Na początek napiszę, że nie miałem pojęcia jak nazwać temat.
Postanowiłem napisać coś na wzór opowieści, gdzie czytający ma prawo jakiegoś wyboru, co wpływa na rozwój akcji ; )
Oczywiście to co niżej naskrobałem jest napisane tylko po to by zobaczyć zainteresowanie.
Opisy krajobrazów, etc są zminimalizowane, żeby było mniej do czytania. Zapewne znajdą się powtórzenia i błędy jak również znajdą się użytkownicy, którzy to skrytykują (jak ktoś wgl przeczyta XD). Jednak jak już wspomniałem to taki "zarys" formy w takim "gównianym", szybkim wydaniu.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania oraz komentowania.
Słońce kierowało się już ku zachodowi, do celu został już tylko dzień podróży.
Wiatr lekko zacinał niosąc melodie tutejszej fauny.
Falujące źdźbła trawy rozrzucały bezwładnie nasiona, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Góry Koal'zha wyglądały przepięknie o tej porze roku. Światło słoneczne odbijane od kryształowych górskich ścian oświetlały nieprzebytą przełęcz Akiryosa - nazwaną tak na cześć legendarnego bohatera Teranu.
Bohater się rodzi lecz nigdy nie umiera. Legendy o jego czynach spisywane przez znakomitych bardów, opowiadane z dziada pradziada, z pokolenia na pokolenie, nigdy nie zostaną zapomniane.
Biorąc kolejny łyk specyfiku zakupionego od dziwnie pachnącego skrzata, spoglądałeś w głębiny niebios.
"Każda gwiazda, każdy promyk na niebie jest duszą legendarnych bohaterów, ludzi godnych i prawych, gdzie dostępują chwały w blasku swych Bogów."
Kto wie, może kiedyś to Ty rozbłyśniesz najjaśniej? Tylko najpierw przestań tyle zaglądać do kubeczka... i zapomnij o pięknych górach, kiedyś zapewne skierujesz tam swe kroki, lecz teraz gdy alkohol zaćmił Twój umysł, śpij.
Ognisko po woli dogasało, aż w końcu noc całkowicie spowiła całą polanę.
Chciałbym rzec, że obudził Cię cudowny śpiew ptaków oraz ciepłe promienie słoneczne, lecz kłamać nie wypada - obudziłeś się z kurewską suszą w ustach i pulsującym bólem głowy, gdzie każdy by się upajał ładną symfonią ptaków, tak Ty teraz chętnie byś im ukręcił kark by nastała cisza.
Trochę ociężale oraz nieumiejętnie poskładałeś swój pakunek, który swoją drogą zawierał dwa kubeczki o dziwo nie dla gościa, tylko na wypadek jakby się jeden rozpierdolił, dwie pary koszul, parę spodni, czerstwą bułkę, kawałek oślego mięsa oraz wcześniej wymieniony specyfik alkoholowy.
Niepewnie zrobiłeś pierwszy krok, jak gdybyś dopiero co uczył się chodzić, drugi i trzeci. Żołądek nie robi psikusów. Napełnimy tylko bukłak wodą ze źródełka (którego szum potęgował ból głowy) i ruszamy w dalszą drogę, ku przygodzie!
Czegoś tu jednak brakuje, stałeś chwilę tak w zamyśle, aż w końcu z ust wypowiedziane zostało jakże adekwatne słowo do sytuacji - KURWA!
Kilka jeszcze słów na wzór pierwszego zostały wystrzelane z Twych ust niczym kule armatnie z dział.
Na świecie pełno ludzi, którzy zarabiają na nieostrożności potencjalnych ofiar. Twój wierny rumak za którego sam nie zapłaciłeś został Ci właśnie ukradziony. Złodziej okradł złodzieja, co za farsa.
Na szczęście już niedaleko. Pakunek na plecy, miecz przy pasie. Ruszamy szlakiem do miasta hazardu i rozpusty - Sodomy!
Wiatr lekko zacinał niosąc melodie tutejszej fauny.
Falujące źdźbła trawy rozrzucały bezwładnie nasiona, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Góry Koal'zha wyglądały przepięknie o tej porze roku. Światło słoneczne odbijane od kryształowych górskich ścian oświetlały nieprzebytą przełęcz Akiryosa - nazwaną tak na cześć legendarnego bohatera Teranu.
Bohater się rodzi lecz nigdy nie umiera. Legendy o jego czynach spisywane przez znakomitych bardów, opowiadane z dziada pradziada, z pokolenia na pokolenie, nigdy nie zostaną zapomniane.
Biorąc kolejny łyk specyfiku zakupionego od dziwnie pachnącego skrzata, spoglądałeś w głębiny niebios.
"Każda gwiazda, każdy promyk na niebie jest duszą legendarnych bohaterów, ludzi godnych i prawych, gdzie dostępują chwały w blasku swych Bogów."
Kto wie, może kiedyś to Ty rozbłyśniesz najjaśniej? Tylko najpierw przestań tyle zaglądać do kubeczka... i zapomnij o pięknych górach, kiedyś zapewne skierujesz tam swe kroki, lecz teraz gdy alkohol zaćmił Twój umysł, śpij.
Ognisko po woli dogasało, aż w końcu noc całkowicie spowiła całą polanę.
Chciałbym rzec, że obudził Cię cudowny śpiew ptaków oraz ciepłe promienie słoneczne, lecz kłamać nie wypada - obudziłeś się z kurewską suszą w ustach i pulsującym bólem głowy, gdzie każdy by się upajał ładną symfonią ptaków, tak Ty teraz chętnie byś im ukręcił kark by nastała cisza.
Trochę ociężale oraz nieumiejętnie poskładałeś swój pakunek, który swoją drogą zawierał dwa kubeczki o dziwo nie dla gościa, tylko na wypadek jakby się jeden rozpierdolił, dwie pary koszul, parę spodni, czerstwą bułkę, kawałek oślego mięsa oraz wcześniej wymieniony specyfik alkoholowy.
Niepewnie zrobiłeś pierwszy krok, jak gdybyś dopiero co uczył się chodzić, drugi i trzeci. Żołądek nie robi psikusów. Napełnimy tylko bukłak wodą ze źródełka (którego szum potęgował ból głowy) i ruszamy w dalszą drogę, ku przygodzie!
Czegoś tu jednak brakuje, stałeś chwilę tak w zamyśle, aż w końcu z ust wypowiedziane zostało jakże adekwatne słowo do sytuacji - KURWA!
Kilka jeszcze słów na wzór pierwszego zostały wystrzelane z Twych ust niczym kule armatnie z dział.
Na świecie pełno ludzi, którzy zarabiają na nieostrożności potencjalnych ofiar. Twój wierny rumak za którego sam nie zapłaciłeś został Ci właśnie ukradziony. Złodziej okradł złodzieja, co za farsa.
Na szczęście już niedaleko. Pakunek na plecy, miecz przy pasie. Ruszamy szlakiem do miasta hazardu i rozpusty - Sodomy!
Po kilku godzinnym marszu o niczym tak nie marzyłeś jak o zimnym krasnoludzkim piwie i cycatej dupie elfki.
Specyfiku Ci trochę jeszcze zostało, lecz wiesz dobrze, że jak zaczniesz teraz, to skończysz jutro ponownie z bólem głowy, a już tak nie daleko.
Stukot kół, ryk osłów i cisza.
Odwracasz się, przecierasz oczy i nie dowierzasz.
Przed Tobą stoi wóz, który prowadzi facet, z wyglądu przypomina Ci człowieka z opowieści, który żył z białymi bestiami, Włóczykiju.
Zastanawiasz się czy to prawda czy może słońce i alkohol robią Cie w chuja, a Ty sam wariujesz.
Stoisz z otwartymi ustami i wpatrujesz się w woźnice. Człowiek zaczął coś mówić pod nosem.
Wyłapałeś słowa w stylu
"...Debil.... no.... gapi...się...osła....nie...widział...no...debil .."
- Wskakuje, no Pan? Czy może, no, tak, no słoneczko Panu w dekielek przygrzało?
Przyglądasz się bliżej facetowi - zielony kapelusik z piórkiem po prawej stronie, zielonkawa tunika, podkrążone oczy niczym człowiek po pięciu dniach na kokainie, czerwony, duży nos, sumiasty wąs. Ze szczerym uśmiechem macha ręką zapraszając na pokład swego rydwanu. W jego uśmiechu dostrzegasz braki kilku zębów.
Nastał ten moment wyboru, nie daj się nieść mym słowom, lecz sam zadecyduj o swoim losie.
@edit
Poprawione błędy i literówki :P
Zakładki