http://www.paranormalne.pl/topic/229...ost__p__576714
co jest w linku
Wersja do druku
http://www.paranormalne.pl/topic/229...ost__p__576714
co jest w linku
jakieś 12s grania na fortepianie/pianinie, nic strasznego.
ladna melodia, slucham jej już od godziny ;d szkoda ze nie zapętlona
tylko nie zwariuj czasem, bo piszesz spoko posty!
na prawde ladna melodia ;P
Cytuj:
W 1979 mój tata miał 16 lat. Dorastał w południowym Arkansas, niedaleko Spavinaw Creek, w głębi wsi. Znał te obszary jak własną kieszeń, ale mimo to moja babcia wahała się, kiedy spytał, czy może w weekend biwakować nad rzeką z przyjaciółmi z innych farm w rejonie.
Po długich rozważaniach, moja babcia w końcu się zgodziła. Tego weekendu on i jego przyjaciele spakowali się i udali nad rzekę. Grupa składała się z dziewięciu nastoletnich chłopców, w wieku od trzynastu do siedemnastu lat.
Kiedy dotarli na miejsce, spędzili dzień na łowieniu ryb i grach. Zaczęło się ściemniać, więc rozpalili ognisko. Słońce zaszło i zrobiło się tak ciemno, że mój ojciec nie był już w stanie dostrzec twarzy osób wokół niego.
Rozejrzał się wokół ogniska i próbował zidentyfikować swoich przyjaciół. Ledwie cokolwiek widział. Domyślił się, kim była większość z nich, jednak zdezorientowała go liczba osób naokoło ogniska. Zaczął liczyć w myślach, „1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10…” Zaczął liczyć jeszcze raz, i znowu, próbując rozstrzygnąć, czy przez przypadek nie uwzględnił kogoś w obliczeniach dwa razy.
Po policzeniu jeszcze kilka razy, zaczął panikować.
„Kim jest dodatkowa osoba siedząca z nami przy ognisku?”, pomyślał.
Nie wiedział, co powiedzieć przyjaciołom. Bał się, że ktokolwiek lub cokolwiek było tam z nimi, zareaguje, jeśli grupa dowie się o nim i skrzywdzi ich.
„Policzcie osoby,” powiedział wreszcie do przyjaciół.
Wszyscy zaczęli mamrotać „Co?” „O czym ty mówisz”, zdezorientowani tym, że zakłócił konwersację, by wypowiedzieć to losowe zdanie.
„Policzcie osoby!” powtórzył głośno.
Siedzieli tam w ciszy przez kilka sekund; zrozumieli, co miał na myśli. Wszyscy zerwali się i odbiegli od ogniska.
Po około piętnastu minutach, wrócili tam z powrotem. Wszyscy byli bezpieczni.
Żadne z nich nigdy nie dowiedziało się, co lub kto siedział przy ognisku wraz z nimi. Jednak do dziś, kiedy wraz z rodziną i przyjaciółmi taty z dzieciństwa, jedziemy na biwak, widzę, jak wszyscy rozglądają się wokół ogniska, licząc osoby.
ani to straszne ani ciekawe...
Zakończenie powyższej creepypasty trochę rozczarowuje, więc napisałem własną wersję, enjoy ;)
Cytuj:
W 1979 mój tata miał 16 lat. Dorastał w południowym Arkansas, niedaleko Spavinaw Creek, w głębi wsi. Znał te obszary jak własną kieszeń, ale mimo to moja babcia wahała się, kiedy spytał, czy może w weekend biwakować nad rzeką z przyjaciółmi z innych farm w rejonie.
Po długich rozważaniach, moja babcia w końcu się zgodziła. Tego weekendu on i jego przyjaciele spakowali się i udali nad rzekę. Grupa składała się z dziewięciu nastoletnich chłopców, w wieku od trzynastu do siedemnastu lat.
Kiedy dotarli na miejsce, spędzili dzień na łowieniu ryb i grach. Zaczęło się ściemniać, więc rozpalili ognisko. Słońce zaszło i zrobiło się tak ciemno, że mój ojciec nie był już w stanie dostrzec twarzy osób wokół niego.
Rozejrzał się wokół ogniska i próbował zidentyfikować swoich przyjaciół. Ledwie cokolwiek widział. Domyślił się, kim była większość z nich, jednak zdezorientowała go liczba osób naokoło ogniska. Zaczął liczyć w myślach, „1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10…” Zaczął liczyć jeszcze raz, i znowu, próbując rozstrzygnąć, czy przez przypadek nie uwzględnił kogoś w obliczeniach dwa razy.
Po policzeniu jeszcze kilka razy, zaczął panikować.
„Kim jest dodatkowa osoba siedząca z nami przy ognisku?”, pomyślał.
Nie wiedział, co powiedzieć przyjaciołom. Bał się, że ktokolwiek lub cokolwiek było tam z nimi, zareaguje, jeśli grupa dowie się o nim i skrzywdzi ich.
Postanowił policzyć jeszcze raz. "1,2,3,4,5,6,7,8,9"
"O, jednak dobrze?"
"1,2,3,4,5,6,7,8"
?!?
Coś się nie zgadzało, chyba wiśniowa nalewka za bardzo uderzyła mu do głowy. Wziął butelkę do ręki i powąchał. Taka jak zawsze, nikt nic nie dolał. Więc co się dzieje? "Policzę jednak przyjaciół ostatni raz"
"1,2,3,4,5,6...7!"
Spanikowany wstał i rozejrzał się. Nieco trzeźwiejszy rzut oka wystarczył, już zrozumiał co się dzieje. W jednej chwili obrócił się w tył i zaczął biec w ciemny las, nie oglądając się. Za plecami słyszał tylko krzyki przerażenia.
Wszystko to trwało może pół minuty, a tata nadal pamięta to zdarzenie, nawet po 30 latach. Nie chce tylko opowiadać szczegółów chociaż podejrzewam, że dobrze wie, co naprawdę czai się w tym lesie.
jak słabe to juz chyba na ujemnym poziomie, bo jak dla mnie oryginał był strasznie słaby ;d
Oryginał był słaby, ale to Twoje to już syf, kiła, mandrake i mogiła.
Nie wiem czy było, z paranormalne.pl:
Matczyna miłość
- Mamo, znów widziałem potwora! - zaszlochał Taylor, uczepiając się spódnicy matki. - W łazience, gapił się na mnie przez okno!
Kobieta zaczęła pocieszać małego chłopca, wyjaśniając mu, że potwory przecież nie istnieją. Na pewno musiał sobie to wyobrazić.
- W porządku - odpowiedział, pociągając nosem. Jak u każdego chłopca w tym wieku, jego myśli bardzo szybko powędrowały gdzieś indziej. - A mogę jutro wyjść na podwórko? Chcę się pobawić z innymi dziećmi.
- Przecież wiesz, że jesteś chory, kochanie - wytłumaczyła mu po raz kolejny i wyciągnęła dłoń, by pogłaskać syna po głowie. Cofnęła ją w ostatnim momencie. - Wyjdziesz wtedy, kiedy poczujesz się lepiej.
Taylor pobiegł do swojej sypialni, by pobawić się samemu, a jego matka obróciła się w stronę milczącego męża stojącego za rogiem korytarza.
- Nie mogę uwierzyć, że znów zostawiłeś otwarte drzwi do łazienki! Przecież wiesz, jak reaguje na widok luster.
.Cytuj:
Siedzę w tym momencie przed komputerem, przestraszony i bezradny. Za chwilę zostanę zamordowany, chociaż nie znam dokładnego momentu.
Przyjaciel opowiedział mi dzisiaj pewną historię.
Jego ciotka opiekowała się nim, odkąd był jeszcze małym chłopcem. Wczoraj opowiedziała mu, jak zginęli jego rodzice. Opowiadając dość dobrze ją naśladował (ich oboje znam od bardzo dawna):
- Byli misjonarzami w pewnym nieciekawym, południowoamerykańskim kraju. Jednej nocy do szpitala wtargnął mężczyzna, przerażony do granic obłędu. Powiedział im, że jego siostra została zabita przez Muerta Blancę i był przekonany, że po niego przyjdzie w następnej kolejności. Czym jest Muerta Blanca? Najwyraźniej jakiś potwór z legend, jak Chupacabra, czy cokolwiek. Nazywali ją Białą Śmiercią, lub Białą Dziewczyną, ponieważ była to dusza kogoś, kto nienawidził życia tak bardzo, że powróciła do naszego świata z zamiarem zabicia każdego, kto o niej opowiedział. Mężczyzna dowiedział się o tym mściwym duchu od swojej siostry kilka godzin przed jej śmiercią. Była to dziewczyna o martwych, czarnych, zawsze zapłakanych oczach. To coś poruszało się w ogóle nie ruszając nogami i śledziło swoje ofiary do ich domów. Jeśli nie byłeś świadomy, że podążało za tobą, to w chwili twojego powrotu do domu rozlegnie się pukanie do drzwi.
Jedno stuknięcie, przyszła po twoją skórę, której użyje do przykrycia swojego gnijącego ciała.
Dwa stuknięcia, przyszła po twoje mięśnie, dzięki którym będzie zgrzytać zębami.
Trzy stuknięcia, przyszła po twoje kości, z których zrobi noże do zabijania swoich ofiar.
Cztery stuknięcia, przyszła po twoje serce, które będzie nosić na szyi na łańcuszku.
Pięć stuknięć, przyszła po twoje zęby, które wypoleruje i schowa do pudełka.
Sześć stuknięć, przyszła po twoje oczy, którymi zobaczy twarze twoich najbliższych.
Siedem stuknięć, przyszła po twoją duszę, którą pożre w całości - nie możesz odejść z tego świata, dopóki jesteś w jej żołądku.
Będzie to powtarzać przy każdych drzwiach lub lustrze, które stanie jej na drodze do ciebie. Możesz próbować jej uciec, ale jest szybsza niż najszybszy człowiek. Jeśli opuścisz swój dom, gdy będzie pukać, gdy następnym razem cię dopadnie, nie będzie już taka miła.
Facet był przekonany, że to coś zabiło jej siostrę, próbował powiedzieć o tym policji, ale go nie słuchali. Potem próbował porozmawiać z księdzem, ale ten odesłał go, gdy zobaczył, że to za nim podąża - a no tak, zapomniałam - to może cię dorwać tylko wtedy, gdy komuś o tym powiedziałeś, albo widziałeś, jak to kogoś zabija. Mężczyzna na tym zakończył swoją opowieść, ukradł samochód jednego z misjonarzy i nikt więcej go nie widział.
Najwyraźniej jego rodzice natychmiast zadzwonili do jego ciotki opowiedzieć, co się wydarzyło. Znaleziono ich rano, rozczłonkowanych i obdartych ze skóry. Ich ciała były pokryte małymi, wręcz dziecięcymi odciskami dłoni.
Jego ciotka była wczoraj ostro wcięta i powiedziała mu o tym. On z kolei opowiedział mi o tym w szkole, zanim przyjechała policja. Jego ciotka została zamordowana ubiegłej nocy. Zadzwoniłem do niego wieczorem, powiedział mi, że ktoś go gonił, a teraz puka do drzwi. Kazałem mu przestać robić sobie jaja.
Na chwilę skierował telefon w stronę drzwi, a ja usłyszałem spokojne, powolne pukanie. Sekundę potem był już tylko trzask drzwi wyłamywanych z zawiasów i krzyki mojego umierającego przyjaciela.
Potem w słuchawce usłyszałem głos małej dziewczynki:
- ŚWIADEK.
Rozłączyłem się.
Trzy minuty temu ktoś zaczął pukać do moich drzwi. Musi zapukać 28 razy do drzwi wejściowych, 28 razy w lustro i kolejne 28 do drzwi mojej sypialni. Robi to powoli... Myślę, że chce mnie jeszcze bardziej przestraszyć, daje mi do zrozumienia, że czeka mnie śmierć. Nie będę uciekał - i tak mi się to nie uda. Minutę temu zaczęła pukać do mojego pokoju, niedługo skończy.
Miło było was poznać.
ŚWIADEK
"Nie porzucaj mnie już"
Cytuj:
Są tutaj. Wiem, że są. Po tym, co zrobiłam, nie dziwi mnie to.
Mówią, że jestem szalona.
Mówią, że jestem obłąkana.
Mówią, że nigdy nie będę normalna.
Hehe... Normalna. Jestem idealnie normalna. Jaki mają problem? Nie wiem. Gdyby tylko mogli zrozumieć.
Powinnam się wytłumaczyć. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Mam na imię Elsa. Mam 17 lat i żyję na własną rękę, bo rodzice wyrzucili mnie z domu z powodów, które podam później. Aktualnie mieszkam w kawalerce z jedną sypialnią. To niska jakość życia, ale jedyna, na jaką mogę sobie pozwolić.
Wszystko zaczęło się pierwszego dnia trzeciej klasy liceum. Nie miałam przyjaciół, więc nie obchodziło mnie, kto jest ze mną w klasie. Usiadłam z tyłu. Daleko od wszystkich. Nie rozumiałam, dlaczego ludzie mnie nie lubią. Chodzi o mój wygląd? Osobowość? No co?! Spędziłam wszystkie szkolne lata sama. Nigdy nie miałam przyjaciela. Naprawdę nie wiedziałam, jak to jest.
Okej, wracamy do tematu. Lekcja zaczęła się wywodem o początku roku szkolnego. Nie słuchałam. Po prostu gapiłam się w okno. Czułam coś dziwnego. A może to tylko ja? To chyba tylko ja. Miałam poczucie, że tego roku będzie inaczej.
Pierwszym przedmiotem była matma. Jestem w tym dobra, więc skończyłam jako pierwsza, a nauczycielka pozwoliła mi zrelaksować i poczekać aż inni skończą zadanie. Rozejrzałam się po klasie. Zauważyłam, że popularne dziewczyny rozmawiające półgłosem zerkają na mnie. Nie obchodziło mnie to! Mogą sobie mówić, co chcą! Zignorowałam je.
W końcu zadzwonił dzwonek. Kąt był wolny. Przyzwyczaiłam się do samotnego życia. Ale wtedy ten koleś mniej więcej w moim wieku usiadł obok mnie. Na pewno był nowy, bo nigdy wcześniej go nie widziałam.
- Mogę z tobą usiąść? – zapytał.
- Jasne… Tak myślę - powiedziałam.
- Dzięki – odpowiedział.
Boże... Rozmawiam z kimś? Serce waliło mi jak młot.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, po prostu nigdy wcześniej nie miałam przyjaciela – odparłam nieśmiało.
- Co?! - był zaskoczony.
- Nikt mnie nie lubi - stwierdziłam ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- Ja cię lubię! – krzyknął radośnie.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, zatykając swoje czarne włosy za uszy.
- Masz piękne oczy!
- Dzięki - powiedziałam.
- Serio! Są takie niebieskie! Jak niebo! – mówił z entuzjazmem.
Trochę się zawstydziłam. Podziękowałam mu znowu.
Zaczęła się następna lekcja. Wielka szkoda, że nie byliśmy w jednej klasie. Nie mogłam wytrzymać, musiałam zobaczyć się z nim na lunchu. Przez całą lekcję myślałam tylko o moim pierwszym przyjacielu. Nawet nie znałam jego imienia!
Zadzwonił dzwonek. Dosłownie wybiegłam z klasy i usiadłam w tym samym miejscu, gdzie się spotkaliśmy. Po oczekiwaniu, które wydawało mi się trwać godzinami (naprawdę to były ze dwie minuty) dotarł do mnie.
- Jak masz na imię? – spytałam.
- Danny.
- Ładnie – skomentowałam nerwowo.
Rozmawialiśmy przez cały czas na lunch. Poczucie, że mam przyjaciela było świetne! Najlepsze w życiu! Aż do następnego dnia. Przyszłam do szkoły w humorze dobrym jak nigdy. Odłożyłam torbę i, ponieważ lekcje jeszcze się nie zaczęły, poszłam na spacer. Zobaczyłam Danny’ego. Mimo, że się do niego zbliżałam, rozmawiał z inną dziewczyną. Zatrzymałam się. Zazdrość we mnie była jak ognie piekielne. Wiem, przesadzałam. Ale to był mój jedyny przyjaciel. Musiał być mój!
Podeszłam do niego i się przywitałam, kiedy zauważyłam, że jego towarzyszką jest Brittany. Jedna z popularnych dziewczyn. Spojrzała na mnie w ten sposób mówiący „co tam sobie chcesz”. Bałam się, że zacznie coś o mnie gadać Danny'emu, więc odeszłam, nie oglądając się za siebie. Danny poszedł za mną. Postanowiłam go zgubić, więc poszłam do damskiej toalety.
„Zdecydowanie dobrze to zniosłam”, pomyślałam do siebie sarkastycznie. Trochę dziwnie się czułam.
Poszłam do klasy. Działo się to, co zwykle. Usiadłam z tyłu, ludzie się na mnie gapili i szeptali do siebie. Dlaczego przyjaźń tak boli? Nie! On jest nowy. Pewnie zwyczajnie poznaje nową szkołę. Nie! Jest mój! Tylko mój! Nikt inny nie może go mieć!
Miałeś kiedyś tak wielką ochotę na coś, że byłeś gotowy zrobić wszystko, żeby to dostać? Właśnie tak się wtedy czułam.
Kiedy już byłam w domu, zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam kłócić się ze samą sobą. Mama myślała, że może potrzebuję w czymś pomocy. Ale nie kontrolowałam się i wywrzeszczałam jej w twarz, żeby się odwaliła i pozwoliła mi żyć.
To nie był dobry pomysł.
- JAK ŚMIESZ MÓWIĆ TAK DO SWOJEJ MATKI?! – Wrzasnęła.
Nie wytrzymałam tego. Z okropnym trzaskiem zamknęłam drzwi, mogłam przez chwilę pobyć sama. Zablokowałam zamek, żeby mama się nie dostała. Godzinami tłukłam głową w ścianę, a potem zwinęłam się w kłębek i płakałam.
W ciągu paru następnych dni byłam w szkole bardziej... Przylepna niż zwykle. Na przerwach nie zostawiałam Danny’ego samego. Dało się zobaczyć w jego oczach, że potrzebuje trochę przestrzeni, ale ja chodziłam za nim wszędzie. Kiedy nadszedł weekend, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Mówienie do siebie stało się dla mnie normalne. Nie chciałam nic jeść, nie chciałam rozmawiać z nikim oprócz siebie. Do niedzieli miałam już tego serdecznie dość. Myślałam tylko o Dannym.
Nie zrozumcie tego źle, byliśmy tylko przyjaciółmi. Żadne gołąbeczki czy inne bzdety tego typu. Ale chciałam być z nim blisko. Z moim jedynym przyjacielem.
W niedzielną noc moi rodzice poszli do baru, pewnie się upijając. Pomyślałam więc, że odwiedzę Danny’ego w jego domu. I mówiąc „odwiedzę” w ogóle nie mam na myśli wkradania się tam bez zaproszenia.
Śledziłam go w środę, więc wiem, gdzie mieszka. Nie jestem przerażająca. Nie jestem!
Wzięłam ze sobą nóż. Bo… Cóż... Będę go potrzebować.
Dom Danny’ego jest dość duży. Większy od mojego. Teraz ta niepewna część planu. Jego pokój jest na poddaszu, więc trzeba się trochę powspinać. Sprawdziłam telefon. 23:50. Mam całą noc na zrobienie tego. Po wdrapaniu się na górę, popchnęłam szybę i weszłam do środka. Całe szczęście, że nie zamknął okna do końca.
Śpi jak anioł, tak cichutko i spokojnie. Mogłabym patrzeć na niego całą noc. Ale nie mogę czekać tak długo. Musi być mój, TERAZ! Przypadkowo wpadłam na jakąś półkę i coś spadło na podłogę. To go widocznie zbudziło, bo zapalił światło, a ja zamarłam.
- Elsa? Co robisz w moim pokoju? – zapytał.
- Jesteś mój... Możesz być tylko mój... – powiedziałam głębokim, mrożącym krew w żyłach głosem
- Jesteś nienormalna! - krzyknął.
- Czemu? Czemu musisz być taki jak wszyscy? JAKI MACIE ZE MNĄ PROBLEM, CO?! Jestem nienormalna?! - zadrżałam nieco przy wymawianiu tego słowa. Nienawidzę go.
- Będziesz mój, Danny – wskoczyłam na niego, zasłaniając mu usta jedną ręką i wyciągając nóż drugą. Wyglądał na takiego zszokowanego. Dlaczego musi być jak wszyscy? Myśli, że jestem szalona. Szalona. Nie jestem.
Zaczęłam od przyciskania nożna do jego ramienia, robiąc ładne cięcia. Jego twarz była wykrzywiona bólem. Jak ja to kocham! Muszę widzieć jego twarz cały czas. Przytknęłam więc nóż do jego szyi i przejechałam. Próbował krzyczeć, ale trzymałam jego usta. Zemdlał z bólu. Czułam się cudownie! Byłam pewna, że jest już martwy. Ta, nie ma pulsu. W tym miejscu robi się trochę krwawo, więc odpuszczam wam opis. W skrócie, odcięłam mu głowę. Nie jestem chora. Nie jestem obłąkana! Wiem, dalej tak myślicie. Ale naprawdę nie jestem. Hehehe... Nie jestem...
Włożyłam zakrwawioną głowę, która kiedyś była Dannym, do plecaka i pobiegłam do domu. Byłam cała w czerwonych plamach. Miałam nadzieję, że rodzice śpią. Nie spali. Cholera.
Byli po prostu przerażeni. A ja stałam i się uśmiechałam.
- Elsa... J… Jak? – mogłabym powiedzieć, że mama była zmartwiona. Nie jestem straszna. Nie jestem… Nie jestem…
- Wyjdź. Wyjdź i nie wracaj! – wrzasnął tata. Też był zmartwiony. To odbijało się w jego oczach. Nie martw się przeze mnie. Dlaczego ktoś miałby się martwić? Jestem normalna… Normalna…
Mimo to wyszłam. Chciałam pobyć sama.
Okej, to właśnie jest to, co się zdarzyło. W tej chwili to piszę, a potem popatrzę sobie na twarz Danny’ego. Na moim stole. Jest taki spokojny. Wreszcie możemy być razem! Tyle że muszę się wyprowadzić. Bo... Widzicie, byłam zajęta w ciągu ostatnich tygodni. Tak, zabijaniem ludzi, którzy uczynili moje życie samotnym. Chcę go ze sobą zabrać! Ale nie mogę. Będzie mnie spowalniał.
Hehehe. Jestem myśliwym. Ludzie są moją zwierzyną. Moje śliczne czarne rurki są podarte, moje czarne conversy są brudne, moja ulubiona fioletowa bluza z kapturem jest pokryta plamami krwi. To nie potrwa długo, zanim „oni” mnie znajdą. Tak, mówię o policji. Słyszę syreny. Lepiej uciekać. Ale muszę zostawić Danny’ego. Nieważne, mogę myśleć o tym stole, kiedy tylko jestem sama. To mnie pocieszy. Teraz nazywam się Razor, pasuje do mnie.
Zakładam maskę. Muszę biec… Biec do domu kolejnej ofiary.
Mówią, że jestem szalona.
Mówią, że jestem obłąkana.
Mówią, że nigdy nie będę normalna.
Radzę wam, zamknijcie wszystkie drzwi i okna. Wiem, kim jesteś. Wiem, kto teraz to czyta.
Ha! Jedno z was chodzi do chrześcijańskiej szkoły, inne jest studentem, jest też dziewczynka z obsesją na punkcie One Direction (będziesz pierwsza) i przystojniak grający w piłkę nożną. Podobasz mi się. Ktoś chętny, żeby ze mną zostać? Na zawsze? Nie? Okej. Jak chcecie. To wasz błąd.
.Cytuj:
Nie potraktuj tego od razu jako bredzenia jakiegoś obłąkańca. Jest jakiś sens tej historii, ale musisz przeczytać to do końca.
Patrz - wszyscy zastanawiamy się czy podróże w czasie są możliwe, prawda? Otóż, pozwól, że coś ci powiem - są. Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale jestem z przyszłości. To naprawdę wspaniała sprawa, móc widzieć przeszłość, oglądać dawne wydarzenia i tak dalej. Wiemy teraz więcej niż kiedykolwiek.
Za tym wszystkim stoi jednak ważniejszy cel. Nie pozwalają nam zaglądać w przeszłość i NIGDY nie wolno nam kontaktować się z samym sobą. Powiem ci coś - właśnie łamię ten przepis. Tak stary, gadasz z samym sobą; przyszłym sobą. Zabiją mnie za to, ale wiesz co? Pogodziłem się z tym. Mówiąc do ciebie zapobiegam czemuś, co jest GORSZE niż śmierć. Nie mogę ci wprost powiedzieć co masz robić, bo filtry to wyłapią. Nie mogę zrobić zbyt wiele, mogę wysłać ci tylko małą wskazówkę.
Siebie tylko będę mógł winić, jeśli nie zrozumiesz wiadomości, którą tworzą pierwsze słowa każdego akapitu...
Nocne "coś"Cytuj:
Jeżeli czytasz ten tekst w dzień to masz cholernego fuksa. Jeśli jednak czytasz go w nocy… cóż, czytaj dalej i dowiedz się, o co chodzi.
Pewnie patrzysz teraz pogardliwie na ten tekst i myślisz „Znowu jakiś dzieciak bawił się w Internecie”, ale tak nie jest. Wiedz, że sprowadziłeś na siebie coś w rodzaju klątwy. Polega ona na tym, że zawsze w nocy będzie nawiedzać cię „coś”.
Nikt nie wie jak dokładnie wygląda. Jest niewykrywalny dla oka ludzkiego, ale ludzie o doskonałym słuchu mogą usłyszeć jego ciężkie sapanie. Wiadomo, że nawiedza swoje ofiary w nocy i… nie, nie sztyletuje ich ani nie zabija. Robi im coś w rodzaju prania mózgu. Nie kasuje ich wspomnień, ale zmienia je w najgorsze horrory jakie w życiu widziałeś. Wszystkie radosne chwile zostają zastąpione śmiercią, grozą i krwią.
Możesz z tym walczyć, ba niektóry udało się wytrzymać nawet kilka lat, ale i tak przegrasz.
Wszyscy przegrywają...
Skończysz jak wszyscy...
W kostnicy...
Z wpisem w karcie...
„Powód śmieci: Samobójstwo, prawdopodobnie z powodu problemów psychicznych”...
Więc pamiętaj:
Czytasz w dzień, gratuluję jeszcze trochę pożyjesz.
Czytasz w nocy… ciii… słyszałeś ten dźwięk z korytarza?