Bardzo polecam "Pociąg życia" i "Życie jest piękne" - ciepły obraz zwykłych ludzi, w życiu których wojna się po prostu pojawia. Dość niespotykana perspektywa, piękny klimat, obydwa filmy zapadają w pamięć na długo. "Ziemia niczyja" - o granicach, podziałach i absurdalnym wymiarze wojny w rękach bośniackiego reżysera. Nietypowy, zaskakujący, chyba bardziej antywojenny, niż wojenny. Podobna klimatem i tematyką - rosyjska, miejscami przezabawna "Kukułka". Dwie radzieckie perełki końcówki lat '50 - "Lecą żurawie" i "Ballada o żołnierzu" - jest sporo osób, które zarzucają im wybielanie bohaterów, blablabla, ale to obrazy miłości i człowieka w trakcie wojny, nie historycznej prawdy i obiektywności. Japońskie anime z 1988, "Grobowiec świetlików" - potężna niespodzianka, od czasów której gatunek filmu nie powstrzymuje mnie przed sięgnięciem - film wstrząsający, bolesny, dosadny, a forma tylko to wrażenie potęguje. Do gatunku wojennego koszmaru spokojnie można zaliczyć "Idź i patrz" - dla mnie przesadnie dosłowny, okrutny, przybijający, dla wielu najwybitniejszy i najprawdziwszy. Z bardziej współczesnych i rozsławionych - "Patton" - bardzo udany portet wybitnej postaci ekscentrycznego dowódcy, świetna obsada i sposób prowadzenia historii. "Upadek", poza "Dykatorem", to jedyny film o Hitlerze jaki przyszło mi oglądać, a który nie zostawił niesmaku - czy to z powodu braku wyważenia twórców, czy patosu i niezamierzonej karykaturalności.
Nie jest to mój ulubiony gatunek, a giganty rodzaju "Szeregowca Rayana" czy "Imperium Słońca" mnie przytłaczają, więc być może to, co proponuję, przesadnie odbiega od tego, o czym myślałeś, prosząc o filmy wojenne. Tak czy siak, wpisują się w kategorię "ciekawe", pozostaje mi więc życzyć, hm, braku rozczarowań.
Zakładki