Arbuzik
Ten konkurs to jest stale combat
takich jak ty wciągam a nie wale do dna
jak u Koterskiego Marek Kondrat,
ale dobra, mam zadanie ubić durnia
jesteś jak Necro bo laski lubisz w trumnach
matole ile razy ci powtarzać "to be kurwa!"?
Jak robisz rap to twoja ściema buja dzieci
jak ja go robię to nie ma chuja we wsi
Ej szalona, nie bądź taka teraz tutaj krejzi.
Jesteś homo bo rzygasz w kolorach tęczy
nawet w prasie piszą, że jesteś pedziem
chcesz ich dorwać, w bandzie łaków idziesz na przedzie
ale to nie ta prasa tępaku, ta prasa cie zgniecie
Herkules ma farta, że nie żyje w naszych czasach
bo rozjebać mnie to byłaby jego trzynasta praca
ty to Dzień Świra czyli na raz komedia i dramat.
takich jak ty wciągam a nie wale do dna
jak u Koterskiego Marek Kondrat,
ale dobra, mam zadanie ubić durnia
jesteś jak Necro bo laski lubisz w trumnach
matole ile razy ci powtarzać "to be kurwa!"?
Jak robisz rap to twoja ściema buja dzieci
jak ja go robię to nie ma chuja we wsi
Ej szalona, nie bądź taka teraz tutaj krejzi.
Jesteś homo bo rzygasz w kolorach tęczy
nawet w prasie piszą, że jesteś pedziem
chcesz ich dorwać, w bandzie łaków idziesz na przedzie
ale to nie ta prasa tępaku, ta prasa cie zgniecie
Herkules ma farta, że nie żyje w naszych czasach
bo rozjebać mnie to byłaby jego trzynasta praca
ty to Dzień Świra czyli na raz komedia i dramat.
To moje święto brachu, a nie komedia Koterskiego
Więc posyłam cie do piachu, nie wyjdziesz już z pod niego
Jak klocki lego, składam wszystko w jedną całość
Ty wisisz nad przepaścią, ja podcinam twoją gałąź
To dzień świra więc wychodze z domu, kosa w rękach, zbieram żniwa
Wszyscy w szoku, miękkie nogi na mój widok ma sam Hanibal
Bo poza ciałem pożeram rownież dusze, igrzyska śmierci dziś zaczynam
Jako broń wybieram kusze, każdy punch to śmiercionośny strzał
Jaka szkoda że areną jest pustynia
Odsyłam do drugiego wersu, horror znowu sie zaczyna
Nie pozna cie rodzina, w przypadku braku głowy
Bezużyteczny jest nawet antropolog sądowy
Nie ma mowy, na jakikolwiek przejaw litości
Bo gdy łamię kości uśmiech na mym ryju gości
To potok złości, rwący bardziej niż Nil
Twój pilnik do paznokci, kontra kolekcja moich pił
Więc posyłam cie do piachu, nie wyjdziesz już z pod niego
Jak klocki lego, składam wszystko w jedną całość
Ty wisisz nad przepaścią, ja podcinam twoją gałąź
To dzień świra więc wychodze z domu, kosa w rękach, zbieram żniwa
Wszyscy w szoku, miękkie nogi na mój widok ma sam Hanibal
Bo poza ciałem pożeram rownież dusze, igrzyska śmierci dziś zaczynam
Jako broń wybieram kusze, każdy punch to śmiercionośny strzał
Jaka szkoda że areną jest pustynia
Odsyłam do drugiego wersu, horror znowu sie zaczyna
Nie pozna cie rodzina, w przypadku braku głowy
Bezużyteczny jest nawet antropolog sądowy
Nie ma mowy, na jakikolwiek przejaw litości
Bo gdy łamię kości uśmiech na mym ryju gości
To potok złości, rwący bardziej niż Nil
Twój pilnik do paznokci, kontra kolekcja moich pił
Zakładki