A, z rodziny, trzeba było tak od razu.
Wersja do druku
A, z rodziny, trzeba było tak od razu.
Szanuje to biemdablju
Staremu chyba się zachciało na wiejskie cipeczki pojeździć i sobie felgi pomalował na ciemno i grill na czarno. Jak mu delikatnie powiedzieć, żeby przemalował to z powrotem, albo felgi dał mi bo nie mogę znaleźć zimówek 18.
Załącznik 356244Załącznik 356245
Imo jest całkiem Ok.
Felgi wyglądają na upierd*****, ale grill robi robotę
Halo Halo, poznaje te rure, czy to stamtąd pochodzi chytra baba? :D
Ale to scudetto chyba już obłazi z tego plastidipu, ogarnij tatę, niech se podmaluje @Poncjusz_Piłat ;
Załącznik 356292
Punto I 75 ELX 75KM rocznik 96'
przebieg 170.000
Klima, el szyby, centralny zamek, halogeny
Sprowadzony w zeszłym roku z Włoch, zero rdzy, autko jeździ jak kufa nowe :D
Cieszcie sie, ze macie czym jezdzic, tyle powiem.
A co stoi na przeszkodzie, żebyś też miał?
@Sakus ;
No, teraz będąc osobą dosyć młodą (18/19) jest ciężko zarobić na to wszystko samemu.
Samochód ( około 6k+ ) OC do niego, kolejne 3,5k+, no i wiadomo, co miesiąc paliwo.
Z racji tego, że się uczę zostają mi weekendy, średnio płacą za takie prace dorywcze około 8zł/h
Sobota 8h = 64zł
+ Niedziela = 128zł za weekend
* 4 w miesiącu = 512zł
Po roku mam około 6100~, czyli samo auto bez OC, paliwa, ewentualnych rzeczy do zrobienia ( sprzęgła, klocki, takie tam ).
Jasne, lepiej robić nawet i za 5zł/h ale w końcu kiedyś tam mieć, niż nic nie robić, ale po prostu Wam mówię, że jak macie już ten etap zakupu, wykupienia OC za sobą to możecie się cieszyć.
Ja na przykład po około 2ch latach będę mógł dopiero kupić 17 letniego Golfa IV + go ubezpieczyć ( wakacje są, można coś na pełen etat polatać - choć na wakacje akurat planuje emigrację, wtedy mi to wszystko trochę przyśpieszy ).
Dlatego pytam się w temacie obok o pracę jako kurier w weekendy, bo szukam już nawet pracy nie po to żeby dobrze zarobić, a żeby chociaż czymś pojeździć :P
Przecież po szkole też możesz coś popracować, można też na weekendy dorwać fuchy dużo lepsze niż 8zł/h. Jeśli poza szkołą nie siedzisz w piwnicy, tylko pracujesz, trenujesz coś itd - spotykasz się z ludźmi, to z czasem zaczynasz trafiać na takich, z którymi można ogarnąć coś dużo lepszego niż 70zł dniówki w weekend. Mój brat ma 19 lat, dzisiaj pojechał do jakiejś gównoroboty w Zduńskiej Woli, jakaś fizyczna na dworze, ale za 3h pracy dostał 150zł i obiad; i takie rzeczy co jakiś czas mu się trafiają. Trzeba tylko trochę poogarniać, samo nic do Ciebie nie przyjdzie.
Pewnie, że ucząc się masz trudniej, ale jak masz głowę na karku, dwie ręce i dwie nogi, to zarobienie na jakiegoś cieniasa w gazie nie zajmie Ci roku. Pewnie, że to nie jest szczyt marzeń, ale te auta też mogą być fajne, a wystarczy Ci 2k na zakup i OC też nie będzie kosztowało 3,5k, a jeździć będziesz, zniżki będą lecieć i koszty znikome...
Moje pierwsze auto kosztowało 700 zł..
Pamiętam historię swojego pierwszego auta... Odbywałem już wówczas kurs prowadzenia samochodu, wyjeździłem już z połowę wymaganych godzin. Pewnej wrześniowej nocy do mojego ojca zadzwonił kuzyn z niedalekiej rodziny, ale też nie najbliższej. Mój stary zaawansowana głuchota z powodu lenistwa i niechęci do przykładania się do słuchania cicho mówiących ludzi, toteż głośnik w telefonie stuningowany w autoryzowanym salonie gsm i podkręcony na pełną kurwę co by było słychać w drugim końcu mieszkania (gdzie zresztą się znajdowałem).
Słyszę:
ZBYCHU! (wujas też stara poczciwa szkoła darcia mordy do słuchawki), A POLONEZA TO TY NIE CHCESZ?
-A NA CHUJ MI TWÓJ POLONEZ
(no signal).
Po pięciu minutach słyszę, że stary wybiera numer
-TY, JA KURWA PRZYJADE PO TEGO POLDŻERA.
Zapakował się w pociąg wieczorem (centralna polska) i pojechał po niego nad morze. Wrócił następnego dnia dumny jak jebany paw i jeszcze bardziej głuchy bo przez 500 kilometrów napierdalał mu tylny most, wyciąga kluczyki i ku mojemu zaskoczeniu mówi: synu, masz, jak se zdasz to będziesz jeździł. Schodzę na dół, patrze, stoi piękny polonez caro plus, rocznik 98, kolor srebry, zderzaki i klamki w kolorze, 1.6 gli (albo gsi, jeden chuj), przejechane koło 120 tysięcy kilometrów. Cóż to był za samochód. Wyprzedzał wikipedie o 30 kilometrów na godzine bo ona podaje vmax 150. Kierownica wielka jak w jelczu, luzy jak skurwysyn, ale dało się to precyzyjnie prowadzić jednym palcem. Średnica była bardzo duża, ale wieniec wąski i strasznie mi to odopowiadało, aż się później nie mogłem przyzwyczaić do mniejszych i węższych kółek. Prawa jazdy jeszcze nie miałem, to żeby się wściekać brało się starszych kolegów co już mieli prawo jazdy i wywozili guwniaków do lasu, co by kolejne pokolenia mogły się uczyć jeździć. Palił jak smok, za 50 złotych 100 kilometrów, biegi wchodziły tak, że dwóje to czasem się oburącz wpinało, jak puszczałem kierunkowskaz to w drzwiach latały te dzyndzelki od centralnego zamka i kopały prądem. Przy tym wszystkim nie wiem, czemu wuj musiał się pozbywać tego samochodu. Był w bardzo dobrym stanie i dopiero ja podczas mojej eksploatacji doprowadziłem go do ruiny (nie celowo zresztą, służył mi dzielnie jako środek transportu i w miarę możliwości, zarówno swoich jak i poloneza, dbałem o niego. Dziewczynki to latały koło niego z cieknącymi pizdami, rejestracje jeszcze dostałem 20GT (xD), rydwan był szanowany. W zimie podczas siarczystego mrozu pękła deska rozdzielcza i lusterko cofania. Motor był tak zdrowy, że objechałby ziemie sześć razy. Zrobiłem głupotę sprzedając dobry samochód za 300 złotych (warty był co najmniej z 1500) bo stał w miejscu, a samochód który nie jeździ niszczeje tak samo.
Załącznik 356749
wspaniała opowieść ale nie napisałeś dlaczego w bagażniku przewozisz proboszcza z fryzurą na przedziałek?
edit: a ja na swoje pierwsze auto, zresztą ciągle je mam i wiernie służy piąty rok i pewnie jeszcze go nie zmienię przez długi czas, tyrałem na budowie przez całe wakacje, starzy mi dołożyli na komplet letnich opon marki sava i była petarda, oc na szczęście wziąłem na starych i wychodziło 400zł a nie 3,5k trololo