Tomix napisał
Miśki na taki film nie żałujcie kasy i idźcie do kina, ja dołożyłem do 3d i na prawdę nie żałuję, klimat niesamowity a i muzyczka mega. Nie żałujcie kaski na oscarowe filmy, rly ;).
Ja chciałem napisać tylko kilka zdań...
Jako osoba zafascynowana, być może baśniową, twórczością J.R.R. Tolkiena, jestem
zniesmaczony tym filmem. Kunszt reżyserski Petera Jacksona odszedł w niepamięć razem z jego wizerunkiem przyjemnego grubaska z brodą. Infantylność i kicz biją od tego filmu na kilometr, już przed wejściem do kina czuć wpompowane w niego pieniądze, które szeleszczą wracając dwa razy szybciej do kieszeni producentów i PJ. Wstyd, naprawdę wstyd. Kiedy oglądałem Władcy Pierścieni, w sumie jako dzieciak, to miałem wypieki na policzkach, a te trzy godziny bez przerwy wydawały się kilkoma minutami. Wtedy nie znałem się na kinematografii, ale sama historia mnie urzekła. Później, kiedy oglądałem trylogię po raz kolejny - nie byłem w stanie się przyczepić. Wiadomo, że pewne smaczki zostały pominięte. Ale, kurwa mać, zostały świetnie nadrobione przez smaczki PJ. A teraz? Zobaczyłem w kinie gówno pokroju "Opowieści z Narnii", czy innych wypoconych i wymęczonych filmów, które
tylko leżały obok obrazów z napisem "fantastyka". Rozumiem, Jackson chciał opowiedzieć baśniową historię napisaną przez samego Bilbo Bagginsa. Ale na Boga - aż tak nieumiejętnie? Czuję się oszukany, wkurwiony i zmieszany. Bo niby to miało tak wyglądać. Tylko czemu nie mogło wyglądać równie dobrze, jak LotR? Dostaliśmy dwie
praktycznie te same trylogie od tego samego reżysera, które jednak tak się od siebie różnią. Wiem, paradoks goni paradoks - taki właśnie jest Hobbit. Często, kiedy oglądam jakiś film w tv to sobie go po cichu komentuje. "Ta jasne, akurat w tym momencie, akurat to się stało, akurat znajomi mu pomogli. Chuj z tego, że spadł w 20m urwisko! AKURAT się nie zabił!". I w Hobbicie tych "akurat" było akurat za dużo.
Wystarczy popatrzyć na te zdjęcia z LotRa...
... i te z Hobbita.
ZIELONY, ZIELONY, ZIELONY. WSZĘDZIE KURWA ZIELONY.
W 2012 roku efekty specjalne są tak kiczowate, że aż pozostawię je bez komentarza.
I jeszcze te krasnoludy. Królowie gór, nawet kobiety mają brody! A tu wbija jakiś dwóch pedałów, bez zarostu (ja mam rano większy, serio) i sprawiają wrażenie tak bardzo infantylnych gnomów, czy krasnoludków albo innych skrzatów, a nie WŁADCÓW MORII, WIECZNIE PIJANYCH, GŁODNYCH, ZAWADIACKICH KRASNOLUDÓW. A tu jakieś chujwico rzucające talerzami.
No i jeszcze soundtrack. Przy muzyce z Władcy Pierścieni można było się masturbować, przebija ją (chociaż tutaj też się waham) tylko ścieżka dźwiękowa ze Skyrima. A w Hobbicie? Oprócz tej pieśni krasnoludów, WSZYSTKO BYŁO ZERŻNIĘTE Z LOTRA I LEKKO ZMIKSOWANE. Serio? Serio, panie Jackson.
Rozciąganie akcji na trylogię to już w ogóle paranoja i to też sobie pozwolę pominąć.
Pójdę na drugą i trzecią część, trzymając mocno kciuki. Ale pierwszą odłożę w głęboką niepamięć, bo w mojej opinii Hobbit zapisze się w kartach reżyserskiej historii Petera Jacksona literami z gówna.
Zakładki