Wrzucam trochę swojej grafomanii.

I

      - To fakt! - wrzasnęła Anastazja, okładając swojego narzeczonego rękojeścią siekierki do rąbania drewna. Delikwent runął na posadzkę. Krew, która ledwie zdążyła wypłynąć mu z ust, krzepła na zimnym klepisku niczym ścinające się białko. Jego oczy z niedowierzaniem wpatrzone w ukochaną już od dłuższej chwili pozbawione były blasku - nadziei, że ta wybaczy. Teraz myślał tylko o jednym; jak się stąd wydostać i jak unikać kolejnych ciosów. Zresztą nie miał już zbyt dużego pola do manewru. Siniaki i rany pokrywały większą powierzchnię jego ciała, a rozwścieczone dziewczę nie dawało za wygraną.
      - "Wiem, że zakatuje mnie na śmierć. Nie ma innego wyboru" - szeptały jego myśli. - "Panie, jeśli w jakikolwiek sposób mnie stąd wyciągniesz..."
      - Zrujnowałeś całe moje życie! I to z jakiego powodu? Wszystko przez ciebie! Przez ten twój magiczny proszek! - krzyczała jak opętana, łamiąc mu golenie. Krew wypłynęła większym potokiem, tym razem przelewając się przez szparę w drzwiach szopy.

      Krzysztof nie czuł już bólu mimo licznych obrażeń. Jego organizm wykorzystał już wszystkie możliwe bariery ochronne podczas opalania skóry palnikiem. Teraz każdy cios kosztował go najbardziej; energia kumulowana przez uderzenia mogła opuścić jego organizm tylko przez cieknącą strugę płynów ustrojowych.

      Anastazja ochłonęła przez chwilę, po czym odłożyła toporek i usiadła na drewkach. Chciała teraz nacieszyć się widokiem swej konającej ofiary, która na wpół żywa wpatrywała się w nią z lękiem. Strach narzeczonego sprawiał jej nie lada przyjemność, toteż podniecona zaczęła mu wytykać jego przewinienia:
      - Gdybyś tylko nie był tak łapczywy, tak pazerny! Zrobiłeś to dla mnie? Dla dzieci? Czy ty w ogóle kiedykolwiek zrobiłeś coś, co komukolwiek się przydało? Jesteś skończonym idiotą! Wszystko zawdzięczasz mnie! Mnie i tylko mnie! Dzięki mnie jadłeś obiad. To ja ubierałam cię w garnitury, woziłam cię na spotkania rządowe i to ja dzisiaj skracam twoją mękę! O tak, skracam ją, uwierz, i to bardzo! Moją i twoją! Im dłużej twoja noga stałaby na tym świecie, tym więcej nieszczęść spadłoby na ciebie, mnie, na cały nasz dom! Na wszystkich krewnych, sąsiadów i znajomych! Zresztą, czy my mamy jeszcze jakichś znajomych? Wszyscy się od nas odwrócili! Rodzona matka nie chce cię widzieć, a ty dalej zajmujesz się tymi twoimi szwindlami! Dalej dolewasz oliwy do ognia, mimo, że wiesz, iż na karku masz policję, prawo międzynarodowe, mafię, cały podziemny świat, któremu wisisz grube pieniądze i jeszcze dziwkarzy, którzy ich obsługują, za to, że kazałeś napromieniować panny, które z nimi sypiają i im za to nie zapłaciłeś!

      W owej chwili do szopy lekko uchyliły się drzwi. Przez szparę delikatnie zaglądnęła sąsiadka. Staruszka ledwie zorientowała się, że jest zauważona, osunęła się na posadzkę po solidnym uderzeniu szpadlem. Po upewnieniu się, że sytuacja jest opanowana, Anastazja odwróciła swój wzrok w kierunku narzeczonego. Nie wiedziała jednak, że sąsiadka również należy do podziemia. Drzwi powtórnie się otworzyły. Tym razem napastnicy obezwładnili dziewczynę i porwali Krzysztofa, ciągnąc go za połamane golenie. Pan wysłuchał modlitwy Krzysztofa.

Zapraszam do komentowania i wytykania błędów. Podobało się? Pisać więcej czy nie?