Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 3 z 3

Temat: [Opowiadanie]Wakacyjny rausz

  1. #1
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny [Opowiadanie]Wakacyjny rausz

    Przeniosłam do nowego tematu, gdyż temat był zadany dla uczestników konkursu na 10-lecie forum :-) Ale więcej czytania dla nas ;-)
    Yyy, zdążyłem jeszcze? To w tym temacie mamy to umieścić?
    Nie wiem, czy podpasuje komukolwiek to opowiadanie, ale nie lubię pisać na takie przyziemne tematy, jak wakacje :D
    Wszystkie osoby, związane z nimi anegdoty i wydarzenia z opowiadania są zmyślone.

    Wakacyjny rausz
          Historię należy zacząć od napomknięcia, iż ja i moi koledzy do normalnych nie należymy. Już przed wydarzeniami z wakacji byliśmy inni.
          Postanowiliśmy urządzić sobie we czwórkę taki męski tydzień pod namiotami nad brzegiem naszego polskiego morza. Dużo piwa, marihuany i sportu w turystycznym telewizorku, czyli coś, o czym marzy każdy zbuntowany gimnazjalista.
          Przygotowania i podróż przebiegły bez zakłóceń. No, prawie. Chudy zapomniał z domu swojej legendarnej lufki (wtedy nie wiedziałem jeszcze, czemu jest taka sławna) i musieliśmy się wrócić prawie pięćdziesiąt kilometrów. Uparł się i już.
          Skoro już wspomniałem o Chudym – ma, podobnie jak my wszyscy, dwadzieścia dwa lata, jest wysoki na metr dziewięćdziesiąt i przy tym szczupły jak podkład kolejowy. Był naszym szoferem, dlatego wracaliśmy się po jego przyrząd do palenia.
          Obok kierowcy siedział Zenek. Tak naprawdę miał na imię Michał, a przezwisko wzięło się z nadużywanego przez niego powiedzonka “ej, co to za Zenek?”, gdy kogoś nie znał. Nie jest co prawda taki strzelisty jak Chudy, bo choć niewiele niższy, to gruby.
          Z tyłu siedział Pampers. Ksywkę odziedziczył po ojcu, który był w dalekiej przeszłości sprzedawcą pieluszek jednorazowych. Pampers po skończeniu gimnazjum często pomagał ojcu w interesie, stąd taki a nie inny pseudonim. Był z nas wszystkich najniższy i zarazem najgłubszy. Zdeklarowany abstynent, ale nie stronił od ziela.
          Trójka najbliższych kumpli wołała na mnie Cymbał. Kiedyś miałem solową partię na cymbałkach w jakimś przedstawieniu w podstawówce i instrument spadł mi na nogę, przez co zaszczyciłem widownię wymowną wokalizą. I tak już zostało, choć reszta znajomych mówi mi po zwyczajnie po imieniu – Paweł. Piłem i paliłem, a przy tym jako jedyny z naszej czwórki miałem dziewczynę, więc miałem najmniejszy prawy biceps.
          Samochód Chudego był… delikatnie mówiąc stary. Lekko pordzewiała podłoga groziła odpadnięciem przy każdym dołku. Drzwi trzeba było zamykać na zamek, bo często same się otwierały. Zgrzytając zębami, patrzyliśmy przez tylną szybę, czy na drodze nie leżą reflektory.
          Szczęśliwie dojechaliśmy na miejsce bez przygód.
          Kawałek plaży, na jaki zaprowadził nas Chudy, był chyba niczyj. Zarośnięta jak twarz Kerry’ego Kinga dzika plaża świetnie nadawała się na rozbicie namiotów tak, by nikt nam nie przeszkadzał.
          Rozbiliśmy pod kątem dwa namioty i przykryliśmy wejścia dodatkowym tropikiem, tworząc tym sposobem mały przedsionek, z którego dało się wejść do każdej chatki. Prawe pomieszczenie było sypialną, zaś lewe pokojem dziennym przygotowanym na wypadek deszczu.
          Za namiotami Chudy zaparkował auto i wszystko przykryliśmy gałęziami i liśćmi, by niebieski lakier i tropik w tym samym kolorze nie zwracały z daleka uwagi.
          Po urządzeniu się wskoczyliśmy do lodowatej jak podmuch znad Syberii wody. Popływaliśmy kilkanaście minut i wyszliśmy na brzeg, by ogrzać się piwem.
          – Ciepłe – rzekłem.
          – Nagrzane – odparł Chudy.
          – No raczej.
          – Chodzi mi o słońce, ćwoku. Nie schowaliście kraty do namiotu i się nagrzała.
          – “Ście”? A ty to nie mogłeś pomyśleć?
          – Cisza, nie kłóćcie się – uspokoił nas Zenek. – Napijmy się.
          – Cóż, bawcie się dobrze – wtrącił Pampers.
          – Cholera, pojechałeś z nami to nie wytykaj nam, że pijemy. – Chudy ponownie się nakręcał. Lubił to. Lubił się kłócić, choć nigdy nie był porywczy i agresywny. Po prostu uważał to za część naszej przyjaźni.
          – Lepiej powiedzcie, co to za Zenki się kręcą na brzegu.
          Faktycznie, w oddali widać było dwóch ludzi brodzących wśród fal. Jak się później okazało, były to niezbyt piękne dziewczyny. Chłopakom napięły się bokserki, ale dziewoje nie zwróciły na nas uwagi – zbyt dobrze byliśmy zakamuflowani.
          Gdy odeszły, Chudy zaproponował małe jaranko. Nabił lufę, podpalił i porządnie się zaciągnął. Wypuścił resztki dymu nosem i przekazał fajkę pokoju dalej.
          – No, chłopaki, uczcijmy ten wyjazd – rzekł i podszedł do bagażnika. Wrócił z trzema butelkami amareny.
          Po kilku okrążeniach lufka była już tylko lekko osmolona, a ostatnie jej tchnienie znalazły się w moich płucach. Wydoiliśmy jabole i położyliśmy się na wznak. Słońce już zachodziło, a nad nami roztaczało się piękno letniego, bezchmurnego, gwieździstego nieba.
          – Pokazać wam coś fajnego? – zagadał Chudy.
          – Co? – odparłem zaciekawiony.
          – Dlaczego moja lufka jest taka legendarna.
          – Ooo! – podekscytował się Pampers.
          – Nie kiwaj się tak, tylko dawaj zapałkę.
          Chudy włożył płonący łebek w szeroki koniec lufki, wyjął i pociągnął. Pogładził narzędzie palcem i na naszych oczach dym zaczął sam wychodzić i układać się w sylwetkę człowieka.
          – Nieprawdopodobne! – krzyknął Pampers.
          – Co to za Zenek?
          – To jest mój osobisty dżin – palnął bez ceregieli Chudy. – Magiczny taki.
          – Ma-magiczny? – wydukał Zenek.
          – Ale dobre jaranie – oznajmił w pewnym momencie dżin. Wszyscy zwróciliśmy na niego wzrok. – No co?
          Powoli zaczęło mi się to nie podobać i, jak się później okazało, moje obawy były całkiem słuszne.
          – Daj spokój, Chudy – odezwał się Pampers racjonalnym tonem – przecież to tylko wytwór naszej ujaranej wyobraźni.
          – Pieprzysz, panie kolego.
          W tym momencie Zenek odchrząknął, podniósł się i uroczyście nam obwieścił:
          – Ja w te bzdety się nie bawię. Nie wierzę w Boga, rozbrojenie atomowe Iranu i chrzanione dżiny!
          – Przybij pionę. – Pampers wystawił rękę nad głowę, by po chwili rozległ się głośny plask.
          W myślach przyznałem chłopakom rację i przeczekałem, aż rausz minie.

          Dzień później obudziłem się w zadymionym namiocie. Pampers z Zenkiem obściskiwali się czule przez sen po mojej lewej, zaś po prawej Chudy siedział z dżinem przy fajce wodnej. Przetarłem oczy, położyłem się i jeszcze raz wstałem. Ze zdziwienia aż krzyknąłem.
          – Oni nie są gejami – odparł mój palący kolega.
          – Nie to mnie dziwi, Chudy. Ten dżin jest prawdziwy?
          – Przecież mówiłem.
          – Ale…
          Urwałem, bo właśnie Zenek zaczął się krztusić. Odwróciłem się i ułożyłem kumpla w pozycji bocznej ustalonej, by płyny mogły swobodnie wypłynąć. Przez chwilę patrzyłem, jak przestaje się rzucać, gdy z jego ust wypłynęła krew. Rzadka i lepka ciecz pełzła licznymi strużkami po dnie namiotu, zbierając się w większych zagłębieniach terenu.
          – Co jest?! – krzyknąłem. Przypadkiem bądź nie, posoka ułożyła się we wzór przypominający cyfrę trzy.
          – Co to ma znaczyć? – wrzasnąłem, tym razem głośniej niż poprzednio.
          – A bo ja wiem? – odparł beztrosko Chudy.
          Ułożyłem Zenka na wznak, sprawdziłem oddech i puls.
          – Kurwa mać, on nie żyje!
          Przed oczami przemknęły mi wszystkie zabawne sceny z kursu pierwszej pomocy, ale żadna nie przypomniała mi jak prawidłowo przywrócić krążenie i oddech. Musiałem improwizować.
          Uciskałem kumpla w mostku, mniej więcej zachowując odpowiedni stosunek między sztucznym oddychaniem.
          – Umiesz to? – rzuciłem do upalonego z rana Chudego.
          – Niby tak.
          Zmienił mnie, gdy ja szukałem w drugim namiocie telefonu. Okazało się, że plaża była takim zadupiem, że nie sięgały tu kapitalistyczne macki żadnej sieci komórkowej.
          W międzyczasie Chudy obudził Pampersa, by ten go zmienił przy resuscytacji. Oczywiście nasz kolega abstynent pisnął jak nastolatka na koncercie Justyny Bimber i wybiegł z namiotu, by wyrzygać całą kiełbasę pożartą poprzedniego wieczora. Cały on.
          Niestety, opowiadam to ze łzami w oczach, Zenek zmarł.

          Tego dnia nawet Pampers napił się piwa. Zjedliśmy trochę chleba przypieczonego na jednorazowym grillu i żywo dyskutowaliśmy nad tym, co powinniśmy zrobić z Zenkiem.
          Każdy rzucił jakiś głupi pomysł – Chudy chciał go zakopać na plaży, Pampers spalić, a ja wrzucić do wody i udać, że się utopił po pijaku. W końcu jednak rozsądek wziął górę i postanowiliśmy wrócić do domu, obwieszczając smutną prawdę matce Zenka.
          Latający Potwór Spaghetti mi świadkiem, że nie miałem pojęcia, co stanie się dalej.

          Wieczorem w dniu, w którym umarł Zenek, Pampers był już napruty jak szpadel. Rozpaliliśmy małe ognisko i zasłoniliśmy je gałęziami, by nie zwracać na siebie uwagi. Nagle kumpel od pieluszek położył się i zaczął wymiotować. Traf chciał, że rzygał i się tym krztusił jak Bon Scott. Przewróciliśmy go z Chudym na brzuch, ale nie pomogło. Lekarzem nie jestem, choć stwierdziłem zgon i zapisałem w telefonie jego godzinę, by ułatwić pracy lekarzom sądowym i naszym przyszłym oskarżycielom.
          – Ej, spójrz na to. – Chudy wypowiedział to zdanie z takim przerażeniem, że aż mi ciarki po plecach przeszły. Odwróciłem się i zobaczyłem dwójkę ułożoną z wymiocin.
          – Co do waca… Chudy, powoli rozkminiam, o co tu chodzi.
          – Tak… też do tego chyba doszedłem.
          Popatrzyliśmy po sobie i ruszyliśmy do namiotu po legendarną lufkę. Nigdzie nie mogliśmy jej znaleźć, więc wpadliśmy w panikę. A raczej Chudy wpadł.
          – On bardzo nie lubi, gdy gubię lufkę.
          – Kto? – Przez chwilę byłem zbity z tropu.
          – No dżin.
          – A…
          Szukaliśmy kilkanaście minut, gdy poczułem charakterystyczny zapach palonego ziela.
          – Ty następny – rzekł dżin i rzucił się na Chudego. Mgiełka owinęła mu się wokół szyi, a oczy niemal wyszły z orbit. Samotny obłok dymu uformował się w wielką jedynkę, a potem poczułem na sobie spojrzenie potwora.
          Oprawca puścił w końcu kumpla i wymownym spojrzeniem kazał mi wyjść z namiotu. Uczyniłem, co chciał i czekałem.
          – Nadal nie wierzysz w dżiny?
          – Ja… Zenek i Pampers… Ale Chudy?
          – Chciałem ci coś udowodnić.
          – Czemu mi? – zapytałem.
          – Bałeś się przyznać rację kumplom na głos. Od wiary lub niewiary gorsza jest tylko niepewność i wahanie. A ty się właśnie wahałeś, czy we mnie uwierzyć, czy też nie.
          – Jesteś jakimś chrzanionym księdzem?
          – Cymbał, wracaj spać… – usłyszałem z głębi namiotu głos Pampersa.
          – Co jest… – mruknąłem i poczułem na ramieniu rękę. Rękę dżina.
          – Miałeś po prostu zły sen – usłyszałem jego głos, po czym się rozpłynął.

          Reszta wakacji przebiegła pomyślnie. Chłopaki nie wiedzieli, że umarli. Nikomu nie powiedziałem o moim śnie znad morza, aż do teraz. Od tamtej pory moja wiara w dżiny, duchy i inne złote rybki pogłębiła się, choć nadal jest na poziomie rzecznego mułu.
          Morał tej historii jest taki, by nie mieszać amareny z ziołem.

    ______
    Taaak, wiem że to dno z minogiem i omułkami, ale co poradzić.
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 31-08-2013, 12:55
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  2. #2
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    31
    Posty
    6,620
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Efekty jak po jakimś LSD, ciekawe :D

    Dość ciekawie wyszło. Czyta się lekko i przyjemnie, żadne błędy przeszkadzające w odbiorze w oczy mi się nie rzuciły. Dobrze napisany wstęp umiejętnie wprowadza czytelnika w akcję. Podobał mi się motyw z liczbami, brzmiący jak z creepypasty

    Do wad zaliczyłbym dość dziwną formę. Nowy akapit i wcięcie co drugie zdanie w czytaniu nie pomagają. No i jeszcze fakt, że fabuła była przewidywalna od początku do samego końca, ale czego więcej się spodziewać po opowiadaniu zatytułowanym "Wakacyjny rausz" ;d
    Ostatnio zmieniony przez Aureos : 03-10-2013, 01:46

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Heh. Napisałem to na odpierdziel, a potem się okazało, że to część jakiegoś wielkiego konkursu, w którym nie jestem zapisany :D I tak to pozostało.

    Co do formy, nie miałem wtedy weny na jakieś większe i rozbudowane opisy, toteż większość opowiadania tworzą dialogi. Motyw z cyframi chamsko zerżnąłem z filmu Outpost (polski tytuł: Eksperyment SS), a całość skończyła się jako zły sen, bo nie chciałem pisać horroru, czy tworzyć niepotrzebnej dramaturgii :P Zresztą, czego tu się spodziewać po opowiadaniu na takim poziomie i o takich sprawach? :D
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Odpowiedzi: 91
    Ostatni post: 29-07-2013, 21:13
  2. League of Legends będzie jakiś lan wakacyjny?
    Przez doneo pápkin w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post: 04-03-2013, 22:30
  3. Odpowiedzi: 15
    Ostatni post: 17-10-2008, 18:26
  4. Konkurs na najlepsze opowiadanie
    Przez Archarius w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post: 12-05-2007, 22:45

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •