Emili: nie ma sie czego bać - tak jak Pan up napisał - po to instruktor ma u siebie hamulec ;) Dodam że miałem taką sytuację na 2 lekcji z jazdy: jade jednokierunkową, brukowaną ulicą (nie bylo ograniczenia predkości ale ponieważ troche dygałem to jechalem tylko 40km/h). Po lewej mialem zaparkowane auta. Nagle spomiedzy aut wybiega jakis kajtek za piłką: ja po hamulcu, instruktor równo ze mną... Heh, odechcialo mi sie na chwile jezdzic bo gdyby nie czujność to mialbym moze dziecko na sumieniu...
A ze swojego doświadczenia: zdawałem w Opolu, bodajże w marcu - akurat była ładna pogoda - zdane za pierwszym razem. Egzaminator próbował mnie troche dekoncentrowac jakimis mało smiesznymi docinkami, ale sie nie dałem :)
Zakładki