Minęło miliardów dni ponad cztery
Wszystkich poznałam– i łotrów, i świętych
Nie było takiego, co by nie krzyczał
Widząc mnie, czując mą dłoń na swych licach
Każdy wobec mnie swe tracił maniery
Czy we śnie umarł, czy przed tłumem ścięty
Trząsł się spocony i jęcząc wyliczał
Ile zostało mu jeszcze chwil życia
Bronią się, walczą, chwytają rapiery
W tunelu się kryją ciemnym i krętym
Aby nie ujrzeć mojego oblicza
Nie słyszeć głosu, co grzechy ich zlicza
Czemu się boją tak wielce mej sfery?
Czemu wciąż wierzą, że śmierci odmęty
Ból zapisany w swych mają stronicach,
Serce mroźniejsze niż zła ladacznica
Gdy są one ciepłe niczym gejzery
Lecz dłoni nie palą, tych wyciągniętych
Nie roń łez, proszę, gdy znów szubienica
Zawiesi żałobę w twych okiennicach
Wszystkich poznałam– i łotrów, i świętych
Nie było takiego, co by nie krzyczał
Widząc mnie, czując mą dłoń na swych licach
Każdy wobec mnie swe tracił maniery
Czy we śnie umarł, czy przed tłumem ścięty
Trząsł się spocony i jęcząc wyliczał
Ile zostało mu jeszcze chwil życia
Bronią się, walczą, chwytają rapiery
W tunelu się kryją ciemnym i krętym
Aby nie ujrzeć mojego oblicza
Nie słyszeć głosu, co grzechy ich zlicza
Czemu się boją tak wielce mej sfery?
Czemu wciąż wierzą, że śmierci odmęty
Ból zapisany w swych mają stronicach,
Serce mroźniejsze niż zła ladacznica
Gdy są one ciepłe niczym gejzery
Lecz dłoni nie palą, tych wyciągniętych
Nie roń łez, proszę, gdy znów szubienica
Zawiesi żałobę w twych okiennicach
Zakładki