Yamaha R6 - cały czas na maksa
R6 to stricte wyścigowa sześćsetka, która dzięki przekupieniu jakiegoś urzędasa dostała możliwość rejestracji.
Rozpoznanie - Zacznijmy od tego, że R-szóstka jest bardzo dobrym motocyklem. Tak mówią o nim wszyscy ci, którzy go mają lub mieli. Trzeba pamiętać o tym, że to stricte wyścigowa sześćsetka, która dzięki przekupieniu jakiegoś urzędasa dostała możliwość rejestracji. Przelicznik 200 KM z litra pojemności, przy wadze na sucho 169 kg to już hardkor i nie jakieś tam wspinanie się po Internetach.
Przeciwwskazania - Yamaha R6 ma to do siebie, że dusi się przy niskich prędkościach. Dopiero od 150-160 km/h łapie oddech i zaczyna pracować w odpowiednich warunkach. Mocno wyżyłowany silnik wymusza jazdę w górnym zakresie obrotów. R6 po prostu nie chce jeździć powoli. Co więcej motocykl do górnego zakresu obrotów, w którym skupiona jest cała moc, nie dochodzi ślamazarnie, wręcz przeciwnie. Czyli w skrócie: praktycznie cały czas jest szybko i na maksa.
Powikłania - Co tu dużo mówić, sportowe 600-tki to sportowe 600-tki. Mimo pojemności wg niektórych lamerskiej, prędzej czy później spoliczkują niepokornego dyletanta, ponieważ mimo mniejszej pojemności i mocy są praktycznie tak samo szybkie jak litry. Jeśli ktoś nie wierzy - niech zobaczy czasy klas 600 i 1000 cc. w wyścigach. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Honda CBR F3, F4 jest beznadziejna, bo nie jedzie, nie przyspiesza i nic w sumie nie robi. To zdanie pasuje do człowieka, który w rzeczywistym świecie, mówiąc, używa słów typu „lol", „niop", „nom" i robi sobie „słitaśne" zdjęcia z papierosem w ustach.
Zakładki