyspieszyłem kroku.
W drodze do domu, kiedy byłem na ostatnim zakręcie do mojego domu, zobaczyłem go. Na końcu mojego bloku. Powinien być wystarczająco blisko, aby pozwolić mi zobaczyć więcej szczegółów, ale jego twarz była skryta w cieniach, mimo, że słońce świeciło jasno. Nie widziałem jego twarzy. Ale czułem jak patrzy na mnie. We mnie. I zezłościłem się. Krzyknąłem na niego. Zakląłem go. I zacząłem biec w jego stronę. Nie wiem, co chciałem zrobić, ale byłem wściekły. Nawet nie odwrócił się, nie drgnął. Nie sądzę żeby nawet ruszył nogami. Ale kiedy się ruszyłem był dalej blok ode mnie. Teraz zabrzmi to dziwnie, ale uśmiechnął się. Nie wiem skąd to wiem, ale czułem że się uśmiechnął.
Następnego dnia był o pół bloku bliżej. Był na tyle blisko, żebym mógł poczuć od niego bijący prymitywny głód. Zawsze czułem się obserwowany. Zawsze byłem obserwowany. Był głodny. Żądał mnie.
Kiedy to piszę, on stoi na dole. W kuchni. Ciągle czuję jego wzrok na sobie, nawet jeśli oddziela nas podłoga. Czuję jego głód…
Jest coraz bliżej…
Nie ma już fajnych past :/
Chyba było.pl. Ludzie zapodajcie jakieś porządne pasty, a to albo jakieś niestraszne gówienka dodają albo dwuzdaniowe.
Witam witam!
Zapraszam do oglądnięcia mojego krótkiego filmiku-creepypasty (z góry wybaczcie za jakość nagrania)
http://www.youtube.com/watch?v=xTQdIEL4gPo
Miłego oglądania!
no w zeszle wakacje to bylo niezle, siedzia,o sie do 4 w nocy, czytalo te gowna, a potem strach do kibla pojsc ;d te wszystkie suicide mousy i w ogole... omfg D:
macie jakies creepypasty z pokemonami (tymi na game boya) bo slyszalem ze sporo tego powstalo :P
może więcej strasznych rzeczy?
Potwierdzam, przydałaby się reaktywacja tematu :D
O tak jeden z lepszych tematów dla mnie :d
Też jestem za ale wygląda na to że zostały wyczerpane pokłady past z internetu.
uprzedzam, że turbochujowe no ale nic nie było od dawna
"GRUBAS"
Pewnego lipcowego dnia było tak gorąco, że postanowiłem zejść do piwnicy mojego bloku, żeby wziąć stamtąd wentylator.
Ze względu na wielki bałagan panujący w mojej piwnicy przedzieranie się przez stertę gratów i bibelotów zajęło mi sporo czasu
ale wreszcie znalazłem to po co przyszedłem. Znalazłem tam również coś co mnie zaintrygowało, coś czego nie spodziewałem się
tam znaleźć i co z całą pewnością nie należy do mnie i nie należy też do nikogo z moich domowników (mieszkam z matką, ojcem i siostrą).
Była to oryginalna kaseta VHS z filmem "Absolwent" z 1967 roku. Jednak nie to było najbardziej zadziwiające. Na kasecie nalepiony był pożółkły
plaster a plomba na egzemplarzu była wyłamana. Na plastrze widniał y słowa napisane czarnym mazakiem "Mala per se". Wróciłem do mojego mieszkania jednak jako, że nie posiadam odtwarzacza VHS odłożyłem kasetę między książki na półce w moim pokoju i ze względu na natłok pracy kompletnie zapomniałem o całej sprawie.
Jakieś pięć miesięcy później robiąc porządki w moim pokoju natknąłem się ponownie na tą kasetę. Ponownie się nią zaintrygowałem i postanowiłem
obejrzeć ją u kogoś kto posiada odtwarzacz VHS. Padło na kolegę. Tak więc jednego z mroźnych zimowych wieczorów udałem się do kolegi, który mieszka w mieście sąsiadującym z moim. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i odpaliliśmy znalezioną kasetę, uprzednio ją przewijając.
To co ukazało się naszym oczom było makabryczne, potworne, załamujące. Na początku nagranie śnieżyło przez jakieś 45 sekund. Następnie pojawił się obraz. W prawym dolnym rogu widniała data 24.12.1989r. W pierwszym ujęciu kamera ustawiona była na kąt pokoju o bladych, gołych ścianach , widać było również fragment okna zasłoniętego drewnianymi okiennicami. Część podłogi zdawała się być pokryta gazetami. Po kilku nerwowych ruchach kamery, operator -kimkolwiek był - ustawił kamerę na środek pokoju bez mebli. Na środku stała biała, emaliowana wanna a w niej .... nieprzytomna lub martwa dziewczyna o brązowych lokatych włosach! Widok był tak kuriozalny, ze zrobiło mi się niedobrze. Biel ścian, zasłonięte okna i dziewczyna w wannie tworzyły klimat izolacji, zamknięcia i poczucia, że taka nienaturalna sytuacja musi skończyć się źle. Operator kiedy już ustawił kamerę na centralną część pokoju wszedł w kadr. Był to olbrzymi, gruby mężczyzna w białym podkoszulku, bokserkach i w czarnych skarpetkach. Twarzy nie było widać dokładnie gdyż jakość nagrania była kiepska (jak to bywa na nagraniach VHS) ale dało się zauważyć długie tłuste włosy opadające na ramiona i kark oraz zarys okrągłych okularów. Mężczyzna podszedł do dziewczyny w wannie, złapał ją za włosy i kilka razy uderzył o kant wanny jej głową tak, że ta się obudziła wydając z siebie krzyk cierpienia. W tym momencie roztrzęsiony kolega nacisną przycisk "eject" na odtwarzaczu wyłączając nagranie. Przez chwile siedzieliśmy nic do siebie nie mówiąc. Wyszliśmy na dwór trochę się przewietrzyć i ochłonąć - stwierdziliśmy, że musimy zobaczyć nagranie do końca.
Dalej było jeszcze gorzej. Mężczyzna wyciągnął dziewczynę z wanny i czerwoną cegłówką zaczął uderzać ją w głowę. Dziewczyna siłą odrzutu uderzała w kant wanny. Słychać było jej krzyk i błaganie o litość. Grubas bił ją coraz mocniej i mocniej, tak jakby czerpał energie z tego, że dziewczyna błaga go o litość. W kadrze widać było coraz więcej krwawej czerwieni już nie tylko zalewającej nagie ciało dziewczyny ale też gazety na podłodze. Kiedy było już po wszystkim, mężczyzna podszedł do kamery z szaleńczym ale spokojnym uśmiechem na twarzy wyłączając kamerę.
W następnym ujęciu kamera skierowana była na inną ścianę jak mniemam tego samego pokoju. W ścianie tej zrobiona była wielka wyrwa a obok stały czerwone cegły. Grubas przytaszczył zwłoki swojej ofiary i włożył je do wyrwy i następnie zaczął je zamurowywać.
Zaraz po obejrzeniu nagrania przerażeni, zmęczeni i przygnębieni zadzwoniliśmy na policję. Funkcjonariusze zabrali kasetę a my z kolegą siedzieliśmy jeszcze długo w milczeniu borykając się z tym aby nie popaść w szaleństwo.
Parę dni później zostałem wezwany na przesłuchanie na miejscowy komisariat policji. Po tym jak opowiedziałem gdzie znalazłem kasetę, Policjant prowadzący sprawę powiedział mi ,że nie obejrzałem całego nagrania. Powiedział również, że z uwagi na to,że sprawa dotyczy mnie pokaże mi resztę nagrania. Siedząc w gabinecie na komisariacie policji znowu stałem się obserwatorem tego piekielnego nagrania. W dalszej jego części widać było grupkę ludzi bawiącą się z okazji prawdopodobnie sylwestra na korytarzu ... mojego bloku.Byłem pewny, że za obiektywem stał oprawca młodej dziewczyny. Po pewnym czasie grupka ludzi na korytarzu udała się w stronę drzwi do jednego z mieszkań. Na drzwiach widniał .... numer mieszkania, w którym mieszkam. W tym momencie wybuchnąłem rozpaczliwym płaczem. Czułem się okropnie. Przytłoczyła mnie świadomość ,że od 2001 roku czyli od roku w ktorym przeprowadziłem się do tego mieszkania nie mieszkałem tylko z matką, ojcem i siostrą. Uświadomiłem sobie również, iż pokój, w którym doszło do masakry jest łudząco podobny do pokoju, który zamieszkuje moja siostra.
Teraz czekam na ekipę techniczną , która rozbije ścianę i odkryje tajemnice z czym mieszkałem przez 10 lat...
Zastanów się, co znajduje się w Twoich ścianach...
Słaba, ale dobre i to na początek :P Przydałyby się takie, co były w czasach świetności tego tematu, ale pewnie torg już wszystkie znalazł xD