przeciez tam sie nic nie trzymalo kupy, beznadziejny i dziurawy scenariusz. masa lekko mowiac 'niescislosci', do tego mega przewidywalny.
sam poczatek: po calej 'mapie' grasuja mordercze screamery, typek przechodzi bez szwanku droge ktorej przejscie zajmuje dwa dni (tego dowiadujemy sie pozniej), po czym ginie rozgladajac sie na wszystkie strony jak idiota 20 metrow od celu, zabity wlasnie przez te screamery, ktorych jakos przez dwa dni (zajebisty kawal drogi) unikal. druga ktora kurewsko zakula w oczy - po tej strzelaninie, po powrocie do bazy, jak typ wystrzelil rakiete i w efekcie ekspolzji wszyscy stracili przytomnosc, pierwszy 'obudzil sie' morderczy, inteligenty screamer w ciele czlowieka. zabija wszystkich, poki sa nieprzytomni, bez zadnego problemu? nie. kladzie sie na ziemi, kurwa udaje rannego, budzi wszystkich krzykiem i w efekcie zabija jednego goscia po czym sam zostaje zabity XD
dalej - jakies wyjasnienie, dlaczego gosciu ktory wydawal im rozkazy przez 'wirtualna rzeczywistosc' naprawde nie zyje od lat? nie.
jakies wyjasnienie, jak rozmnazaja sie te screamery? watek zostal poruszony, ale chyba scenarzysta nie mial pomyslu jak to wytlumaczyc albo zabraklo czasu, wiec tez nie ma wytlumaczenia.
z kim w ogole walczyla ta baza, jak okazalo sie ze w armii neb przy zyciu pozostalo kilka osob? xd
takie akcje to w jakis scifi b klasy, ale nie w czyms dobrym. w dobrym kinie scifi nie ma takich 'smaczkow' ; d
Zakładki