
Wczoraj do biura zawitał nieznajomy w podartym kapturze, zostawił podniszczoną kopertę i zniknął równie szybko jak się pojawił. Pracownicy z zaciekawieniem otworzyli kopertę, zawierała ona list. Mimo że tusz był już bardzo wyblakły, ekipa od razu rozpoznała pismo starego Amaro. Treść wiadomości jednak zaszokowała wszystkich, cała drużyna z zaciekawieniem i niedowierzaniem czytała słowo po słowie, postanowili nie trzymać Was w niepewności i podzielili się treścią:
Drodzy przyjaciele,
od naszej ostatniej rozmowy minęło sporo czasu. Jak wiecie, preferuję samotność i spokój podczas wędrówek w nieznane. Jednak tym razem sprawy mają się nieco inaczej... widziałem rzeczy, o których Wam się nie śniło nawet w najgorszych koszmarach. Z trudem piszę ten list, do dziś nie udało mi się pozbierać po tych przeżyciach. Jednak pisanie uspokaja mą duszę, dlatego muszę podzielić się moją historią.
Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu. Podczas mojej podróży zatrzymałem się w Kazordoon, aby odwiedzić starego znajomego. Opowiedział mi on o nowej technologii statków parowych i o krasnoludzkich ekspedycjach, daleko od rodzinnego miasta. Głęboko pod powierzchnią znaleźli oni podziemne rzeki, podczas poszukiwań nowych kopalni jeden ze statków natrafił na ślad nienaruszonego zespołu jaskiń z bardzo rzadką rudą. Założyli tam pierwszą bazę "Farmine", jednak w celu dalszej rozbudowy potrzebowali wsparcia z zewnątrz. Widzicie, ja, zapalony podróżnik, nie mogłem odrzucić takiej oferty. Przyjaciel podał mi namiary i od razu zacząłem się przygotowywać, a po kilku godzinach snu byłem już w drodze do Farmine. Jednak to, co zastałem bardzo mnie rozczarowało. Tylko kilku wyszkolonych krasnoludów pracowało dniami i nocami w celu rozbudowy bazy, nie mieli co jeść, nie mieli co pić, nie mieli praktycznie niczego. Powitali mnie z krasnoludzką grzecznością, a ich lider Ongulf od razu poprosił mnie o pomoc. Górnicy już wcześniej zbudowali windę na powierzchnię, jednak okazało się że znajdują się gdzieś w górach, z dala od cywilizacji. Jako że każdy z pracowników był niezbędny na kopalni, wysłali mnie, abym odnalazł przejście przez góry.
Do dziś pamiętam ten nieziemski widok ze szczytu, nigdy go nie zapomnę. Ukazał mi się ogromny kontynent - ziemia, na której nigdy wcześniej nie postawiłem stopy. Większość terenów pokrywały stepy, ziemia była wysuszona, a zamieszkiwały ją przedziwne gatunki roślin i zwierząt, których nigdy przedtem nie widziałem. W oddali, za stepami, ujrzałem lodowe szczyty innego pasma górskiego, przeszyte czerwienią zachodzącego słońca. Wyglądało to dokładnie tak, jakby potężny smok próbował stopić lód swoim płomiennym podmuchem. Pomyślałem sobie... "Dragonblaze Peaks"... Wokół gór gromadziły się stada dzikich, wielkich ptaków. Wyglądały wspaniale, zastanawiałem się, czy pochodzą one z rodziny smoków. Nadal nie wiem co to było, więc pozostawię ocenę Waszej wyobraźni. Jednak radość nie trwała zbyt długo. Im dłużej wpatrywałem się w szczyty gór, tym większego nabierałem przeczucia że gdzieś niedaleko czai się mrok. Przeszły mnie ciarki, miałem wrażenie że zaraz zdarzy się coś strasznego. Wszechobecne zło było niemalże widoczne gołym okiem, tak wyczuwalne, że miało się wrażenie że można je dotknąć, nie da się tego opisać słowami... Postanowiłem opuścić to miejsce tak szybko, jak to możliwe. Zaczekałem do świtu i po kilku ciężkich godzinach dotarłem na dół. Powinienem był wtedy powrócić do obozu, jednak nie udało mi się przezwyciężyć ciekawości i wyruszyłem w kolejną podróż, aby lepiej poznać nowy kontynent. Nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie mnie czeka.
Podczas swojej wędrówki miałem nadzieję odnaleźć jakieś miasta, lub osady. Po pewnym czasie rozpoznałem w oddali kształty budowli. Uradowany podbiegłem bliżej, jednak jedyne co zastałem to ruiny. Niegdyś w tym miejscu musiało znajdować się bardzo rozwinięte miasto. Pomimo sporych zniszczeń, konstrukcje zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Budowle we wszystkich możliwych miejscach były zdobione dekoracjami na kształt smoków i węży, wszędzie widać było elementy kultu jaszczurki. Mimo wszystko miasto nie wyglądało na opuszczone. Zawalone dachy naprawione były za pomocą skóry i sierści. Odnalazłem też tkaniny i sztandary wojenne, które wydawały mi sie bardzo znajome, lecz za nic nie mogłem sobie przypomnieć gdzie już je widziałem. Wtem usłyszałem w oddali odgłosy wojenne, a chmura kurzu zbliżała się z dużą szybkością. Przestraszony rzuciłem się do ucieczki. Niestety stepy nie oferowały wielu miejsc do ukrycia, więc nieustannie kierowałem się na zachód, pod maską wysokiej trawy.

Los sprowadził mnie do miasta, przed którym aktualnie stoję. Wszystko wyglądało tak, jakby dopiero co toczyła się tam wojna... być może horda, przed którą uciekam starała się zdobyć to miasto. Otoczone było wysokim murem, nie odważyłem się zapytać o wejście. Znalazłem sobie niedaleko bezpieczne miejsce z dobrym widokiem na miasto. Jaszczurza architektura bardzo przypominała zrujnowane miasto, które odwiedziłem wcześniej, jednak w znacznie lepszym stanie. Wieże i świątynie wyglądały na bardzo mocne, zapewne postawiła je wysoko rozwinięta cywilizacja. Jaka rasa może tu mieszkać? Jaszczury? Patrząc na wioskę jaszczurów w okolicach Port Hope, nie potrafię sobie wyobrazić, aby potrafiły wznieść takie miasto. Jak myślicie, czy istnieje inna, bardziej zaawansowana rasa jaszczurów? Jeśli tak, to w jaki sposób osiągnęły taką siłę i bogactwo? Jest wiele pytań, na które nie potrafię jeszcze odpowiedzieć...
Rozejrzałem się po okolicy i gdzieniegdzie odnalazłem dziwne, czarne kałuże. Jednak w pierwszej chwili, pod wpływem wrażeń, nie zauważyłem że flora wokół mnie nie jest tak piękna jak ta, którą widziałem ze szczytu góry. Rośliny wyglądały raczej na zwiędłe. Zbliżyłem się do jednej z kałuż i w tym momencie poczułem potworny smród. Miałem wrażenie, że kałuże to rany ziemi, a czarna substancja zanieczyszcza okoliczną roślinność. Nie mogłem już dłużej znieść tego odoru, więc wróciłem do swojego schronienia.
Spotkałem tam innego podróżnika, który również schronił się w okolicy i zacząłem rozmowę, teraz żałuję, że nie mogłem powstrzymać ciekawości. On wiedział, co się kryje za Dragonblaze Peaks, widział to na własne oczy. To, co opowiedział, od razu przywołało te straszne wspomnienia ze szczytu góry, kiedy to jakaś mroczna siła opanowałą mą duszę. Na szczęście Wy jesteście daleko. Nie wiem, czy kiedykolwiek powrócę z tej wyprawy, dlatego podzielę się całą wiedzą, jaką tu zdobyłem.
Ta ziemia, przez mieszkańców zwana jest Zao. Pod powierzchnią płynie owa czarna substancja i niszczy całe życie w swojej okolicy. Wszystkie rośliny, owady, czy nawet małe zwierzęta, gdy przebywają dostatecznie długo w jej pobliżu umierają i zmieniają się w odrażające wytwory. Aż strach pomyśleć, co może stać się z większymi stworzeniami i ludźmi pod ich wpływem. Jednak skąd pochodzi? Od razu przyszły mi na myśl lodowe szczyty Dragonblaze Peaks, zaraz potem podróżnik rozwiał moje wszelkie wątpliwości. Powiedział, że odpowiedź kryje się właśnie w tych górach i ostrzegł mnie że (...)
W tym momencie tekst się urwał. Wielka, czarna plama zakryła resztę tekstu...
Co się stało z Amaro? Możemy jedynie mieć nadzieję że wciąż żyje i wkrótce napisze kolejny raport ze swojej niebezpiecznej wyprawy.
CipSoft zaprasza również do dyskusji, która zacznie się w poniedziałek. Będziecie mogli się podzielić wszystkimi przemyśleniami na temat nowego terenu.
##########
Porcja screenów:




















Zakładki