Temat prac: Fabryka snów
Praca #1
Siema zapraszam Cię do twojego snu
Wiesz to ja dzisiaj jestem łowcą tu
kradnę tobie sny jak bym był w fabryce
ile koszmarów dałem Ci do dzisiaj nie zliczę
Więc , od dzisiaj mów do mnie łowca snów ,
bo moje koszmary powodują u Ciebie wzwód
Jestem jak zły sen , zwiastuję tobie zły dzień
choć nie mam siły zen , spędzam z powiek sen
Przychodzę w ciemną noc , wysysam twoją moc
nie pomoże magiczny sok ani z tibi "bow"
To nie wymarzony sen, To Dreamcatcher ,
to twój silny strach , a nie sen z marzeń
Będziesz srał w gacie , gdy przyjdę znów
będziesz leżał na macie w mojej fabryce snów
wiesz Twoje sny nie będą znów kolorowe
Bo wpadam tu i zabieram co jest moje
Wiesz to ja dzisiaj jestem łowcą tu
kradnę tobie sny jak bym był w fabryce
ile koszmarów dałem Ci do dzisiaj nie zliczę
Więc , od dzisiaj mów do mnie łowca snów ,
bo moje koszmary powodują u Ciebie wzwód
Jestem jak zły sen , zwiastuję tobie zły dzień
choć nie mam siły zen , spędzam z powiek sen
Przychodzę w ciemną noc , wysysam twoją moc
nie pomoże magiczny sok ani z tibi "bow"
To nie wymarzony sen, To Dreamcatcher ,
to twój silny strach , a nie sen z marzeń
Będziesz srał w gacie , gdy przyjdę znów
będziesz leżał na macie w mojej fabryce snów
wiesz Twoje sny nie będą znów kolorowe
Bo wpadam tu i zabieram co jest moje
Witam cię w fabryce snów i zapraszam do koszmaru,
będę twoim przewodnikiem, zniszczę cię pomału.
Twoja gwiazda szybko zblednie, i upadnie na glebe,
żaden z twoich pseudoziomków, nie pomoże ci w potrzebie.
Ta spaczona złem fabryka, produkuje dziś koszmary,
niszczą życie nastolatek, twoje również zniszczą stary.
Moje słowa są jak sól, sypie je w psychiczne rany,
jesteś już otumaniony, szczerze mówiąc - rozjebany.
Ostrza wychodzące z kartki, swój cel już obrały,
naciągnięta cięciwa, w twoją stronę lecą strzały.
Jedna strzała w tym kołczanie, była kurwa zatruta,
szkoda że akurat ona, trafiła między płuca.
Masz zaszczyt poznać to uczucie, gdy mózg obumiera,
tu nie liczy się pozycja, czy grubość portfela.
Wraz z końcem twego życia, powoli znika fabryka,
niefortunny koniec snu, biednego schizofrenika.
będę twoim przewodnikiem, zniszczę cię pomału.
Twoja gwiazda szybko zblednie, i upadnie na glebe,
żaden z twoich pseudoziomków, nie pomoże ci w potrzebie.
Ta spaczona złem fabryka, produkuje dziś koszmary,
niszczą życie nastolatek, twoje również zniszczą stary.
Moje słowa są jak sól, sypie je w psychiczne rany,
jesteś już otumaniony, szczerze mówiąc - rozjebany.
Ostrza wychodzące z kartki, swój cel już obrały,
naciągnięta cięciwa, w twoją stronę lecą strzały.
Jedna strzała w tym kołczanie, była kurwa zatruta,
szkoda że akurat ona, trafiła między płuca.
Masz zaszczyt poznać to uczucie, gdy mózg obumiera,
tu nie liczy się pozycja, czy grubość portfela.
Wraz z końcem twego życia, powoli znika fabryka,
niefortunny koniec snu, biednego schizofrenika.
Zakładki