Pan Ryba napisał
Tym samym chciałbym zapytać, czy ktoś na torgu słucha, może gra, komponuje, czy remiksuje muzykę klasyczną?
Mam za sobą kilka lat szkoły muzycznej (gitara), więc nie tylko muzyki klasycznej słuchałem, ale poznałem ją też nieco od kuchni - grając, poznając jej teorię, historię oraz zapoznając się z różnymi, nie tylko gitarowymi dziełami. I choć nie była/ jest głównym obiektem moich muzycznych zainteresowań, to od czasu do czasu z przyjemnością do niej wracam, ostatnio niestety już tylko do słuchania, instrumentu nie wyjmowałem z futerału od około 1,5 roku.
Najbardziej lubię muzykę gitarową, jeśli chodzi o czystą klasykę, można się zapoznać z
M. Giulianim,
F. Sorem lub
F. Carullim,
M. Carcassim. Przyjemne są również romanse
J.K. Mertza. Nie bez znaczenia są wspomniane przez Aureosa utwory
N. Paganiniego, który był wirtuozem nie tylko skrzypiec.
Prawdziwie jednak rozkwita gitara w wieku XX, polecam zapoznanie się z kompozycjami
Aleksandra Tansmana (który nie tylko był wirtuozem fortepianu, ale komponował też utwory dla jednego z tytanów gitary klasycznej - Andreasa Segovii), Rolanda Dyensa (przepiękny i oniryczny
"Songe Capricorne" oraz prawidziwy gitarowy hit,
"Tango en Skai"), Joaquina Rodrigo (bardzo znany, ale wart przypomnienia
"Concierto de Aranjuez"),
Manuela M. Ponce,
H. Villa-Lobos a także
Leo Brouwera. Świetnie w gitarowych aranżacjach sprawdza się
A. Piazzolla.
Miałbym sobie za złe, gdybym nie wspomniał również o
Marku Pasiecznym - młodym i utalentowanym wirtuozie gitary i kompozytorze, niektóre jego utwory są dla mnie aż zbyt nowoczesne, jest jednak sporo jednocześnie świeżych, oryginalnych i nie tak asłuchalnych jak część współczesnej muzyki poważnej. Tyle o gitarze.
Z muzyki nie-gitarowej bardzo lubię okres romantyzmu,
Chopina,
Liszta,
Griega,
Beethovena czy
Wieniawskiego (zapraszam do klikania w nazwiska), nieco później -
Mahlera. Przepiękne i nastrojowe są impresjonistyczne kompozycje
Claude'a Debussy'ego czy
Manuela de Falli.
Do XX-wiecznych eksperymentów z dodekafonią i sonoryzmem podchodzę z dużą rezerwą, jednak jako ciekawy nurt wymieniłbym spektralizm a poleciłbym utwory
G. F. Haasa i
H. Radulescu. Ta technika kompozytorska jest o tyle interesująca, że opiera się przede wszystkim na analizie spektrum dźwięku i skupia się na jego barwie i współbrzmieniach, niekoniecznie na samej linii melodycznej. Wracjąc do sonoryzmu i polskiej muzyki awangardowej - po prostu wypada zapoznać się z dziełami
K. Pendereckiego oraz
W. Lutosławskiego.
Na osobną wzmiankę zasługuje muzyka sakralna - cudowne, monumentalne dzieła o niepowtarzalnym nastroju dostarczają niezwykłych przeżyć estetycznych. Jako kilka "na pierwszy ogień" poleciłbym (wiem, oklepane) "Requiem" W. A. Mozarta,
"Pasję św. Mateusza" J.S. Bacha,
"Missa Pro Pace" F. Nowowiejskiego (te organy!), oraz pochodzącą z dużo dawniejszych czasów mistyczną
"Mszę Św. Marcela". Jeśli chodzi o muzykę współczesną -
"Litany" Arvo Pert'a zdecydowanie zasługuje na uwagę, nie jest to też bardzo nieprzystępna kompozycja.
Na koniec kilka słów o polskiej muzyce filmowej - warto zwrócić uwagę na takich kompozytorów jak W. Kilar (wywołująca dreszcze ścieżka dźwiękowa do
"Bram Stoker's Dracula" F.F. Coppoli, walc z
"Trędowatej" - czy potrzeba lepszej rekomendacji?),
Z. Preisner (przestrzenne, nieco minimalistyczne ale nastrojowe kompozycje),
J. A. P. Kaczmarek (polecam też soundtrack do "Marzyciela").
Szukam czegoś żywego jak np. to:
Może barokowe dęciaki?
Zakładki