Zależnie od tego gdzie mieszkałeś, u nas sporo fajnych dupeczek, mieszkaliśmy na wypizdówku czyli w lesie u góry, ale do dużej sceny to jakieś 15min z buta czillowym tempem, a warto było tam się osiedlić, bo za dnia zero kurzu, słońca i bardzo dobra atmosfera. Mieliśmy też swoje toitoie, do których mieliśmy ok 500m, ale były czyste nawet w ostatni dzień wooda, ja zresztą pożyczyłem saperkę i siekierą od ziomka z obozu i sam sobie w lesie wyciosałem przytulny sracz ;) Zgodzę się, że do prychy się dopchać to tragedia z rana, jak wyszliśmy do płatnych o 10 to o 14 byliśmy z powrotem, więc tak średnio. Gastro zależy na co trafiłeś - pierogi za 10 pln czy pyry, schab, surowa 17 pln mega dobre, z kolei hotdog za 10 to tragedia straszna. Ogółem ludzie bardzo pozytywni i mimo, że większość najebana od rana do rana to 0 skurwysyństwa, co prawda w naszym obozie 2 namioty ojebali, ale jak to się stało to nie wie nikt. Jadę za rok.Cytuj:
wiecej brzydkich dup niż ładnych, toi toie porozstawiane równomiernie na terenie festiwalu, więc jebie gównem i szczynami w każdej części pola w zasięgu parudziesięciu metrów
Współczuję tylko ludziom, którzy byli rozbici w okolicach sceny bez żadnej plandeki/namiotu ogrodowego/whatever, w pizde kurzu, hałas, bydło szczające wszędzie xD
A no i bym zapomniał: jedyny, ale duży minus to oczywiście powrót PKP. Kurwa ich mać, spora część ludzi nie została wpuszczona do swoich pociągów, bo przepełnione, nas kanar nie chciał wpuścić, mimo tego, że w jego przedziale 0 osób stojących czy siedzących na ziemi, ale ludzie się wkurwili i po prostu weszli przepychając sięNIEDOZWOLONY_CIAG_ZNAKOWi kłócąc z kanarem. Ile przesiadek tyle takich samych problemów z przepełnieniem, opóźnienia rzędu 160 min, po nas na ostatnią część drogi przyjechały auta, bo ostatni pociąg oczywiście zdarzył 2h wcześniej spierdolić, ale wiem że jechali z nami ludzie z gdyni, którzy musieli w pile koczować na dworcu, bo nie było nic dla nich też.