Mam dla ciebie trzy rady:
1) Przede wszystkim sugeruj się stanem auta a nie jego marką - nie wszystkie golfiki są jak ta lala i nie wszystkie Escorty to rzęchy;
2) Celuj w małe samochodziki miejskie typu seicento, corsa, golfik, polo, ewentualnie tzw samochody dziadkowe czyli np. lanos (sporawo pali na benzynie ale mało sie psuje). Porównując już modele np. sc do matiza (mój seiek zero rdzy, znajomego ojca matiz dosłownie schrupany); tico tylko w ostateczności (to ma drzwi cieńsze niż szafka w toalecie - ktoś Cię stuknie w bok przy 30km/h i masz po ręce albo jeszcze gorzej);
3) Koszt zakupu samochodu, nawet do 10k jest relatywnie niski w porównaniu do wydatków na niego - 500 zł oc, jakieś naprawy 300zl/rok, opony, płyny itp podobnie, Paliwo lekko licząc 150 zł/miesiąc
Od siebie sam polecam seicento - kupiłem 5 lat temu za 4800 z 1999 roku (65 kkm przebiegu). Ja i dwójka moich siostrzyczek stawiało wpierwsze kroki w jeździe (poobijany ale nic go rdza nie bierze). Dojeżdżałem nim na uczelnię i ani razu nie nawalił, teraz dojeżdżam czasem smarkiem do pracy 10km w jedną stronę. Jeśli coś się zepsuje w smarku to idziesz do kogoś z kanałem i sam naprawiasz. Obecnie rozglądam się za czymś większym ale wypierdka trochę mi szkoda sprzedawać za 2 tysie. Sam na pewno byś znalazł coś za 2 - 3 tysie w swojej okolicy, chyba że chcesz jeździć dla szpanu to możesz brać zdezelowane BMW czy umęczonego golfika.
Zakładki