Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 4 z 4

Temat: (Opowiadanie) Złoto ponad wszystko (18+)

  1. #1
    Avatar Takkar
    Data rejestracji
    2013
    Położenie
    Wakefield
    Posty
    26
    Siła reputacji
    0

    Domyślny (Opowiadanie) Złoto ponad wszystko (18+)

    Witam, jest to kontynuacja pierwszej części opowiadania, które możecie znaleźć tutaj: http://torg.pl/showthread.php?428489...snoludem-(18-)

    Tak jak wczesniej zapraszam do komentowania, wytykania błędów, sugestie i opinie :)


    Otworzyłem oczy. Pierwsze, co ujrzałem, to duży stół stojący nieopodal łóżka na którym leżałem. Znajdowało na nim sporo bandaży, opatrunków i narzędzi medycznych. Wsparłem się na łokciach i przyjrzałem się komnacie. Dopiero wtedy zauważyłem Nargitha, który spał na małej pryczy. Uśmiechnąłem się słabo. Gdyby nie ten krasnolud, byłoby ze mną kiepsko. Wstałem, stawiając pierwsze kroki i od razu poczułem dokuczliwy ból z zewnętrznej strony lewego uda. Musnąłem lekko palcami opatrzoną ranę.
    - Nie dotykaj. Najpierw musza wchłonąć maści - odezwał się głos zza moich pleców. Odwróciłem się i ujrzałem jedną z kapłanek Sharisha. Tak jak się spodziewałem, mój kompan wybrał jedno z najrozsądniejszych miejsc, jedno z niewielu, gdzie mógłby wraz ze mną w spokoju wypocząć z dala od ludzi, a jednocześnie czekać, aż wrócą mi siły.



    W każdym z miast można było znaleźć Zakon Sharishanek, a w nim twarde kobiety, z zasadami, które uważały, że niesienie pomocy innym jest najwyższą wartością bożą i dzięki swoim czynom trafią do raju. Dlatego też, kapłanki te były wysoko cenione w każdym kraju, ze względu na wysokie umiejętności w leczeniu. Ceniono je tak wysoko, że jeśli ktoś na polu bitwy zamordował jedną z nich, był zabijany na miejscu, nawet przez swoich sojuszników. Aby przystąpić do Zakonu, trzeba było przejść przez Drogę Wyrzeczenia, podczas której kandydatka zrzeka się wszystkich bogactw na rzecz boga. Ścinały się na łyso, zrzekały się całego swojego dotychczasowego majątku, a następnie zakładały biały habit jako symbol niesienia pokoju.



    - Wdzięczny ci jestem za uleczenie mnie, kapłanko.
    - Uczyniłam to, co jest moją powinnością. Sądząc po zapachu trucizny, był to jad pustynnego skorpiona. Zabija w minutę. To cud, że żyjesz - dodała. - Nie mamy pojęcia jak to się stało, że tylko straciłeś przytomność. Ktoś nad tobą czuwał, Hukarinie, synu Rogdora, jednego z dwunastu Mistrzów Miecza. - Uśmiechnęła się słabo. Najwidoczniej zauważyła symbol dawnego aryjskiego króla, który otrzymuje prawowity dziedzic tronu. Nie służył mi - często przez niego zmuszony byłem zabić wielu ludzi, którzy uświadamiali sobie, kim jestem i jaką nagrodę oferują za mnie powstańcy Arysji, pomimo tego, że zacząłem życie od nowa i już niewiele osób wie o moim istnieniu. Jednak nie musiałem się obawiać, że w świątyni zostanę wydany. Kapłanek nie interesowała polityka. Wszystkie tajemnice nie wychodziły poza mury tego budynku.
    - Czasem dochodzę do wniosku, że człowiek nigdy nie ucieknie od swojej przeszłości. Nawet jeśli łowcy głów o nim zapomnieli, uznając go za zabitego podczas najazdu.
    - Przyszłość dzieje się dzisiaj, my tworzymy jej kształt. Sądzę, że twoje dawne życie nie będzie interesowało ludzi, którzy czekają na zewnątrz, aż wyjdziesz ze swoim przyjacielem. Od ciebie tylko zależy, czy przywitają cię jak swojego, czy jak krasnoluda. Jego los jest teraz w twoich rękach - spojrzała na Nargitha - teraz to on potrzebuje pomocy. Niestety, zbyt dużo osób dowiedziało się, że w naszym zakonie przebywa ktoś innej rasy. Przemyśl, co uczynisz. Jedna z nas jest zawsze gotowa do pomocy, w holu głównym, nikt nie odważy się kogoś zabić w środku świątyni - dodała, zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem pooddychać trochę świeżym powietrzem. Mój kompan natomiast spał w najlepsze, głośno przy tym chrapiąc.



    - Sto pięćdziesiąt zarzeńskich koron, które tylko czekają na ciebie. Za głowę tego karzełka.
    - Ten karzełek uratował moją rzyć, wart jest trochę więcej, nie sądzisz? - spytałem się Groźnego, tutejszego pijaczyny. Chociaż raz wyglądał trzeźwo. Podobno też grał dobrze w kości, stąd stać go było na dziwki, pokój w gospodzie i wino. Czego chcieć więcej?
    - Gówno mnie to obchodzi! Dorzuciłem ci dwadzieścia? To się, kurwa ciesz! - odrzekł, patrząc groźnie na moją twarz. - Trochę żem o tobie słyszał, wiem, żeś chłop rozsądny, a i mieczem władać dobrze umiesz. Oddasz nam brudasa, my podarujemy ci korony i każdy rozejdzie się w swoją stronę. Po co utrudniać sobie życie, hę? Dobra oferta. Szkoda mi było krasnoluda, lubiłem go, poza tym miałem u niego dług, w końcu uratował mi życie. Zeskoczyłem z murku przy zakonie.
    - Nie wiem, Groźny. Przemyślę to. - Odwróciłem się od rozmówcy i ruszyłem w stronę drzwi świątyni.
    - Inaczej wiesz, że może być niemiło! - krzyknął. - Na twoim miejscu nie chciałbym mieć do czynienia z dziesięcioma chłopami na raz!
    - Nie chciałbym być jednym z tym chłopów, jeśli okazałoby się, że taki wojownik wart jest więcej niż dziesięciu! - odparłem na koniec, podnosząc rękę na znak pożegnania.



    Zbliżaliśmy się do wyjścia za mur. Miałem przy sobie cały swój ekwipunek, mój towarzysz także. Szedłem wolnym, luźnym krokiem, jak gdyby nigdy nic. Pomimo moich zapewnień, że wszystko będzie w porządku, krasnolud co chwila nerwowo gładził ręką swoją broń.
    - Nie martw się, jeszcze dziś zabawimy się w burdelu - rzuciłem do niego, chcąc dodać mu otuchy. Uśmiechnął się krzywo, traktując moje słowa jak dobry żart. Już nieopodal bramy zauważyłem grupkę mężczyzn, która czekała na nas.
    - Cóż za miłe powitanie - burknął Nargith. Nie zważając na jego słowa pewnym krokiem przekroczyłem tereny Zakonu Sharisha. Stanęliśmy jakieś dziesięć metrów naprzeciwko nich. Zauważyłem Groźnego.
    - Jeszcze dziś nabiję twój łeb na pal, karle - krzyknął w naszą stronę.
    - Sprawdźmy więc, czy nie będzie na odwrót, głupi człowieku! - odrzekł mu krasnal, wyciągając swój obosieczny topór. Naciągnąłem rękawice i wyciągnąłem swój dwuręczny miecz. Nasi przeciwnicy także przygotowali się do ataku.
    - Nikt nikogo nie będzie sprawdzał - powiedziałem, po czym z całej siły uderzyłem Nargitha rękojeścią broni w tył głowy. Upadł na ziemię jak kłoda, jednak nie stracił przytomności. Wszyscy ruszyli w naszym kierunku. Złapali i związali mojego towarzysza.
    - Ty kurwi synu... - Krasnolud wypluł błoto z ust.
    - Haha, dobra robota, przyjacielu - rzekł do mnie Groźny, po czym rzucił w moją stronę mieszek wypełniony pieniędzmi. - Wypij za nasze zdrowie! - Spojrzałem na obezwładnionego karła. Po chwili zastanowienia wyjąłem dziesięć koron, które rzuciłem obok niego.
    - Żeby nie było, że nie spłaciłem długu. Przynajmniej przed śmiercią zadowolisz się z jakąś miejską dziwką - oznajmiłem. Wszyscy ryknęli śmiechem, oprócz więźnia, któremu zdecydowanie nie było do śmiechu. W końcu jeden z nich przerzucił związanego skazańca przez plecy.
    - Dopilnuj, żeby tych koron nie stracił. W przeciwnym wypadku spotkamy się jeszcze raz, tylko nie będzie już tak miło - powiedziałem do Groźnego i jego kompanów, po czym ruszyłem w drugą stronę.
    - Się rozumie! Chłopaki słyszeliście! Niech któryś tylko spróbuje położyć łapska na tym złocie! Jajca obetnę sejmitarem!



    Zbliżał się środek nocy. Osiodłany koń już czekał na mnie w stajni. Oparty o jedną z belek podtrzymujących budynek liczyłem zarobek. Wszystko się zgadzało, co do korony. Uśmiechnąłem się, zadowolony.
    - Naprawdę, pazerny z ciebie człek, Hukarinie. - Usłyszałem zza pleców. Odwróciłem się w stronę krasnoluda.
    - Widzę, że nie zmarnowałeś pieniędzy, które ci ofiarowałem. - Mrugnąłem porozumiewawczo w stronę Nargitha.
    - Skądże! Kurwa wspaniale udawała. A celnik, jak to celnik, kto da więcej, temu służy, hehe. Przy okazji chyba trochę się zabawił w mojej celi z panią lekkich obyczajów. A mój kuc to gdzie, hę?
    - W drugiej stajni. Prędko, musimy jak najszybciej wyruszyć.



    Zbliżaliśmy się do rozwidlenia szlaku. Wiedziałem, że Nargith wraca do ojczyzny. To już nie te czasy, kiedy jego rasa była bezpieczna w tych okolicach. Spojrzał na mnie pytająco.
    - Tutaj się żegnamy. Zamierzam wyruszyć do Roshar, starego znajomego, który mógłby mi coś powiedzieć na temat tego tajemniczego kamienia.
    - Hmm, rozumiem - rzekł krasnolud. - A zatem, bądź zdrów mój przyjacielu! Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz, nieźle można z tobą zarobić, ha! - Uśmiechnął się szeroko.
    - Pieniądze są najważniejsze w tych czasach, towarzyszu. Miej się na baczności w drodze powrotnej - odrzekłem, po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Spiąłem konia. Chciałem jak najszybciej oddalić się od Nargitha.


    Ciekawiło mnie tylko, kiedy się domyśli, że nie oddałem mu połowy koron, które otrzymaliśmy za jego głowę.
    Ostatnio zmieniony przez Takkar : 31-03-2013, 17:51

  2. #2
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Hej ;) Ocenię sobie tak dla sportu :D Dawno tego nie robiłem, a chcę zacząć xD

    Otworzyłem oczy. Pierwsze, co ujrzałem, to duży stół stojący nieopodal lóżka(lit.) na którym(int.) leżałem. Znajdywało(znajdowało się) na nim spora ilość(imo bez tego, ale i fleksja się zmieni) bandaży, opatrunków i narzędzi medycznych. Wsparłem się na łokciach i przyjrzałem się bardziej(też wg. mnie zbędne) komnacie. Dopiero wtedy zauważyłem Nargitha, który spal(lit.) na malej(lit.) pryczy. Uśmiechnąłem się słabo. Gdyby nie ten krasnolud, byłoby ze mną kiepsko. Wstałem, stawiając pierwsze kroki i od razu poczułem dokuczliwy ból z zewnętrznej strony lewego uda. Musnąłem lekko palcami opatrzona(fleksja; zapewne lit.) ranę.
    - Nie dotykaj. Najpierw musza(lit.) wchłonąć maści.(int.) - odezwał sie(lit.) głos zza moich pleców. Odwróciłem się i ujrzałem jedna(fleks.) z kapłanek Sharisha. Tak jak się spodziewałem, mój kompan wybrał jedno z najrozsądniejszych miejsc, jedno z niewielu, gdzie mógłby(z kontekstu zdania wynika, że powinno być "mógłbym") w spokoju wypocząc(lit.) z dala od ludzi, a jednocześnie czekać, aż wrócą mi siły.



    W każdym z miast można było znaleźć Zakon Sharishanek, a w nim twarde kobiety, z zasadami, które uważały, że niesienie pomocy innym jest najwyższą wartością bożą i dzięki swoim czynom trafią do raju. Dlatego też, kapłanki te były wysoko cenione w każdym kraju, ze względu na wysokie umiejętności w leczeniu. Ceniono je tak wysoko, że jeśli ktoś na polu bitwy zamordował jedną z nich, był zabijany na miejscu, nawet przez swoich sojuszników. Aby przystąpić do Zakonu, trzeba było przejść przez Drogę Wyrzeczenia, podczas której kandydatka zrzeka się wszystkich bogactw na rzecz boga. Ścinały się na łyso, zrzekały się całego swojego dotychczasowego majątku, a następnie zakładały biały habit jako symbol niesienia pokoju.



    - Wdzięczny ci jestem za uleczenie mnie, kapłanko.
    - Uczyniłam to, co jest moja(fleksj.) powinnością. Sądząc po zapachu trucizny, był to jad pustynnego skorpiona. Zabija w minutę. To cud, że żyjesz - dodała. - Nie mamy pojęcia jak to się stało, że tylko straciłeś przytomność. Ktoś nad tobą czuwał, Hukarinie, synu Rogdora, jednego z dwunastu Mistrzów Miecza(int.) - uśmiechnęła(wielką literą) się słabo. Najwidoczniej zauważyła symbol dawnego aryjskiego króla, który otrzymuje prawowity dziedzic tronu. Nie służył mi - często przez niego zmuszony byłem zabić wielu ludzi, którzy uświadamiali sobie, kim jestem i jaką nagrodę oferują za mnie powstańcy Arysji, pomimo tego, że zacząłem życie od nowa i już niewiele osób wie o moim istnieniu. Jednak nie musiałem się obawiać, że w świątyni zostanę wydany. Kapłanek nie interesowała polityka. Wszystkie tajemnice nie wychodziły poza mury tego budynku.
    - Czasem dochodzę do wniosku, że człowiek nigdy nie ucieknie od swojej przeszłości. Nawet jeśli łowcy głów o nim zapomnieli, uznając go za zabitego podczas najazdu.
    - Przyszłość dzieje się dzisiaj, my tworzymy jej kształt. Sądzę, że twoje dawne życie nie będzie interesowało ludzi, którzy czekają na zewnątrz, aż wyjdziesz ze swoim przyjacielem. Od ciebie tylko zależy, czy przywitają cię jak swojego, czy jak krasnoluda. Jego los jest teraz w twoich rękach - spojrzała na Nargitha - teraz to on potrzebuje pomocy. Niestety, zbyt dużo osób dowiedziało się, że w naszym zakonie przebywa ktoś innej rasy. Przemyśl, co uczynisz. Jedna z nas jest zawsze gotowa do pomocy, w holu głównym, nikt nie odważy się kogoś zabić w środku świątyni - dodała, zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem pooddychać trochę świeżym powietrzem. Mój kompan natomiast spał w najlepsze, głośno przy tym chrapiąc.



    - Sto pięćdziesiąt zarzeńskich koron, które tylko czekają na ciebie. Za głowę tego karzełka.
    - Ten karzełek uratował moją rzyć, wart jest trochę więcej, nie sądzisz? - spytałem się Groźnego, tutejszego pijaczyny. Chociaż raz wyglądał trzeźwo. Podobno też grał dobrze w kości, stąd stać go było na dziwki, pokój w gospodzie i wino. Czego chcieć więcej?
    - Gówno mnie to obchodzi! Dorzuciłem ci dwadzieścia? To się, kurwa ciesz! - odrzekł, patrząc groźnie na moją twarz. - Trochę żem o tobie słyszał, wiem, żeś chłop rozsądny, a i mieczem władać dobrze umiesz. Oddasz nam brudasa, my podarujemy ci korony i każdy rozejdzie się w swoją stronę. Po co utrudniać sobie życie, hę? Dobra oferta. Szkoda mi było krasnoluda, lubiłem go, poza tym miałem u niego dług, w końcu uratował mi życie. Zeskoczyłem z murku przy zakonie.
    - Nie wiem, Groźny. Przemyślę to(int.) - odwróciłem(wielką) się od rozmówcy i ruszyłem w stronę drzwi świątyni.
    - Inaczej wiesz, że może być niemiło! - krzyknął. - Na twoim miejscu nie chciałbym mieć do czynienia z dziesięcioma chłopami na raz!
    - Nie chciałbym być jednym z tym chłopów, jeśli okazałoby się, że na(?) taki wojownik wart jest więcej niż dziesięciu! - odparłem na koniec, podnosząc rękę na znak pożegnania.



    Zbliżaliśmy się do wyjścia za mur. Miałem przy sobie cały swój ekwipunek, mój towarzysz także. Szedłem wolnym, luźnym krokiem, jak gdyby nigdy nic. Pomimo moich zapewnień, że wszystko będzie w porządku, krasnolud co chwila nerwowo gładził ręką swoją broń.
    - Nie martw się, jeszcze dziś zabawimy się w burdelu - rzuciłem do niego, chcąc dodać mu otuchy. Uśmiechnął się krzywo, traktując moje słowa jak dobry żart. Już nieopodal bramy zauważyłem grupkę mężczyzn, która czekała na nas.
    - Cóż za miłe powitanie - burknął Nargith. Nie zważając na jego słowa pewnym krokiem przekroczyłem tereny Zakonu Sharisha. Stanęliśmy jakieś dziesięć metrów naprzeciwko nich. Zauważyłem Groźnego.
    - Jeszcze dziś nabiję twój łeb na pal, karle - krzyknął w naszą stronę.
    - Sprawdźmy więc, czy nie będzie na odwrót, głupi człowieku! - odrzekł mu krasnal, wyciągając swój obosieczny topór. Naciągnąłem rękawice i wyciągnąłem swój dwuręczny miecz. Nasi przeciwnicy także przygotowali się do ataku.
    - Nikt nikogo nie będzie sprawdzał - powiedziałem, po czym z całej siły uderzyłem Nargitha rękojeścią broni w tył głowy. Upadł na ziemię jak kłoda, jednak nie stracił przytomności. Wszyscy ruszyli w naszym kierunku. Złapali i związali mojego towarzysza.
    - Ty kurwi synu... - krasnolud(wielką) wypluł błoto z ust.
    - Haha, dobra robota, przyjacielu - rzekł do mnie Groźny, po czym rzucił w moją stronę mieszek wypełniony pieniędzmi. - Wypij za nasze zdrowie!(chyba enterek) Spojrzałem na obezwładnionego karła. Po chwili zastanowienia wyjąłem dziesięć koron, które rzuciłem obok niego.
    - Żeby nie było, że nie spłaciłem długu. Przynajmniej przed śmiercią zadowolisz się z jakąś miejską dziwką. (zakończ wypowiedź...) Wszyscy ryknęli śmiechem, oprócz więźnia, któremu zdecydowanie nie było do śmiechu. W końcu jeden z nich przerzucił związanego skazańca przez plecy.
    - Dopilnuj, żeby tych koron nie stracił. W przeciwnym wypadku spotkamy się jeszcze raz, tylko nie będzie już tak miło - powiedziałem do Groźnego i jego kompanów, po czym ruszyłem w drugą stronę.
    - Się rozumie! Chłopaki słyszeliście! Niech któryś tylko spróbuje położyć łapska na tym złocie! Jajca obetnę sejmitarem!



    Zbliżał się środek nocy. Osiodłany koń już czekał na mnie w stajni. Oparty o jedną z belek podtrzymujących budynek liczyłem zarobek. Wszystko się zgadzało, co do korony. Uśmiechnąłem się, zadowolony.
    - Naprawdę, pazerny z ciebie człek, Hukarinie(int.) - usłyszałem(wielką) zza moich pleców(trudno żeby usłyszał zza czyichś). Odwróciłem się w stronę krasnoluda.
    - Widzę, że nie zmarnowałeś pieniędzy, które ci ofiarowałem(int.) - mrugnąłem(wielką) porozumiewawczo w stronę Nargitha.
    - Skądże! Kurwa wspaniale udawała. A celnik, jak to celnik, kto da więcej, temu służy, hehe. Przy okazji chyba trochę się zabawił w mojej celi z panią lekkich obyczajów. A mój kuc to gdzie, hę?
    - W drugiej stajni. Prędko, musimy jak najszybciej wyruszyć.



    Zbliżaliśmy się do rozwidlenia szlaku. Wiedziałem, że Nargith wraca do ojczyzny. To już nie te czasy, kiedy jego rasa była bezpieczna w tych okolicach. Spojrzał na mnie pytająco.
    - Tutaj się żegnamy. Zamierzam wyruszyć do Roshar, starego znajomego, który mógłby mi coś powiedzieć na temat tego tajemniczego kamienia.
    - Hmm, rozumiem - rzekł krasnolud. - A zatem, bądź zdrów mój przyjacielu! Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz, nieźle można z tobą zarobić, ha! - uśmiechnął(wielką) się szeroko.
    - Pieniądze są najważniejsze w tych czasach, towarzyszu. Miej się na baczności w drodze powrotnej - odrzekłem, po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Spiąłem konia. Chciałem jak najszybciej oddalić się od Nargitha.


    Ciekawiło mnie tylko, kiedy się domyśli, że nie oddałem mu połowy koron, które otrzymaliśmy za jego głowę.
    Ogólnie dziwny język. Nie umiesz pisać dialogów, to widać jak na dłoni. Dywizy zamiast myślników są tego najlepszym dowodem, poza tym wszystkie brakujące kropki i wielkie litery ;) W paru miejscach kontynuujesz narrację bezpośrednio po wypowiedzi, co też nie jest dobrą praktyką.

    @edit Kiedyś w regulaminie działu był punkt, że każdy nowy akapit, każda wypowiedź itp. musi zaczynać się do wcięcia (tag P). Szkoda, ze tego już nie ma, bo opowiadania ładniej wyglądają :P

    Na początku tekstu zgubiłeś sporo polskich znaków, później już było w porządku. Ortów jako takich nie było, a interpunkcja nie jest moją dobrą stroną, więc nawet się za to nie brałem :D

    Fabuła dosyć ciekawa, jednak dziwi mnie podział na dwa tematy. Nie czytałem poprzedniej części, ale jeśli jest to kontynuacja poprzedniej, to warto zrobić z tego jeden temat pod jednym tytułem, jako rozdziały. W mojej opinii wydarzenia opisane powyżej to za mało, na samodzielne opowiadanie.

    Masz 4/6 na zachętę i pisz dalej ;>
    Ostatnio zmieniony przez Elite Box : 31-03-2013, 17:26
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar Takkar
    Data rejestracji
    2013
    Położenie
    Wakefield
    Posty
    26
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    A niech to, przepraszam za te błędy z brakiem polskich liter. Używałem potem angielskiego systemu i z całej pracy mi zlikwidowało polskie znaki, niestety nie zauważyłem tego do końca.

    Hmm, rozumiem, z tymi dialogami, że po wykrzykniku czy znaku zapytania powinienem był zacząć z dużej litery, jednak np. w tej wypowiedzi:"- Naprawdę, pazerny z ciebie człek, Hukarinie(int.) - usłyszałem(wielką)" nie rozumiem, mógłbyś mi to wytłumaczyć? Masz rację, dialogi to nie jest moja mocna strona, ale kto pyta, nie błądzi :)

    Faktycznie, mogłem to połączyć w jeden temat, nie wiem czy jest taka opcja. Czy jest to możliwe? Po prostu ten rozdział nosi inną nazwę, ale mogłem to dodać przed opowiadaniem.

    Dziękuję za zwrócenie uwagi na błędy i poświęcenie czasu! :)

  5. #4
    Avatar Elite Box
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    ________________ Piszę: Życie na Rookgaardzie!
    Wiek
    32
    Posty
    289
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Co do dialogów, kiedyś wisiał tu mój poradnik http://torg.pl/showthread.php?384297...nia+dialog%F3w teraz widzę jest przeniesiony. Oczywiście myślniki zapisujemy "długą krechą" jak to mówią dzieci w przedszkolu :P, a nie króciutkim dywizem.

    Co do złączenia wątków pisz do moderatorki ;d
    Opowiadania SF i Fantasy
    Zapraszam na bloga, aktualnie wydaję opowiadanie SF pt. Cztery godziny NOWE!
    http://sciencefantasia.blogspot.com
    ***
    Facebookowa grupa dla twórców blogów literackich - https://www.facebook.com/groups/literaccy/ ;)

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. [WOT] Tanie złoto na allegro.
    Przez DJ Yoody w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 19
    Ostatni post: 20-01-2013, 13:36
  2. Odpowiedzi: 2
    Ostatni post: 25-03-2012, 15:03

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •