darde napisał
Książki nie czytałem, serial w sumie świetny, dobra gra aktorska, świetny klimat i zdjęcia, jedyny minus to ten stwór, który jest strasznie kiepsko zrobiony.
W książce autor położył na niego dużo większy nacisk, w serialu jakby mało go było.
Przyjemnie się to ogląda, nie można powiedzieć, żeby serial był nieudany, ale jednak przepaść między powieścią a ekranizacją jest przeogromna.
Przede wszystkim - klimat. Serialowi nie można go odmówić, ale nie czuję tutaj tego zagrożenia, wycieńczenia, wychłodzenia i rozpaczy, która aż biła z książki. Oglądam to sobie z rodzinką, więc czekamy na napisy, jesteśmy po 8 odcinku, także jeszcze 2 przed nami, ale już na tym etapie widać gigantyczną rozbieżność między serialem a książką.
W serialu marynarze popakowali mnóstwo gratów i wyruszają sobie na dłuższy spacer, tak to wygląda. Nie widać za bardzo po nich chorób, zmęczenia, rezygnacji... W książce Crozier z Fitzjamesem usnęli pod tym kopcem, gdzie zostawiali wiadomość, kapitan z wyczerpania nie ogarniał co tam bazgrze, niemal zrezygnował z zostawienia informacji i kierunku ich wymarszu - dobrze wiedział, że nie mają szans. Oni przez kilka pierwszych dni wędrówki pokonali raptem kilkanaście mil, mając przed sobą 800 do miejsca, gdzie mogliby liczyć na jakiś ratunek.
Nie rozumiem czemu twórcy serialu tak to złagodzili. Naprawdę, z książki biła czarna rozpacz, serial ani trochę tego nie oddaje.
Spłycili też wątek nałogu Croziera, co imo jest fatalnym błędem, bo przez to umniejszyli poświęceniu kapitana. W serialu zrobili z niego takiego zwykłego pijaczka, co to pije dla przyjemności, bo lubi i nie ma zamiaru przestawać. W książce padły słowa, że "Crozier wiedział, że z chwilą, gdy skończy ostatnią butelkę whisky, położy się na łóżku, wyciągnie pistolet i strzeli sobie w łeb." To uzależnienie było tak silne, że facet bez whisky nie mógł żyć, chciał się zabić, tym większy szacunek wzbudziła u mnie jego decyzja o próbie rzucenia i to, że mu się udało. Simmons w ogóle świetnie buduje takie postacie, podobnie było w Hyperionie. Nie rozwodził się bezsensownie nad charakterami, osobowościami bohaterów, ale pozwalał samemu wyrobić sobie na ich temat opinię na podstawie ich zachowań.
No i sam potwór - w książce masakrował załogę stale, nękał ich niemal bez przerwy, nie pozwalał o sobie zapomnieć. Każde wyjście poza pokład było niesamowicie ryzykowne, bo ludzie mieli przeświadczenie, że potwór stale może na nich czyhać, w serialu jest tego za mało, żeby można było wzbudzić takie stałe uczucie zagrożenia, jak np. w Obcym.
Ciekaw jestem zakończenia, książkowe mnie cholernie zaskoczyło in plus, lepiej chyba nie dało się tego napisać i mam nadzieję, że twórcy serialu pozostali mu wierni.
Zakładki