Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 6 z 6

Temat: [opowiadanie]Coś wiosennego

  1. #1
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny [opowiadanie]Coś wiosennego

    W dziale nastąpił fatalny spadek aktywności. Dobre teksty leżą i czekają na jakieś słowo. Wklejam więc, ku małemu ożywieniu i przypomnieniu, by komentować, małe opowiadanie na jeden konkurs. Taki zwykły forumowy, dla zabawy, ale mimo to jest pewnie ryzyko jakiegoś zdyskwalifikowania. Ale przynajmniej miałam okazję coś napisać. Tekst powstał w pół h, plus kilka minut poprawiania. Miłego czytania

    ******Sobota to mój ulubiony dzień tygodnia. Po pierwsze, kocham te momenty, gdy o siódmej rano dzwoni budzik, a ja go wyłączam i śpię dalej. Taki mój mały fetysz. Po drugie, napawam się świadomością, że następnego dnia czeka mnie jeszcze wolna niedziela. Od rana do nocy mogę leżeć, pierdzieć, wcinać niezdrowe żarcie i odmóżdżać się ściągniętymi z internetu filmami.
    ******Niestety, pewnego sobotniego poranka mój szef zdurniał. Zadzwonił do mnie o ósmej! Przerwał mi tym cudowny sen o galopie na śnieżnobiałej owieczce. Nim zdążyłem mu wygarnąć, że zburzył mój święty dzień, kazał przyjeżdżać do firmy. Zaspany, zmęczony i wkurzony odparłem, że nie ma mowy. Ale apokalipsa się zbliża, góra nowe zadania zleciła, mało czasu zostało, trzeba wszystkich zebrać, biadolił szefuńcio do słuchawki. Powtórzyłem, że to mój wolny dzień i nie mam obowiązku pracować. Ale góra się zbliża, apokalipsa zadania zleciła, mało wszystkich zostało, trzeba czas zebrać! Zirytowany do granic możliwości kolejny raz stanowczo zaprotestowałem. Ale czas trzeba zlecić, wszyscy się zbliżają, apokalipsa zadania zebrała, góry mało zostało! Doprowadzony do szewskiej pasji rzuciłem telefonem w ścianę, po czym... potulnie zwlokłem się z łóżka.
    ***

    ******W sali konferencyjnej zebrało się sześć osób. Ja, czwórka innych pracowników i szef. To mały grubas z kręconymi włosami, podziurawioną przez trądzik facjatą i krótkimi nóżkami. Usiedliśmy wszyscy przy podłużnym, dębowym stole, czekając z niecierpliwością na to, co powie ten ludzkoformasty budzik. Wstrzymałem oddech, gdy otworzył swoją wielką paszczę. Nie dlatego, że zionął smrodem. Chyba po prostu intuicja podpowiedziała mi, że usłyszę coś niefajnego. Miała rację, skubana. Oznajmił, że nie wydrukują naszych ostatnich artykułów. Góra zmieniła koncepcję. Dostaliśmy tydzień na napisanie nowych. Wesołych, radosnych, wiosennych, dobro czyniących! Miały być natchnieniem dla czytelników! W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem. Miny towarzyszy niedoli wyprowadziły jednak mnie z błędu. Zmrużyłem oczy, mordując szefa wzrokiem. Gruby twardziel nawet nie drgnął.
    ******Nie miałem pojęcia, o czym pozytywnym mógłbym napisać w mojej rubryce. Sonia, ciemnowłosa okularnica, która siedziała po mojej lewej stronie, tworzy artykuły na temat mody. Szczęściara, nikt chyba nie ma bardziej banalnego działu. Co za problem cyknąć parę fotek jasnym, kolorowym ubraniom? Nawet ja, rasowy facet, potrafiłbym to zrobić.
    ******Za to Michał, wysoki mięśniak z piegowatą cerą, który zajął miejsce naprzeciw mnie, to spec od żarcia. Tworzy wymyślne przepisy, gotuje potrawy, robi im zdjęcia i... hulaj dusza, piekła nie ma. Mógł napisać artykuły w kilka dni. Co to za problem wymyślić parę kolorowych przysmaków?
    ******Władzia, emerytka, nie potrafiąca usiedzieć w miejscu, dzierży za to w swoich rękach dział ogrodniczy. Gdyby nie miała chorych korzonków, zazdrościłbym jej tak łatwej roboty. Co to za problem zasadzić kwiatki? Właściwie nawet nie trzeba tego robić. Są zdjęcia w necie albo gotowe badyle w sklepach. No ale Władzia ani nie umie obsługiwać komputera, ani nie jest przedsiębiorcza i woli babrać się w ziemi. A potem narzeka, że jej plecy od tyłka odpadają.
    ******Najfajniejszą rubrykę ma jednak Ksawery, mały, chudy łysol, bojący się odezwać do kobiety. Jego broszką są artykuły na temat seksu. Prawdziwy farciarz. Mógł poprosić kilka gimbusów, aby zagrali w słoneczko, udając że nie widzą obiektywów i cyk, cyk, cyk! Wiosennie? Pewnie. Artystyczne zdjęcia gotowe!
    ******No to pozostałem ja, Krystian, czyli przystojny brunet. Nie mam lewej nogi, od kolana w dół, bo jakiś debil przejechał mnie samochodem. Wszyscy w moim wieku mają kredyty na mieszkania, a ja wziąłem kredyt na protezę. Uroczo. Dobrze, że chociaż jest wygodna.
    ******Co do mojej rubryki, piszę felietony. Kpię, szydzę i wyśmiewam w nich ludzi. Jakim cudem miałem napisać coś radosnego i dobro czyniącego, skoro od pięciu lat w moich tekstach dominowała posępność i krytyka? Jedyne co mi przyszło do głowy, to błyskotliwa anegdotka o tym, jak pięknej celebrytce puściły zwieracze, gdy dumnie pozowała na wiosennej łące. Ha, ha, ha. Boki zrywać...
    ******Szef wstał od stołu, lustrując nas pełnym nadziei wzrokiem. Znów otworzył paszczę, by ogłosić kolejną wesołą nowinę. Podwyżka! Podwyżka dla grupy, która napisze najlepsze artykuły. No hurra, hurra... Moja ostatnia podwyżka wynosiła całe osiem złotych, nie mogłem się doczekać kolejnej.
    ******Wracając do grup, nasza gazeta podzielona jest na cztery sekcje. Każda sekcja ma swojego rządzącego grubasa. To znaczy... prawdziwy grubas jest tylko u nas, a pozostałymi grupami kierują po prostu grube ryby. Trzeba awansować, aby się tam dostać. Psychologia, zdrowie, nauka, motoryzacja, prawo, polityka... To dopiero działy marzeń. Chociaż z drugiej strony, w naszych była większa szansa na napisanie jakichś wiosennych pierdół. Poza moją rubryką. Do licha!
    ******Spytałem więc szefa, o czym mam napisać. Odparł, że o czymś radosnym, ale w tym samym tonie co zawsze. Zamrugałem oczami nierozumnie i poprosiłem, aby sprecyzował. Fuknął porażony moim niekumaniem, że coś radosnego, kpiącego, wiosennego, szydzącego, wyśmiewającego, dobro czyniącego. No super, powinienem był przynieść karton pączków w podziękowaniu za tak rozjaśniającą mój umysł radę. Zamiast tego odwróciłem się na pięcie i, o ja niewdzięczny, pognałem do domu.
    ***


    ******Kolejne dni upłynęły mi na szlajaniu się po parku i plaży, z kocykiem pod ręką. Jeśli nie rozłożyłem go przypadkiem na psiebiśniegu, to wylegiwałem się na nim, pieszczony promieniami ostrego słońca. Liczyłem, że w ten sposób przyjdzie mi do głowy jakiś plan na felieton. Kiedy jednak usmoliłem koc, bo jakiś idiota nie sprzątnął smrodów swojego pupila, wracałem do domu, gdzie sadowiłem się w fotelu i, słuchając Mozarta, próbowałem pobudzić wyobraźnię. Niestety, nic dobrego nie przychodziło mi do głowy.
    ******Pierwszy raz w życiu czułem stres, gdy szedłem do pracy oddać wstępny projekt felietonu. Czekając na szefa w sali konferencyjnej, wodziłem niezadowolonym wzrokiem po manekinach, które przytargała za sobą Sonia. Ubrała je w zielone, żółte i pomarańczowe fatałaszki. Uderzały moje oczy przesadną jaskrawością. Co za sztampa.
    ******Michał za to przyniósł tacę z kilkoma miskami barwnych potraw. Ozdobił je plasterkami cytryny, składającymi się na kształt słońca oraz kwiatkami z kawałków pomidorów. Klękajcie narody... Dziecko wykazałoby większą kreatywność.
    ****** Całe szczęście, że chociaż Władzia nadmiernie się nie wysiliła i nie przyniosła ze sobą doniczki z badylami. Rozłożyła jedynie na stole jakieś milion zdjęć wiosennych kwiatów. Rozpoznałem wśród nich tylko tulipany. Niech więc będzie, że w tej dziedzinie trzeba coś umieć. W skrycie ducha zwróciłem Władzi honor.
    ******Może powinienem zostać wróżbitą, bo Krystian przyczepił na swojej korkowej tablicy rysunek, z leżącymi na brzuchach babami, stykającymi się głowami, i klęczącym nad jedną z nich facetem. A żeby nie było smutno komuś, kto woli jednego partnera, obok wisiał obrazek z pozycją „na słonia”. Dobrze, że był podpisany, bo bym nie zgadł. Pod kolorowymi karteczkami wystawało coś jeszcze, ale nim zdołałem coś dojrzeć, przylazł szef.
    ******Zagryzłem wargi, gdy usiadł jak ksiądz w konfesjonale i zaczął słuchać naszych poczynań. Na pierwszy ogień poszła Sonia. Jej hasłem przewodnim była poprawa humoru. No, oczywiście. Urwie mi ktoś drugą nogę, ubiorę się w kolorowe ciuszki i moje czarne myśli odpłyną w siną dal. Dobrze, że dziewucha przeszła do zapowiedzi dopasowanej, plastikowej biżuterii, bo szlag by mnie trafił przez to pieprzenie.
    ******Władzia pochwaliła się, że połowa zdjęć ukazuje jej osobiste kwiaty, które zdążyła już wcześniej wyhodować w ogrodzie. Dopingowana rozalenionym spojrzeniem szefunia, zaczęła wychwalać prymulki, forsycje, szafirki i inne dziwne badyle. Potem gadała, że kolorowy ogród jest świetną zachętą do przesiadywania na dworze. A jak dwór, to powietrze. A jak powietrze, to zdrowie. A jak zdrowie, to praca. A jak praca, to pieniądze. A jak pieniądze, to miłość. No dobra, kwestia Władzi sięgała tylko do zdrowia.
    ******Słabo słuchałem Michała, denerwując się, że zaraz moja kolej na raport, a gdy przyszła pora na Krystiana, zdołałem tylko wychwycić coś o pozycji rybaka i wiosennym łowieniu ryb oraz zwierzęcym inspiracjom do pozycji na pieska. Pewnie o słoniu też coś wspomniał. Szef kazał mu przerobić rysunki na czarno-białe kreski i kółka, które miałyby symbolizować kochanków, po czym spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Najsłodszym tonem, na jaki było mnie stać, zapewniłem szefunia, że felieton jest prawie gotowy, ale nie mogę go jeszcze pokazać. Nabrał się, haha!
    ***

    ******Nadszedł w końcu ostatni dzień na napisanie tego cholernego felietonu. Niebo chyba sprzymierzyło się z moimi czarnymi myślami, bo gdy spacerowałem po parku, w poszukiwaniu inspiracji, zaczęło lać jak z cebra. Wkurzony schowałem się pod drzewami w pobliskim lesie, czekając aż te głupie, ciemne chmury sobie odlecą gdzieś indziej.
    ******Po chwili dotarło do mnie, że zamiast czekać, mogę użyć liściastych koron jako parasolki. Las był mały, więc ruszyłem do przodu, aby opuścić go z drugiej strony. Miałem nadzieję, że do tego czasu przestanie padać. Nagle, pośród szumu uderzających kropel, usłyszałem przeraźliwy pisk. Wspaniale, sezon na porzucanie psów uznałem za rozpoczęty.
    ***

    ******Coś szydzącego? Proszę bardzo. Pozazdrościć podludziom, w których żyłach płynie krew Hitlera. Trzeba odwagi, aby wejść do lasu i przywiązać psa do drzewa. W końcu w każdej chwili ktoś może was złapać! Coś radosnego? Spoko, grozi wam za to najwyżej grzywna. Chociaż legenda głosi o dwóch latach więzienia. Coś kpiącego? Waszych zwyrodniałych mózgów nie będzie widać w formalinie. Coś wyśmiewającego? Pewnie wszystko brzmiałoby jak komplement. Coś dobro czyniącego? Apeluję do normalnych, bierzcie psy ze schroniska i nie kupujcie komuś szczeniaków w prezentach. A na tych, co pozbywają się czworonogów, plujcie. Coś wiosennego...?
    ****** Spojrzałem na siedzącą naprzeciw mnie, biszkoptową labradorkę. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby ją wziąć do domu. No ale, leżała półprzytomna na ściółce. Co miałem zrobić? Odwieźć do schroniska? Wystarczająco strachu się najadła. Przeniosłem wzrok z powrotem na komputer. Kursor tekstowy niecierpliwie migał. Coś wiosennego? Moja suka wabi się Wiosna...
    ***

    ******Mój felieton pierwszy raz zajął całą stronę w czasopiśmie. Oczywiście ozdobiłem go zdjęciem mojej labradorki. Leżąc z nią na kocu w parku, przeglądałem resztę gazety. Artykuły mojej grupy wypadły całkiem nieźle. Szykowała się kolejna zawrotna podwyżka. Zamknąłem oczy, napawając się pieszczącymi mnie promieniami słonecznymi. Moje kolorowe ciuchy słabo zdawały egzamin w ich odbijaniu. Leżakowanie przerwał mi dźwięk nowej komórki. Szef znów zadzwonił w sobotę! Postanowiłem, że nie dam się wrobić w żadną robotę. Ku mojemu zdumieniu, pogratulował mi felietonu. Ludzie dzwonili, chwalili, wstrząśnięci i poruszeni... Nie wiedziałem ile prawdy w ich zapewnieniach, że wezmą ze schroniska jakieś czworonogi, lecz zadowolony odłożyłem telefon i sięgnąłem po miseczkę z owocową sałatką. Sobota to mój ulubiony dzień. Z Wiosną.
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 28-04-2013, 21:01
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  2. #2
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    31
    Posty
    6,625
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    dlaczego ucięłaś tekst? podzieliłem sobie z braku czasu na pół i chcialem doczytać reszte ale zniklo ;p

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Dodam za 3 dni wyjaśnię na pw:)
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  5. #4
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    31
    Posty
    6,625
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    @ProEda ;
    Opowiadanie wiosenne, komentarz zimowy :)

    W sumie nawet mi się podobało. Szczególnie pierwsza część, gdy bohater opisuje innych członków redakcji. Dalej jego narzekanie troszkę irytuje ale jednak da się lubić. Do stylu zastrzeżeń nie mam, brak dialogów nadaje opowiadaniu taki dość specyficzny charakter. Fabuła w zasadzie nie porywa, zakończenie jest mało wyrafinowane, ale pozostawia pozytywne wrażenie. Nie powiem, może liczyłem na trochę więcej, ale tak czy inaczej to dobry kawałek tekstu, przeczytać w zimowy wieczór nie zaszkodzi ;P

  6. #5
    Renuol

    Domyślny

    Nudne jak flaki z olejem no i jeszcze te pseudofilozoficzne / grafomańskie teksty:

    Coś szydzącego? Proszę bardzo. Pozazdrościć podludziom, w których żyłach płynie krew Hitlera. Trzeba odwagi, aby wejść do lasu i przywiązać psa do drzewa. W końcu w każdej chwili ktoś może was złapać! Coś radosnego? Spoko, grozi wam za to najwyżej grzywna. Chociaż legenda głosi o dwóch latach więzienia. Coś kpiącego? Waszych zwyrodniałych mózgów nie będzie widać w formalinie. Coś wyśmiewającego? Pewnie wszystko brzmiałoby jak komplement. Coś dobro czyniącego? Apeluję do normalnych, bierzcie psy ze schroniska i nie kupujcie komuś szczeniaków w prezentach. A na tych, co pozbywają się czworonogów, plujcie. Coś wiosennego...?
    Litości...


    Aha, no i Wesołych Świąt oczywiście. :)

  7. #6
    Avatar Mossi
    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    małopolskie
    Posty
    78
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    A że pogoda jak na wiosnę (niedaleko mojego domu pojawiły się już bazie, serio), przeczytamy sobie coś wiosennego.

    Cóż tu wiele mówić. Po prostu mi się podoba.

    Nie no, żartuję, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, bo jestem gaduła. :p No więc tak. Zdecydowanie bardzo podoba mi się pomysł. Jest niby normalny, niby opis zwykłych kilku dni z życia człowieka, ale tak naprawdę jednocześnie oryginalny i ciekawy. Czyta się przyjemnie i szybciutko, taki przyjemny tekścik. Jak już Aureos zauważył, z biegiem czasu zaczyna trochę irytować to narzekanie, ale tak tylko trochę, więc spoko. :p No i jest happy end. Nie, to nie jest plus. Happy endy to zło. xD A tak na serio, to troszkę przewidywalnie wyszło, ale za to też pozytywnie. :)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Coś Cię boli, coś Cię strzyka, przyjdź po radę do chemika!
    Przez Filia the Dragon w dziale Sport i zdrowie
    Odpowiedzi: 1110
    Ostatni post: 25-12-2019, 00:15
  2. League of Legends Coś, coś się zepsuło
    Przez Rahilux w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post: 17-05-2017, 16:30
  3. Odpowiedzi: 11
    Ostatni post: 31-03-2013, 21:56
  4. Odpowiedzi: 7
    Ostatni post: 25-03-2012, 14:57
  5. Konkurs na najlepsze opowiadanie
    Przez Archarius w dziale Niusy
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post: 12-05-2007, 22:45

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •