Wciąż nie potrafię się ogarnąć, mam inne myśli ciągle
Zmienia zbyt często zdanie, wciąż w gównie drąże
Nie jestem artystą, wciąż nie wiem na ile mnie stać
Często szansę mi odbiera mój wewnętrzny strach
Przykładam wielką wagę do słowa - nie mogę przestać
Wyobrażam sobie, że jestem wielki, a oni będą klękać
Często widzę rodzinę w smutku, powtarzam - to tylko sny
Chociaż każdego dnia, moim bliskim mogą popłynąć łzy
Wiem, na wiele nie zasługuję - to niedowartościowanie
Przebłyski wiedzy, wizje własnych malowideł na ścianie
Zbyt wiele chcę otrzymać, lecz zbyt wiele zahamowań
Marzenia o bogactwie, znowu tanie papierosy i Krajowa
Nie potrafię, nie chcę - to zbyt duża odpowiedzialność
Prościej było by to mieć, ale trzeba zbudować mentalność
Psychika taka sama, wciąż docierają nowe doświadczenia
To jak wyjątkowy przypadek, niezdolny do leczenia
Przepraszam mamo, wciąż nie potrafię rzucić papierosów
Tobie udało się rzucić - za to mogę dziękować Bogu
Semper Fidelis, te słowa wyryłem w swoim brudnym sercu
Jestem zawsze wierny, choć w koło wielu innowierców
Wciąż nie mam dziewczyny, chociaż dla mnie to muzyka
Ona daje mi ukojenie, zrozumie w najtrudniejszych chwilach
Tak na prawdę wiesz o mnie tak nie wiele - to bardzo boli
Ale nie wiem czy ta prawda, kiedyś na więcej mi pozwoli
Buduję swoją drogę, nie wiem czy ktoś podąrzy za mną
Wersy pozwalają mi na szczerość - one złe myśli kradną
Trudne sytuacje, niezręczne dialogi, to dla mnie codzienność
Wiem, że rzadko jestem, chociaż mamy swoją wdzięczność
Szacunek? Mam go do ludzi którzy zdobyli moje uznanie
Bo szacunek nie leży na chodniku, jego łatwo nie dostaniesz
Ból który ogarnia moją duszę, ja go już zaakceptowałem
On pozwala mi żyć i myśleć o wiele bardziej realnie
Zakładki