Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 14 z 14

Temat: [kącik recenzencki] ABiardzka

  1. #1
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny [kącik recenzencki] ABiardzka

    Chciałabym na samym początku uprzedzić, iż nie piszę recenzji profesjonalnie. Robię to jedynie dla własnej przyjemności. :)

    Glen Duncan "Ostatni wilkołak"



    Opis z okładki:
    Oto mocna, zdecydowanie nowa wersja legendy wilkołaka – hipnotyzująca i niezwykle erotyczna. Jedna z najoryginalniejszych, najśmielszych, najbardziej prowokujących i przerażających powieści ostatnich lat.
    Poznajcie Jake'a. Jacke jest wilkołakiem, ostatnim z gatunku. Mimo swoich blisko 201 lat wygląda wyjątkowo dobrze – to wypadkowa diety, ćwiczeń i częstych doznań seksualnych. Choć fizycznie zdrowy, jest dręczony samotnością...
    Depresja doprowadziła go do punktu, w którym rozważania o samobójczej śmierci walczą z myślami o zagładzie gatunku i końcu legendy wilkołaka. Jednak brutalny mord i niezwykłe spotkanie pchną go znów w rozpaczliwy pościg, którego stawką jest życie - i miłość.

    Recenzja:
    Przyznajmy szczerze - to romanse paranormalne trzęsą obecnym rynkiem literatury. Nie wykluczam, iż można wygrzebać z nich perełkę, jednak w większości są to historie przeznaczone dla nastolatek. Dlatego właśnie dojrzalsza grupa czytelnicza omija owe książki szerokim łukiem. Maja po prostu dosyć czytania monotematycznych książek.
    Dlatego gdy pewnego dnia przeczytałam recenzję pozycji Glen’a Duncan’a, wiedziałam, że jest to przeciwieństwo wyżej omówionego gatunku. A gdy zapoznałam się z samą książką, nie miałam wątpliwości. Pomyślałam sobie: „Takie książki powinno się pisać! Niesamowite, wciągające, pochłaniające umysł!” Nie muszę chyba nadmieniać, że „Ostatni wilkołak to fenomen książek paranormalnych. Można to wywnioskować po tych kilku zdaniach.
    Ponad dwustuletni wilkołak Jake dowiaduje się o zabiciu jednego z ostatnich przedstawicieli jego gatunku. Członkowie MOKFO (Międzynarodowa Organizacja Kontroli nad Fenomenami Okultystycznymi) bardzo skrupulatnie dba o to, aby wilkołaki zniknęły z powierzchni Ziemi. Jake został sam. Jeden. Jedyny. Żyjący przez ostatnie lata w samotności nie zmartwił się tym. Czekał na nadchodzącą śmierć z ręki Grainer’a, syna mężczyzny, którego pożarł kilkadziesiąt lat wcześniej. Jake nie widział sensu, chciał umrzeć. Jednak gdy spotkał przemienioną przed dziewięcioma miesiącami Talullę, widział cel. Musiał ich uratować. W imię miłości.
    Pan Duncan zrobił mi niebywałą przysługę, jak i całej czytelniczej społeczności, tworząc, pisząc, postanawiając przelać ten genialny pomysł na papier. Książka prowadzona jest jako prywatny dziennik Jake’a. Jest pełen autokrytyki, metafor, chaotycznych myśli. Złożoność zdań jest naprawdę niebywała (gratuluję Wydawnictwu uzdolnionej tłumaczki), zatem zdarzało się, iż gubiłam się na samym początku czytania, jednak gdy wbiłam się w rytm, szło mi to gładko.
    Sama główna postać jest niezwykle barwna. Z początku melancholijne podejście do wydarzeń nudziły mnie, jednak z czasem Jake zaczął odczuwać coś więcej poza rutyną ukrywania się. Mimo okropnych czynów, które dokonał przez ostatnie półtora wieku, odnalazł w sobie masę szlachetnych uczuć. To było piękne, gdy poznał Talullę i odkrył zagubiony sens nieumierania. Poświęcił swoje dwustuletnie życie wyższej sprawie, gdy z początku zamierzał umrzeć wyłącznie dla świętego spokoju.
    Dodatkowo sam aspekt wilkołactwa jest inny, niż pamiętam z poprzednich książek dotyczących owego tematu. Tutaj jest to przedstawione jak męczarnie przed przemianą, lata samotności i życia z wyrzutami sumienia po zabójstwach podczas każdej pełni. Gatunek jest opisany bardziej konkretnie, męsko i ostro, niż w pozostałych pozycjach. Dodało to smaczku, dreszczyku na karku oraz mrocznej atmosfery.
    Nigdy nie sądziłam, że będę kogokolwiek namawiać, zmuszać, nakazywać, by przeczytał pewną pozycję. Jednak w tej kwestii jest to bezdyskusyjna kolej rzeczy. Chociaż… Inaczej.
    Jeżeli chcesz przeczytać coś naprawdę wartościowego, co zapamiętasz na naprawdę długi czas. Co porusza do głębi, krusząc mur niewrażliwości… Po prostu sięgnij po „Ostatniego wilkołaka”. Masz moje słowo, że zyskasz więcej, niż mógłbyś sobie wyobrazić.

    "To potwierdzone. Jesteś ostatni. Przykro mi."
    Ostatnio zmieniony przez ABiardzka : 05-02-2013, 23:31

  2. #2
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Często, gdy weltbild przysyła mi reklamową gazetkę, to mimo że wiem, że nic nie zamówię, czytam całą od a do z, każdy opis, bo ciekawi mnie o czym ludzie piszą książki.

    Z recenzjami jest podobnie, tutaj wiem, że długo Ostatniego Wilkołaka nie przeczytam, bo nie lubię "tematyk na czasie", a do tego wolę "niemagiczne" gatunki, ale recenzja jest interesująca, pokazuje coś nowego i zaspokaja mnie na jakiś czas, dopóki moda na taką tematykę nie opadnie - wtedy zapewne po tę powieść sięgnę.

    Witaj w dziale, miłego spędzania czasu na tym forum :-)


    @dół
    fakt ;)
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 05-02-2013, 23:33
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    "Bycie na czasie" jeżeli chodzi o tę książkę można podpiąć również pod erotyzm, którego jest w niej więcej niż mniej. A jak wiadomo obecnie nie wydaje się nic poza powieściami erotycznymi. :)

  5. #4
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Gabriela Gargaś "Jutra może nie być"




    Opis z okładki
    Czy miłość może być zła? Czy może niektórzy ludzie spotykają się za wcześnie, a inni za późno? Czy możliwe jest prawdziwe uczucie, wbrew wszystkiemu? Takie, które wybacza każde potknięcie?
    Kochać można mimo szpetoty ciała, mimo zdrady, mimo minionych lat. Kochać można na wiele sposobów: głupio, namiętnie, bezinteresownie, naiwnie, do końca życia. A mimo to miłość nie zawsze zwycięża.
    "Jutra może nie być" to historia kobiety, która pogubiła się w życiu. Na jednym z portali internetowych Kinga odnajduje po latach swoją "wielką miłość".
    On jest żonaty, ona za kilka miesięcy wypowie sakramentalne "tak". Nawiązują romans. Dla Kingi ta miłość jest wyjątkowa. Rzuca dla niej dotychczasowe życie i czeka, aż on zrobi to samo. Zostaje kochanką. Sytuacja komplikuje się, kiedy zachodzi w ciążę...
    "Jutra może nie być" to opowieść nie tylko o miłości, ale także o stracie, cierpieniu, przyjaźni, poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i sile, jaka tkwi w kobietach. Kobietach, które mimo przeciwności losu odnajdują w sobie odwagę, by iść do przodu i nie spoglądać wstecz. Kobietach, które spełniają swoje marzenia.

    Recenzja:
    Czy miłość może być zła? Albo inaczej: niewłaściwa? Często przynosi ze sobą smutek i cierpienie, ale czy jej niestosowność ma prawo krzywdzić osoby niepowiązane? Jak to jest z uczuciem tak wielkim i potężnym, iż jest ono w stanie doprowadzić mężczyznę do płaczu? To prawda, istnieje wiele rodzajów miłości: niewinna miłość do dziecka, matki; namiętna miłość kochanków, jak i miłość czysta, którą darzą się dwie połówki przysłowiowego jabłka.
    Odłożywszy książkę na półkę, wiem, że nigdy jej nie zapomnę. Nie zapomnę jej lekkości, a zarazem głębokości, nasączenia radością, jak i rozpaczą. To wszystko pozostanie we mnie na bardzo długi okres.
    Kinga to trzydziestoletnia narzeczona Darka, z którym tak naprawdę jest z przymusu, niźli własnego wyboru. Jednak w niedługim czasie będzie miało miejsce pewne zdarzenie, które uruchomiło szereg wydarzeń. Obróciło jej życie o 180 stopni, wywróciło je do góry nogami, każąc, aby się do niego przystosowała. Kobieta spotyka na swojej drodze żonatego M. M. był niegdyś jej szefem, z którym po odejściu nie utrzymywała kontaktu. Stara miłość odżyła, a Kinga została kochanką. Po półtora roku potajemnych spotkań, okazuje się, że dołączy do nich ktoś jeszcze. Ktoś, na kogo M. nie jest przygotowany, kto może zburzyć jego porządek życia raz na zawsze. Dziecko. Kinga podejmuje decyzję o ukryciu przed nim tego faktu. Udaje jej się to przez dwadzieścia jeden tygodni. Długich, aczkolwiek pięknych tygodni płaczu i śmiechu. Jednak to nie odrzucenie ojca jest tragiczne, a wydarzenie mające miejsce później. To ono burzy radość Kingi, jednak sprawia, że staje się silniejsza; staje się kimś całkowicie innym. Kimś z kogo jej dziecko, patrząc na nią z góry, będzie niewyobrażalnie dumne.
    Gabriela Gargaś stworzyła coś niesamowitego. Historia, którą miałam przyjemność poznać, była niebywale realna, jakby pisana na własnym doświadczeniu. I nie tylko ja mam takie zdanie. Przyznam, że pod koniec byłam już znużona i czytałam, aby skończyć. Jednak nie żałuję nocy spędzonych z tą lekturą, ponieważ nie jest to tylko jakaś tam historia. Ona pozwala nam się czegoś nauczyć. Zawiera ogrom złotych myśli, rad, jak czerpać z życia co najlepsze i nie zatracić się w tym. Aby cieszyć się nim i kochać.
    Całą lekturę czekałam na jedno wyjaśnienie. Kim był M.? A raczej, jak brzmi jego imię? To dodatkowo pchało mnie do przewracania kolejnych stron. I mimo że rozczarował mnie brak owej informacji, nadał on tej postaci tajemniczości, tego, że jednak wszystkiego o nim nie wiemy. Może jest innym człowiekiem, niż sobie wyobrażałam.
    Ogółem książka jest naprawdę ciepła. Niekiedy radujemy się razem z bohaterką, a innym razem czujemy jej ból, który jest namacalny w takim stopniu, iż sądziłam, że mogę go dotknąć. Myśl, że to już koniec napawa mnie smutkiem, a zarazem szczęściem, ponieważ teraz może być tylko lepiej.
    „Jutra może nie być” to książka nie tylko o miłości. Znajdziesz w niej ból, rozpacz, szczęście, walkę z samym sobą o przetrwanie, odwagę i przyjaźń. Jest o spełnianiu marzeń i przezwyciężaniu słabości. O sile, której potrzeba, aby nie tylko otworzyć oczy, ale również wstać z łóżka.

  6. #5
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny



    Opis z okładki:
    "Delikatność" to wzruszająca, choć niepozbawiona subtelnego humoru historia przypadkowego pocałunku. Piękna opowieść o tęsknocie za szczęściem, wychodzeniu z żałoby i rodzącym się powoli uczuciu. Gdy François zaczepił Nathalie na ulicy, od razu wiedział, że ma przed sobą kobietę swojego życia. A kiedy ona zamówiła w kawiarni sok morelowy, postanowił, że się z nią ożeni. Wydawali się stworzeni dla siebie, ich miłość była idealna. Żadnych kłótni ani rozbitych talerzy. Po siedmiu latach sielanka została dramatycznie przerwana. François zginął w wypadku, a młoda wdowa pogrążyła się w rozpaczy. Początkowo odizolowała się od ludzi, a potem rzuciła w wir kariery. Aż pewnego dnia namiętnie pocałowała niezbyt atrakcyjnego kolegę z pracy - Markusa...

    Recenzja:
    Swoją opinię na temat tej książki wyrobiłam po przeczytaniu samego opisu, krótkich komentarzy na obwolucie oraz pięćdziesięciu stronach tekstu. Późniejsza przygoda była tylko utwierdzeniem się w swym przekonaniu. David Foenkinos, pisarz i scenarzysta ekranizacji powieści „Delikatność”, okazał się warty każdego grosza wydanego na jego dzieło.
    Nathalie i Francois to para jak z obrazka. Zakochana, troszcząca się o siebie i rozumiejąca siebie nawzajem. Nic nie można im zarzucić. Ich miłość w niedługim czasie zostaje przypieczętowana ślubem, a szczęśliwe małżeństwo zaczyna prowadzić wspólne życie. Jednak ich życiowa sielanka nie trwa długo. Wypadek, a następnie śmierć Francois’a zmienia wszystko. Wywraca życie Nathalie do góry nogami, niespodziewanie pozostawiając ją samą.
    Mijają miesiące, a kobieta stara się uporać z nieobecnością ukochanego. Wraca do pracy, rzuca się w wir obowiązków. Lecz gdy poznaje Markusa i nieoczekiwanie całuje go, dla niej nic się nie zmienia. To mężczyzna zachodzi w głowę, dlaczego to zrobiła. Czy ten pocałunek będzie początkiem czegoś nowego?
    Na delikatnie wykonanej obwolucie przeczytałam „Foenkinos pisze tak, jakby szeptał do kobiecego ucha. Delikatnie i z miłością.”. Nie ma możliwości, abym nie zgodziła się z tymi słowami. Książka, którą przeczytałam, historia, którą poznałam dzięki temu autorowi, z przyjemnością zaliczam do udanych romansów. Nie odnalazłam w nim przesytu uczuć, emocji bohaterów, jak w harlequinach. Każde wydarzenie czy słowo było przemyślane i ukazane tak, aby zaciekawić, ale nie skrępować Czytelnika. Pan Foenkinos pisze w sposób lekki i… delikatny, po prostu. Jest odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu.
    Sposób obrazowania wydarzeń również jest specyficzny. Z początku autor przybliża nam jedynie fakty, podając znikomą ilość głębszych opisów. Dopiero w późniejszej części dostajemy więcej przemyśleń i odczuć postaci, wymiany dialogów są dłuższe, niż wcześniej. Dostałam wówczas bardziej drobiazgową wizję bohaterów i miałam możliwość poznać ich lepiej i utożsamić się z nimi.
    Książka Davida Foenkinos’a to porządny kawałek romansu. Styl autora swą łagodnością zaprasza do dalszej lektury, nie dając ani krzty wątpliwości. Lektura bez dwóch zdań jest warta polecenia. Mimo że nie jestem fanką romansów bez dodatkowego tła innego gatunku, polubiłam obraz delikatnej, łagodnej miłości, która idealnie wpasowuje się w dzisiejsze realia.

  7. #6
    Scarlett

    Domyślny

    Bardzo chciałabym przeczytać. Ja lubię romanse i delikatny język w książkach, dlatego zachęciłaś mnie :-)

  8. #7
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Gabriela Gargaś "Jutra może nie być" - brzmi nieźle, generalnie mało do tej pory czytałam takich powieści, więc może się skuszę, gdy gdzieś ją zobaczę. Ale "Delikatność" muszę mieć, recenzja mnie całkowicie przekonuje, a i lubię powieści z domieszką melodramatu ;) kupię sobie na święta tą książkę, od zajączka ;d
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  9. #8
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Cytuj ProEda napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Gabriela Gargaś "Jutra może nie być" - brzmi nieźle, generalnie mało do tej pory czytałam takich powieści, więc może się skuszę, gdy gdzieś ją zobaczę. Ale "Delikatność" muszę mieć, recenzja mnie całkowicie przekonuje, a i lubię powieści z domieszką melodramatu ;) kupię sobie na święta tą książkę, od zajączka ;d
    Osobiście bardziej spodobała mi się książka Gargaś - wyjęta z życia, przekonująca, lekka. Delikatność również nie jest powieścią złą, lecz mniej w niej dramatyzmu, wzruszenia... czyli tego co lubię najbardziej.:)

  10. #9
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Isaac Marion "Ciepłe ciała"



    Opis z okładki:
    R nie ma imienia, wspomnień, pulsu. Wraz z innymi zombie zamieszkuje opuszczone lotnisko. Żadne z nich nie pamięta, jaka katastrofa zamieniła świat w przerażające i puste miejsce, a ich – w chodzących Martwych. Żeby podtrzymać swoją egzystencję, muszą polować na Żywych, ukrywających się w opuszczonym mieście.
    Pożeranie Żywych to smakowanie ich wspomnień, odtwarzanie tego, kim byli.
    Podczas jednej z krwawych wypraw R znajduje Julie i – zupełnie niespodziewanie dla samego siebie – ocala ją przed śmiercią, zabierając ze sobą. Tak właśnie rozpoczyna się pełna napięcia znajomość, która diametralnie zmieni nie tylko ich samych. Jednak zimny i martwy świat nie podda się bez walki.


    Recenzja:
    Nie sądzę, aby jakakolwiek książka była przez mnie równie mocno wyczekiwana, jak ta autorstwa Isaac’a Marion’a. Nie tylko dzięki okładce, która niemożliwie przyciąga spojrzenie, ale również opisowi. Przeczytałam wiele schlebiających recenzji, a to utwierdziło mnie w przekonaniu, że „Ciepłe ciała” to pozycja, którą prędzej czy później przeczytam.
    R to zombie. Każda najmniejsza część jego ciała gnije z dnia na dzień, a on sam nie pamięta, kim był przed przemianą w tę rozkładającą się istotę. Razem z resztą sobie podobnych ulokował się na starym lotnisku, raz na jakiś czas wychodząc na łowy. Podczas jednej z wypraw, R poznaje Julie i zaskakując nawet siebie, zabiera ją do kryjówki. Jego uczucia względem dziewczyny są niejasne, jak i odwrotnie. Ale co jeśli Julie dowie się, że to R zabił jej ukochanego? Pośród ludzi istnieje plotka, że w momencie, gdy zombie zjada ludzki mózg, jest w stanie „obejrzeć” wspomnienia jego właściciela. Ale czy wspomnieli coś o przypadkach osobowości, które w pewnym sensie koegzystują z zombie?
    Lektura była czystą przyjemnością i również z tego względu nie mogę uwierzyć, że owa książka jest debiutem autora. Osoby, które przeczytały, a nie wiedziały o tym fakcie, na pewno są teraz zaskoczone, jak i ja. Ponieważ tak ogromna gama emocji, które przeżyłam, jest nieprawdopodobna biorąc pod uwagę fakt, iż jest to pierwsze dzieło Isaac’a Marion’a, obecnie mojego ulubionego autora z niezwykłym talentem.
    Szkielet wątku jest dość powszechny: odwzajemniona miłość nadnaturalnej istoty do śmiertelniczki, chęć ratowania jej życia, spowodowane tym walki i tak dalej. Jednak niezwykły jest w tym sposób, w jaki został wykreowany główny bohater, który do pewnego momentu nie posiada imienia. To przeurocza postać oraz jej czyste uczucie, pomimo chęci mordu, sprawiły, że zapałałam do niej tak ogromną i niepowtarzalną sympatią. R, bo tak został nazwany przez Julie, przetrwał już chyba wszystko: śmierć, przemianę w zombie, poszukiwanie pożywienia, nóż w czole. On nie pamiętał nawet tego, kim był, ani jednego najmniejszego wspomnienia.
    Akcja nie była rwąca, tylko płynnie przenosiła mnie z wydarzenia do następnego. Podobała mi się atmosfera tajemniczości, która unosiła się nad książką. Ponieważ tak naprawdę nie dowiedziałam się, co było przyczyną zagłady gatunku ludzkiego i co zapoczątkowało przemiany ludzi w gnijących zombie.
    „Ciepłe ciała” to wzruszająca historia o miłości i nadziei rodzących się między wystrzałami kul. Od początku wiedziałam, że nie stracę nic , czytając tę książkę. I tak też było, ponieważ R ukazał mi to, co dotychczas uważałam za nieprawdopodobne: że warto walczyć o to, co jest teraz, nie patrzeć na przeszłość czy przyszłość.
    A gdyby nie Julie, nadal żyłby wspomnieniami zjedzonych mózgów.

    PS. Niedawno miała miejsce światowa premiera filmu nakręconego na podstawie książki Mariona. Polskie tłumaczenie to "Wiecznie żywy" (Czy tylko ja jestem zła za taki przekład?:/) Film obejrzałam i naprawdę polecam: zabawny, lekki i przyjemny. :)
    Ostatnio zmieniony przez ABiardzka : 12-02-2013, 16:11

  11. #10
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Pierre Lemaitre "Ślubna suknia"

    Coś dla fanów sensacji. :)


    Opis z okładki:
    Doskonały thriller z suspensem, chętnie porównywany przez krytyków do "Dziecka Rosemary" Iry Levina
    Czy młoda paryżanka Sophie cierpi na chorobę psychiczną i stopniowo popada w obłęd, czy też ktoś umiejętnie i nie przebierając w środkach usiłuje jej to wmówić?
    Utrzymana w atmosferze narastającego zagrożenia opowieść o zemście i jej cenie.
    Sophie jest osobą spełnioną zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Jednak od pewnego czasu jej spokój zakłócają drobne, lecz przykre incydenty: gubi klucze, książki, zapomina, gdzie zaparkowała samochód, mylą jej się godziny spotkań. A potem jest jeszcze gorzej. Sophie zaczyna myśleć, że zwariowała, i ląduje w szpitalu psychiatrycznym. Wkrótce zostaje zamieszana w morderstwa, w których jest jedyną podejrzaną. Przerażona ucieka, wymyka się policji i postanawia zmienić tożsamość. Kiedy myśli, że ułożyła sobie życie z nowym mężem, znowu ma luki w pamięci, robi różne dziwne rzeczy i popada w depresję. Myśli nawet o samobójstwie, ale wtedy odkrywa, że mąż prowadzi wobec niej podwójną grę. Dlaczego postanowił zniszczyć ją i jej życie?


    Recenzja:
    Do książki Pana Lemaitre podchodziłam z dużą dozą sceptycyzmu. Po przeczytaniu opisu na obwolucie i wysłuchaniu wrażenia mojej siostry po lekturze, doszłam do wniosku, że jest to pozycja o kolejnej schizofreniczce. Jakie było moje zaskoczenie, gdy dotarłam do momentu, gdzie moje wyobrażenie zostało doszczętnie zniszczone, zastępując je czystym zachwytem nad geniuszem autora.
    Sophie to zamężna paryżanka, która może spokojnie nazwać swój świat bajkowym. Kobieta bowiem ma wspaniałego męża, dobrze płatną pracę i szczęśliwe życie, o jakim niektórzy mogą tylko marzyć. Jednak z czasem zaczyna ona zapominać o drobiazgach, przyłapywać się, że nie pamiętała, gdzie schowała prezent urodzinowy dla swojego partnera. Te drobne rzeczy zaczynają ją przerażać. Traci pracę z powodu kompromitujących zdjęć, które rzekomo sama umieściła na dysku z materiałami na prezentację. Jej mąż, Vincent, popełnia samobójstwo. Świat Sophie zaczyna się walić. Kobieta powoli osuwa się na skraj obłędu. Zostaje bowiem oskarżona o morderstwo. Ucieka, ucieka, ucieka… Jeż życie na tym wówczas się opiera – na nieprzerwanej ucieczce. Jednak, co by było, gdyby jej obłęd był spowodowany ingerencją osoby trzeciej, której celem jest czysta zemsta?
    W powieści Lemaitre'a obserwujemy jak kobieta pewna siebie staje się osobą przerażoną i osaczoną. Mimo wszystko Sophie nie traci trzeźwego myślenia i determinacji. I tylko dzięki temu udaje się jej przechytrzyć policję i cichego obserwatora. Nie mamy innego wyboru jak uważnie obserwować jej poczynania i czekać na kolejny zwrot akcji, który przyszykował nam autor.
    Dzieło Pierra Lemaitre’a to majstersztyk z gatunku kryminału. Jeszcze nigdy, w całym moim dosyć krótkim życiu nie miałam podobnej przyjemności przeczytania czegoś równie genialnego. Tak, autor to geniusz w tej dziedzinie. Szok, suspens, czyste ogłupienie jakie zaserwował mi w tej pozycji jest poza granicami rozumowania. Dynamika narracji wciąga od pierwszej strony, a chęci poznania odpowiedzi na wszystkie, kłębiące się pytania są nieodłącznym celem ukończenia owej pozycji.
    „Ślubną suknię” Pierra Lemaitre’a polecam smakoszom dobrego thrillera. Jest to niebywała gratka nie tylko dla nich, ale również dla osób, które nie przepadają za owym gatunkiem.
    Ostatnio zmieniony przez ABiardzka : 18-02-2013, 14:35

  12. #11
    Scarlett

    Domyślny

    Nie przepadam za kryminałami, ale ten mnie zaintrygował tą powolną przemianą wewnętrzną głównej bohaterki.

  13. #12
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Lauren Oliver "Delirium"

    Książka może być nie dla Was, ale muszę podzielić się swoimi przeżyciami. Moim zdaniem fantastyczna. :D



    Opis z okładki:
    „Mówili, że bez miłości będę szczęśliwa.
    Mówili, że lekarstwo na miłość sprawi, że będę bezpieczna.
    I zawsze im wierzyłam.
    Do dziś.
    Teraz wszystko się zmieniło.
    Teraz wolę zachorować i kochać choćby przez ułamek sekundy, niż żyć setki lat w kłamstwie”.

    Dawniej wierzono, że miłość jest najważniejszą rzeczą pod słońcem.
    W imię miłości ludzie byli w stanie zrobić wszystko, nawet zabić.
    Potem wynaleziono lekarstwo na miłość.
    Czy gdyby miłość była chorobą, chciałbyś się wyleczyć?

    Recenzja:
    Nawet w najśmielszych wyobrażeniach i fantazjach nie sądziłam, że kiedykolwiek dotknę książki, której treść owinie wokół mnie swoje macki i porwie bez najmniejszego ostrzeżenia. Otóż pierwsza część trylogii Delirium to idealny przykład na to, jak zwodnicza bywa obecna literatura nie tylko młodzieżowa, ale wykraczająca poza zakres przeznaczony jedynie dla określonej grupy czytelniczej. Czy zadziwia kogokolwiek ta wysoka nota? Mnie dziwi jedynie to, że nie stworzono wyższej, ponieważ w tym przypadku skala dziesięciu, sześciu czy pięciu gwiazdek to najzwyczajniej w świecie za mało. Ale może przejdę nareszcie do kwintesencji dzieła Lauren Oliver – fabuły.
    Od ponad sześćdziesięciu lat miłość jest uważana za chorobę. Ten fantastyczny stan, gdy ludzie czują się najbardziej szczęśliwi w całej swej egzystencji został ogłoszony najbardziej niebezpiecznym schorzeniem, które może dotknąć żyjącego człowieka. W dniu osiemnastych urodzin każdy musi podejść do zabiegu, podczas którego podaje mu się remedium, a człowiek już nigdy nie zarazi się miłością. Lecz oprócz „praworządnych” obywateli istnieją również Odmieńcy. Są to ludzie, którzy sprzeciwili się władzy i uciekli do swego prawdziwego domu bez murów i zakazów – Głuszy.
    Gdy poznajemy Lenę, bez zastanowienia można stwierdzić, że życie tej dziewczyny niedługo zostanie wywrócone do góry nogami. I tak też się staje. Pozostało jej trzy miesiące do zabiegu i szczerze nie może się go doczekać. Tak jest dopóki nie poznaje Alexa, rzekomo wyleczonego obywatela Stanów Zjednoczonych, wolnych od Amor deliria nervosa. Co takiego wydarzy się w jej życiu, że tydzień przed zabiegiem postanawia uciec do Głuszy i stać się jednym z Odmieńców? Co zmusza ją do wyboru między obowiązkiem wobec kraju a swoim szczęściem?
    A co powiecie na taką odpowiedź: Miłość.

    Od długiego czasu zbierałam się w sobie, aby zabrać się za powieść Lauren Oliver. Nie ma gorszej rzeczy, jaką mogłam zrobić, niż odwlekanie tego momentu. Okazało się bowiem, że mimo zarysowanego szablonu, książka ma więcej do zaoferowania młodemu i starszemu czytelnikowi niż większość obecnie wydawanej literatury fantastycznej. Oprócz wstrząsającej wizji przyszłości, autorka dotkliwie zobrazowała, że nie doceniamy tego, co mamy, ponieważ jesteśmy tak pewni istnienia miłości i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Nie wyobrażamy sobie, jakie to życie byłoby puste i bez najmniejszego sensu. Smak autorki, jej wyczucie sprawiało, że czerpałam ogromną przyjemność z tej lektury. Ze zręcznością lawirowała między subtelnymi opisami przyrody, a konkretnymi i pełnymi dynamiki opisami akcji, za co należą się gromkie oklaski, gdyż ze świecą szukać równie zręcznego pióra

    Bohaterowie wykreowani przez Oliver to kawał dobrze odwalonej roboty. Są to postacie, których nie sposób nie polubić i nie zaciekawić się ich losami. Każde ich działanie miało swoje wytłumaczenie w obecnej sytuacji czy przeżyciach z przeszłości. Ich więzi są realne, nie znalazłam nawet najmniejszego śladu, który kierowałby tę powieść ku zmarnowanej idei czy niewykorzystanemu potencjałowi. Lena, Hana i Alex to postacie z krwi i kości. Chłopak jest co prawa ukazany w sposób wyidealizowany, choć może uzasadnieniem jest narracja zgrabnie poprowadzona z punktu widzenia Leny.

    Delirium autorstwa Lauren Oliver to powieść, w której porusza się tematy poważne jak i rozbawia czytelnika. Wprowadza nas ona w chwilę zadumy, refleksji lub powoduje głośny wybuch śmiechu.
    A miłość, mimo ze zakazana, jest piękna i inspirująca.

  14. #13
    Avatar Mossi
    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    małopolskie
    Posty
    78
    Siła reputacji
    12

    Domyślny

    Recenzja "Delirium" bardzo mi się podoba, jak tylko będę miała więcej czasu i pozbędę się wreszcie książek z półki "do przeczytania i oddania do biblioteki" na pewno będę chciała po nią sięgnąć.

    A tak na marginesie to ciekawy masz u siebie konkurs. :)

  15. #14
    Avatar ABiardzka
    Data rejestracji
    2013
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny Jakub Ćwiek "Chłopcy"

    A teraz coś dla chłopców. :)



    Opis z okładki:
    Rykiem silników, hukiem wystrzałów i głośnym: BANGARANG! – tak zwiastują swoje przybycie Zagubieni Chłopcy, najbardziej niezwykły gang motocyklowy na świecie. Niegdyś wierni towarzysze Piotrusia Pana, dziś odziane w skórzane kurtki zakapiory pod wodzą zabójczo seksownej Dzwoneczek. Zrobią wszystko, by przetrwać… i dobrze się przy tym bawić. Bez względu na cenę.

    Jakub Ćwiek powraca z nową wystrzałową historią! Przekonajcie się, co wyjdzie z połączenia ciężkiego klimatu rodem z popularnego serialu Sons of Anarchy z bajkowymi postaciami klasycznej powieści Jamesa M. Barriego Piotruś Pan. Ilustracje do książki wykonał Robert Adler

    Recenzja:
    Powieść „Przygody Piotrusia Pana” jest wystarczająco ponadczasowa, aby nadal była czytana i opowiadana dzieciom. Przygoda zwyczajnego chłopca, który ponad wszystko pragnął pozostać dzieckiem, jest dobrze znana młodemu pokoleniu. Co więcej, Jakub Ćwiek postanowił napisać wersję również dla tych starszych czytelników. Muszę przyznać, że pomysł na nią wydał mi się bardzo ciekawy, a samo wykonanie - fantastyczne. Autor słynie z nawiązywania w swojej twórczości do szeroko rozpoznawalnych książek, filmów, muzyki, czy seriali. Można nawet stwierdzić, iż jest to jego znak rozpoznawalny. Zadebiutował zbiorem opowiadań „Kłamca” w 2005 roku i od tamtego momentu pilnuje swego miejsca na półkach. I słusznie!

    „Chłopcy” to historia Zagubionych Chłopców, dawnych kompanów Piotrusia Pana. Jednak pewne wydarzenie sprawiło, że ich drogi się rozeszły, a sami Chłopcy pod opieką Dzwoneczka opuścili Nibylandię oraz Piotrusia i przenieśli się do realiów naszej Polski. Zamieszkali w Lunaparku, gdzie dorośli, zrobili interes życia na czarodziejskim pyłku, który umożliwia przemieszczanie się Skrótem, i każdą wolną chwilę poświęcili na dobrą zabawę. Dodatkowo pozbywają się Szczurów – są to osoby, które złamały jedną z trzech najważniejszych zasad podczas przejazdu Skrótem: nie zawracaj, nie zatrzymuj się, nie zjeżdżaj z drogi. Jadąc przez życie motocyklami, tytułowi Chłopcy mają wiele innych ciekawych przygód. Chwilowe narzeczeństwo, nastraszenie bogatej gaduły, którą uprzednio uratowali przed pożarciem przez Szczura oraz pomoc osieroconemu Kubusiowi. Lecz najbardziej wstrząsający jest dla nich moment, gdy ich mama, Dzwoneczek, zostaje porwana.

    Dzwoneczek w tym ostrym, metalowym wydaniu przyprawia o zawroty głowy. Naprawdę, jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się choćby pomyśleć o takim rodzaju adaptacji znanej powieści. A przecież reżyserowie i pisarze opisali i nakręcili już chyba każdą możliwą wersję popularnych bajek. Bazują przeważnie na osadzeniu wydarzeń we współczesności, zmianie bohaterów na dojrzałe osoby i dodaniu wątków kryminalnych. W tej książce dostałam coś innego. Autor stworzył postacie oryginalne, jedyne w swoim rodzaju, specyficzne. Zawarł w książce masę humoru i głośnego, motocyklowego ryku.

    Dzięki rozdziałom możemy poznać każdego bohatera z osobna. Jakub Ćwiek przedstawił postacie uparte, łobuzerskie oraz mimo wieku niedojrzałe. Bo właśnie o tym jest ta książka - o niedojrzałości i dojrzałości zarazem. Autor luźnym, zabawnym tonem opowiada historię chłopców, którzy idą przez świat z szerokim uśmiechem na ustach i używając życia. „Chłopcy” to ewidentnie literatura rozrywkowa, której celem jest zmuszenie czytelnika do fantastycznej zabawy.

    Nie wiem, czy bawiłam się tak dobrze przy jakiejkolwiek książce. Jakub Ćwiek to mistrz w pisaniu powieści charakternych z ciętą ripostą i nutą czarnego humoru. Zapewnił mi dużo śmiechu, za co jestem bardziej niż wdzięczna. Polecam bez cienia wątpliwości!

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. [Kącik recenzencki] agnieszka3201
    Przez agnieszka3201 w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post: 05-12-2013, 14:33
  2. [kącik recenzencki] U ProEdy pod okładką
    Przez ProEda w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post: 01-06-2013, 20:50
  3. [Kącik recenzencki] U Boxa pod poduszką
    Przez Elite Box w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 13
    Ostatni post: 01-04-2013, 21:37
  4. Odpowiedzi: 2
    Ostatni post: 13-03-2013, 13:31
  5. [Kącik recenzencki]Książki Scarlett
    Przez Scarlett w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post: 18-02-2013, 16:10

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •