Reklama
Pokazuje wyniki od 1 do 5 z 5

Temat: Książka pod choinkę

  1. #1
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny Książka pod choinkę

    ****************
    Lampki na choince mrugały urokliwie, a znad świątecznego stołu wciąż unosił się zapach ciepłych potraw, gdy ciemnowłosy nastolatek, ignorując protesty rodziny, sięgnął po swój prezent. Z niecierpliwością rozrywał ozdobny papier psiocząc w duchu na matkę, że zbyt mocno zapakowuje podarunki. Pragnął jak najszybciej wykrzyczeć „Hurra! Laptop”, tymczasem z każdymi zdartymi warstwami papieru pojawiały się kolejne i pakunek, który początkowo przypominał wielkością podłużny karton coraz bardziej malał.
    - Co to ma być?! - krzyknął, gdy spod strzępów ukazała się okładka jakiejś książki. - Miałem dostać laptopa, do cholery!
    - Rafał... - zaczęła łagodnie matka, uspokajając gestem męża, który gwałtownie poczerwieniał. - Nasza sytuacja finansowa chwilowo jest nienajlepsza. Wiem, że obiecałam ci komputer, ale zastrzegłam, że to zależy od okoliczności.
    - Taaak?! - wrzasnął rzucając książkę w meblościankę. - Dlaczego ja mam cierpieć za to, że straciłaś robotę, a tata nie dostał wypłaty?! Mogliście wziąć na raty!
    - A mi obojętne jaki prezent dostanę – powiedział młodszy brat pałaszując uszka. - Ważne, że dobre jedzenie.
    - Zamknij się, przydupasie! - wyzwał go Rafał, na co ojciec huknął pięścią w stół.
    - Jeszcze jedno słowo, a cię z domu wyrzucę i sam będziesz na siebie pracował! Wtedy możesz mieć komputerów potąd! - pokazał przykładając dłoń do czoła. - Masz szesnaście lat, a zachowujesz się jak gówniarz! Nawet nie wiesz ile rodzin chciałoby spędzić święta w komplecie, tak jak my! Jesteśmy razem, zdrowi! To się liczy!
    - Wali mnie to! To najgorsze święta w moim życiu! - odpyskował Rafał i ciężko tupiąc nogami udał się do swojego pokoju. Matka ukryła twarz w dłoniach, a ojciec zacisnął usta, patrząc beznamiętnie w miskę z kutią. Świąteczny nastrój prysnął jak bańka mydlana.
    ****************
    Rafał przewracał się z boku na bok nie mogąc zasnąć ze zdenerwowania. Tę noc miał spędzić z laptopem w łóżku, a nie z jakąś głupią książką. Nudne, szkolne lektury skutecznie go zniechęciły do wszelkich papierowych wydań i od lat nie przeczytał żadnej pozycji ot tak, dla przyjemności. Sięgnął po telefon komórkowy i włączył wyświetlacz, by sprawdzić godzinę. Dochodziła pierwsza. Przytulił się do poduszki próbując znowu zasnąć, jednak tysiące mniej i bardziej istotnych myśli nie pozwalały mu wpaść w objęcia Morfeusza. Po kilku minutach niechętnie wstał z łóżka i poszedł do salonu, gdzie z jeszcze większą awersją wziął książkę, którą już ktoś do końca rozpakował i odłożył na półkę. „Szybko się znudzę i zasnę”, pomyślał zrezygnowany, po czym wrócił do łóżka. Leżąc wygodnie bez entuzjazmu zaczął czytać pierwszy rozdział. Nagle książka go wciągnęła...
    ****************
    - Cholera – zaklął przecierając oczy. Wystraszył się, że stracił wzrok. Ogarniała go wszechobecna ciemność. Rozsądek podpowiadał, że przez awarię prądu nie działają żadne światła. Wystawił ręce w poszukiwaniu jakichś przedmiotów, po których mógłby rozpoznać gdzie się znajduje, lecz trafiał w próżnię. Z nerwów chciał tupnąć nogą, lecz pod stopami nie miał żadnego podłoża. - Co za głupi sen – skwitował pod nosem niepewnie, bo zdezorientowany nie wiedział już co myśleć.
    - To rzeczywistość... - rozległ się dźwięczny, męski głos z nutką zawodu.
    - Mamo, złodziej! - krzyknął przestraszony Rafał i lekko się skulił.
    - Phi... - prychnął niewidzialny rozmówca. - Nie taką rzeczywistość miałem na myśli.
    - Kim jesteś?! Pokaż się!
    - Nie można mnie zobaczyć. Można mnie tylko usłyszeć.
    - Boże... - jęknął chłopak.
    - Pudło! - odparł z sarkazmem melodyjny głos. Chłopak zmarszczył brwi nie dając za wygraną.
    - Co tu się dzieje?! Dlaczego jest ciemno?!
    - Przez ciebie – rozległo się żachnięcie. - Wszystko zniweczyłeś.
    - Przestań odpowiadać zagadkami!
    - To żadne zagadki, ale skoro myślenie cię boli to ci wyjaśnię - jestem narratorem, a twoje paskudne usposobienie zniszczyło całą fabułę! – zagrzmiał śpiewny bas.
    - Co za nonsens – burknął Rafał i zaczął się szczypać w rękę, bo nabrał pewności, że to zwariowany sen.
    - To była piękna książka – odpowiedział niezrażony narrator. - O walce dobra z dobrem – dodał.
    - Dobro nie może walczyć z dobrem – rzucił chłopak zarozumiałym tonem dziwiąc się, że szczypanie sprawiało ból. Zapadła długa cisza. Nagle oślepił go błysk jaskrawego, czerwonego światła.
    ****************
    Gdy Rafał odzyskał ostrość widzenia ujrzał wokół siebie małe, czerwone domki z framugami okien i drzwiami w kształcie serc. Ta barwa dominowała w całej okolicy w różnych odcieniach – ścieżki, kwiaty, drzewa czy mury – wszystko było pokryte podobnym kolorem.
    - To kraina miłości – usłyszał poznany niedawno głos i rozejrzał się, by zlokalizować rozmówcę. - Nie zobaczysz mnie, przecież mówiłem – skarcił chłopaka. Ten pokiwał z dezaprobatą głową i ruszył naprzód.
    - Strasznie tu kiczowato – skomentował.
    - Myśl co chcesz... W każdym razie wszyscy byli tu szczęśliwie zakochani. To akurat osiedle krasnali, dlatego domy są tak małe. To ogromny teren, żyło tu wiele istot, aczkolwiek mała garstka ludzi. Wszyscy chodzili ubrani na czerwono, serca widniały wszędzie – rzekł z rozczuleniem narrator. Rafał ze zdumienia otworzył usta na widok pary drepczących jednorożców ozdobionych od kopyt po grzywy miłosnymi symbolami. - Królowa Miłości regularnie upiększała tę krainę, by nikt stąd nie odchodził.
    - Mnie się tu w ogóle nie podoba i prawie nikogo nie ma – burknął Rafał, a zza rogu kolejnego wymyślnego domu wyszła para krów. - Och... - jęknął z obrzydzeniem. - Zaraz wdepnę pewnie w jakieś krowie gówno...
    - Tutaj od dawna nikt nie robił kup! - zawołał szybko narrator. - Istotnie, kiedyś można było wdepnąć w różne sercowe kupy, bo Królowa Miłości w dekrecie zmieniła kształt odchodów na przyjaźniejszy mieszkańcom. Niedługo potem uznała jednak, że skoro wszyscy żywią się miłością, to nie ma potrzeby, by się wypróżniali. Ale wracając do twojej uwagi, nie spotkamy o tej porze wielu przechodniów, bo właśnie trwałaby obowiązkowa dla wszystkich godzina miłości. Wejdźmy do tego domu po lewej. – Płynnie zmienił temat. Rafał obrócił głowę w poleconym kierunku i ujrzał wielką, porośniętą okazałymi pnączami willę, mieniącą się większą ilością odcieni czerwieni niż pozostałe domy.
    - Mam się włamać?
    - Spokojnie… To wszystko projekcja tego co tu było. Mówiłem ci, że już nic nie ma. – Rafał się skrzywił sądząc, że rozmówca próbuje wywołać w nim poczucie winy i otworzył podwójne, masywne drzwi. Jego oczom ukazał się duży salon, w którym również dominował kolor i symbole miłości. Westchnął z dezaprobatą na widok kształtów sofy, krzeseł, szaf, dywanów i pozostałych mebli.
    - Takimi domami Królowa Miłości nagradzała pary, które kochały się od sześćdziesięciu lat – oznajmił narrator. – Luksusy były oczywiście dopasowane do gatunków istot. To akurat dom ludzki, gdybyś nie był taki naburmuszony pokazałbym ci miłosny chlewik. Nieliczni doznali aż takich łask, bo w tej krainie miłość łatwo przychodziła i łatwo odchodziła. Nikt nawet przez chwilę nie cierpiał tu z powodu nieszczęśliwej miłości, bo szybko pocieszano się w ramionach kogoś innego.
    - Są tu w ogóle jakieś dzieciaki? – spytał od niechcenia Rafał.
    - Były – odparł z naciskiem narrator. – Przebywałyby w tej chwili w szkole. Uczyły się tylko o miłości. Tablice, przybory szkolne i książki - wszystko w kształcie serc. – dodał.
    - Nikt tu nie pracował? Miłość była pieniądzem? – Chłopakowi trudno było już ukryć zainteresowanie.
    - Dokładnie. Za każdy dzień, tydzień, miesiąc, rok i lata miłości przysługiwały mieszkańcom jakieś korzyści.
    - To tak pokręcone, że już nie mam wątpliwości, że śnię. – Narrator westchnął nie mając ochoty dyskutować, a Rafała znienacka znów oślepiło ostre światło.
    ****************
    Z nieukrywaną już ciekawością przetarł oczy i o mało nie zemdlał, gdy zobaczył, że znalazł się w tłumie… grubasów. Ludzie szli ślimaczym tempem po cukrowej ścieżce pałaszując ze smakiem słodycze i tłuste potrawy. Rafał skrzywił się z obrzydzenia.
    - Jeśli chcesz mi wmówić, że przeze mnie to wszystko zniknęło, to wcale mi nie żal – burknął.
    - Brzydzi cię widok otyłych ludzi? – obruszył się narrator.
    - Oni mają minimum po sto kilo nadwagi. To już nie otyłość tylko katastrofa naturalna – odparł chłopak i pokiwał z dezaprobatą głową na widok domów zbudowanych z pierników oraz krakersów.
    - To była kraina żywności – wyjaśnił narrator puszczając te uwagi mimo uszu. – Zasady korzyści odbywały się podobnie jak w krainie miłości.
    - Obie krainy są beznadziejne – odparł Rafał i wskazał palcem na pełzającego smoka. - Jak można się doprowadzić do takiego stanu?
    - Im to odpowiadało. Z nadprogramowymi kilogramami czuli się szczęśliwi. Król Żywności tworzył leki na choroby wynikające z otyłości. Niestety, na przejedzenie nie zdążył nic wymyślić. – Przed nosem Rafała przeleciała powoli wielka mucha.
    - A nie mógł po prostu wymyśleć pysznych, ale niskokalorycznych potraw? – jęknął z żałością w głosie. – Co ta mucha wpieprzała, że jest taka wielka?
    - Ciekawe co byś powiedział, jakbyś zobaczył zębowe wróżki albo elfy.
    - Niech zgadnę - wróżki nie mają siły latać, a elfy już nie są małe – odparł przemądrzale. Narrator zignorował ten ton i wrócił do pytania Rafała.
    - Król uważał, że normalna waga tutaj nie pasuje, aczkolwiek po naradzie ze swoim dworem chciał niebawem wprowadzić nowy dekret, by zapobiec emigracji mieszkańców do innych krain. Przez ciebie nie zdążył – zarzucił chłopakowi, a ten wzruszył obojętnie ramionami nie wiedząc co myśleć. Z lekką nieśmiałością zerwał z jednego krzaka kilka jagód.
    - I tak bym stąd spieprzał – skwitował chwaląc jednak w duchu smak owoców.
    - Nie wątpię – burknął narrator. – W każdym razie jedzenie i picie było tu dostępne za darmo i można je było znaleźć wszędzie. Nauka w szkołach dotyczyła oczywiście tylko żywności.
    - A co z kupami? Skoro wszyscy tu jedli non stop to pewnie klopy pękały w szwach?
    - Nie, nie… Gdy mieszkańcy zagrozili Królowi odejściem do Krainy Miłości, to wykradł z pomocą czarnoksiężników zaklęcie Królowej Miłości na zlikwidowanie odchodów. Coś jednak pomieszali i mieszkańcy zaczęli się wypróżniać raz na tydzień. Tylko… jakby to powiedzieć… - zawahał się narrator - … po strawieniu tyłkiem wychodziła tęcza.
    - Co?! – Rafał wytrzeszczył oczy. – Srali tu tęczą?
    - Wkrótce by to zostało naprawione, do tego czasu mieszkańcom to nie przeszkadzało! – zawołał wzbudzony głos i chłopaka znów oślepił błysk.
    ****************
    Czując coś dziwnego pod stopami Rafał schylił głowę i zagwizdał z uznaniem na widok złotych monet.
    - To Kraina Pieniędzy – usłyszał.
    - Tu mógłbym mieszkać – odparł szybko chłopak.
    - Myślisz? Tu nie było wiecznie szczęśliwej miłości i niebiańsko smacznych potraw. Życie składające się z samego bogactwa nie jest dla każdego.
    - To nic. Ważne, że na wszystko byłoby mnie stać. – Narrator westchnął z lekkim politowaniem i kazał iść naprzód. Rafał ze zdumienia nie mógł zamknąć ust, gdy mijał okazałe domy i sklepy z rozrywkowymi sprzętami. Drzewa pokryte banknotami kusiły, by je zerwać i spożytkować.
    - Pewnie nie zdziwi cię, że właśnie w tej krainie było najwięcej ludzi?
    - No jasne, że nie. Tu jest zajebiście.
    - Król Pieniędzy to był największy konkurent Królowej Miłości. Rywalizowali ze sobą od pierwszego rozdziału.
    - Kto wygrał? – spytał Rafał z podekscytowaniem.
    - Trzeba było przeczytać książkę. – Chłopak przewrócił oczami. - A jak król starał się umilać tutaj życie? – spróbował podejść narratora z innej strony.
    - Dawał coraz więcej pieniędzy – odpowiedział krótko narrator.
    - Jaka jest kolejna kraina? – zainteresował się Rafał. Zamiast odpowiedzi oślepił go kolejny błysk, a gdy otworzył oczy znów otaczała go ciemność.
    ****************
    - Jesteś? – szepnął zdziwiony.
    - Nie, wyjdź stąd już. Zmęczyłem się – jęknął przeciągle narrator zatracając melodyjność w głosie.
    - Czym? Opisywaniem?
    - Jesteś tak rozpieszczonym smarkaczem, że nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko jest opowiadać o czymś, co było całym twoim życiem, a tego już nie ma.
    - Ale ja chcę zobaczyć kolejną krainę!
    - No dobrze… Pokażę ci ją jeśli podasz mi tytuł książki – zaproponował. Rafał zacisnął usta i zmarszczył brwi, próbując go sobie przypomnieć. Na myśl przyszła mu jednak tylko czarna okładka. Zapomniał co widział
    - Tam nie było tytułu! – rzucił oskarżycielsko. Narrator prychnął, a gdy chłopak bezwiednie mrugnął, znów leżał w swoim łóżku. Ze smutkiem spojrzał na pustą okładkę trzymanej w ręku książki i niezapisane kartki. Nie zważając na późną porę pobiegł do pokoju brata i zaczął go lekko szarpać.
    - Ej! Obudź się na chwilę… - poprosił. Ten z trudem otworzył oczy i schował się pod kołdrą.
    - Głupi jesteś? Zgaś to światło!
    - Spójrz tylko na tę książkę – szepnął Rafał. – Powiedz tylko czy widzisz tytuł i sobie pójdę…
    - No, widzę… - jęknął odkrywając się na chwilę. – A teraz gaś!
    - Powiedz tylko jaki tytuł.
    - Normalny! Idź stąd, bo mamę zawołam!
    - Powiedz tylko jaki tytuł, tępy cymbale! – krzyknął Rafał, a w drzwiach stanął ich ojciec.
    - Co tu się, do licha, dzieje?
    - Nic. Chcę się dowiedzieć jaki jest tytuł tej książki. – Ojciec wskazał ręką na korytarz.
    - Przestań się wygłupiać i wracaj do łóżka.
    - Przeczytajcie mi tylko ten cholerny tytuł!
    - Do łóżka, powiedziałem! – krzyknął do syna i Rafał obrażony wrócił do swojego pokoju.
    ****************
    Rano, po nocy pełnej przemyśleń, półprzytomny Rafał usiadł przed choinką i położył pod nią książkę mając nadzieję, że przypomni sobie jak wyglądała okładka, gdy rozpakował prezent. Pamiętał, że była kolorowa.
    - Co robisz? – usłyszał głos matki.
    - Nic takiego – odparł smutny, że żadne pomysły nie przyniosły rezultatu. Zrezygnowany wstał i podszedł do niej, by ją przytulić.
    - Przepraszam. Książka to niegłupi pomysł na prezent. – Matka uśmiechnęła się ze wzruszeniem i poczochrała syna po głowie.
    - Spodobała ci się?
    - Tak jakby – burknął nie wiedząc co powiedzieć.
    - Przygotuję śniadanie – powiedziała i poszła do kuchni. Rafał podrapał się po głowie i już chciał zaproponować pomoc, gdy przelotnie omiótł wzrokiem choinkę i… dostrzegł kolorową okładkę. Zdumiony podbiegł do książki i przesunął dłonią po tytule.
    - Ja pierdzielę – mruknął z niedowierzaniem. Wymówił na głos tytuł i zaczął przewracać kartki szukając spisu treści, by znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie. Po chwili położył książkę na podłodze i kiwając głową wpatrywał się w nazwę czwartej krainy. - Oczywiście… - szepnął pod nosem zdziwiony, że sam na to nie wpadł i z uśmiechem zabrał się za czytanie...
    ****************
    Ostatnio zmieniony przez ProEda : 28-12-2012, 15:13
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  2. #2

    Data rejestracji
    2012
    Posty
    20
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    Bardzo dobry tekst, ale trochę się poczepiam. Na początek napiszę, że część moich uwag to naprawdę subiektywne czepialstwo i zgadzać się z nimi nie musisz.

    Sięgnął po telefon komórkowy [...] sięgnął po książkę - dwa razy sięgnął po w jednym akapicie. Nie błąd, ale ciut mi zgrzyta.

    Leżąc wygodnie otworzył lekturę na trzeciej stronie, gdzie widniał pierwszy rozdział i bez entuzjazmu zaczął czytać pierwsze słowa. - trzeciej-pierwszy-pierwsze - za dużo liczebników w jednym zdaniu.

    zaklął przecierając oczy, bojąc się, że stracił wzrok - przekombinowane zdanie, może lepiej rozdzielić na dwa albo wyrzucić "przecierając oczy".

    Rozsądek podpowiedział mu, że przez awarię prądu nie działają żadne światła. - zły czas i zbędny zaimek - "Rozsądek podpowiadał, że"

    krzyknął przestraszony Rafał i przyjął pozycję obronną. - pozycję obronną? Nie ma na czym stanąć, nie widzi przeciwnika...

    małe, czerwone domki z framugami okien i drzwi w kształcie serc - czy tu nie powinno być "drzwiami?"

    upiększała tą krainę - krainę.

    Istotnie, kiedyś można było wdepnąć w różne sercowe kupy, bo Królowa Miłości w dekrecie zmieniła kształt odchodów na przyjaźniejszy mieszkańcom. - Wiesz, dekret dekretem, ale technicznie trudno wykonalne... :D

    Rafał obrócił głowę w poleconym kierunku i ujrzał wielką willę porośniętą okazałymi pnączami mieniącą się większą ilością odcieni czerwieni niż pozostałe domy. - przekombinowane to zdanie. ja bym to napisał tak - Rafał obrócił głowę w poleconym kierunku i ujrzał wielką, porośniętą okazałymi pnączami willę, mieniącą się większą ilością odcieni czerwieni niż pozostałe domy.

    Tablice, przybory szkolne i książki - wszystko w kształcie serc - linijka w kształcie serca? Trochę przekombinowane...

    Zasady korzyści odbywały się na podobnej zasadzie - zasady odbywały się na zasadzie - masło maślane.

    - Dawał coraz więcej pieniędzy – odpowiedział krótko. - Mimo, iż można się domyślić, że odpowiedział narrator, warto byłoby to jednak w tym zdaniu dopisać.

    Zobacz tylko na tą książkę - i znów - książkę.

    - Ja pierdzielę – mruknął z niedowierzaniem wymawiając na głos tytuł - odniosłem wrażenie po tym zdaniu, że tytuł książki brzmi "ja pierdzielę".

    szepnął pod nosem zdziwiony, że sam na nią nie wpadł - sam na to nie wpadł.

    To tyle, ale zauważyłem jeszcze, że w wielu miejscach brakowało przecinków. Nie wypisuję gdzie, bo po pierwsze, sporo takich miejsc, po drugie, sam też nie jestem pewien w kilku zdaniach czy to ja mam rację, czy Ty.

  3. Reklama
  4. #3
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Przed publikacją sobie pomyślałam "no to teraz czytanie i poprawki... ale w sumie już późno, nie chce mi się. Popoprawiam jak wejdę rano na kompa, a do tego czasu i tak pewnie nikt nie przeczyta, bo długie"

    Zapeszyłam :c

    Dzięki wielkie Don Centauro, to właśnie obiektywne czepialstwo i wykorzystam przy poprawkach, w ogóle to trochę siara, że ktoś takie proste błędy zdążył zauważyć

    Co do drzwi - tu miałam problem bo są framugi drzwi i framugi okien i nie wiedziałam w gruncie rzeczy jaka forma będzie dobra, ale za Twoją radą zmieniłam na drzwiami

    Co do dekretu z kupami - Królowa dekretami czaruje :d

    Co do linijki to byłaby taka:

    Tu gdzie czarne kropki to centymetry etc, a w tych dziurach po środku pusto, wszystko można wykombinować :D

    Co do przecinków w kilku miejscach celowo nie dawałam, bo nie zgadzam się z nauką co do ich wstawiania ;d Ale przejrzałam w poszukiwaniu reszty i wg mnie jest spoko z nimi, ale jak ktoś powie dlaczego nie, to sie naucze ;d
    Poprawiłam jeszcze kilka rzeczy, które mi wpadły w oko

    Pozdro ;d
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

  5. #4
    Avatar Minsafo
    Data rejestracji
    2004
    Posty
    2,619
    Siła reputacji
    22

    Domyślny

    Przeczytałem to opowiadanie już w zeszłym miesiąciu i miałem skomentować odrazu, jednak wobec pewnego problemu z doborem odpowiednich słów, uznałem że wstrzymam się na kilka dni. Te 'kilka dni' znacząco się przeciągnęło, ale może to ma swoje dobre strony - odświężę nieco temat, może więcej ludzi przyciągnę ;)


    Wyjątkowo zacznę od pozytywów (nie lubię tego robić, bo pozytywom, nawet jak jest ich więcej, poświęcam znacznie mniej uwagi i po lekturze krytyki nikt już nie pamięta, co się tutaj znalazło): to chyba najlepszy tekst, jaki opublikowałaś na forum, przynajmniej w ostatnich kilku miesiącach. Czyta się całkiem przyjemnie, niewiele jest zgrzytów, historia zgrabnie opowiedziana i dosyć interesująca, a dialogi (w większości) nie są sztuczne ani drętwe - tak trzymać.

    Teraz czas na negatywy: po pierwsze, dialogi - wspomniałem że większość jest niezła, ale niektóre są po prostu tragiczne, szczególnie ten początkowy:
    - Co to ma być?! - krzyknął, gdy spod strzępów ukazała się okładka jakiejś książki. - Miałem dostać laptopa, do cholery!
    - Rafał... - zaczęła łagodnie matka, uspokajając gestem męża, który gwałtownie poczerwieniał. - Nasza sytuacja finansowa chwilowo jest nienajlepsza. Wiem, że obiecałam ci komputer, ale zastrzegłam, że to zależy od okoliczności.
    - Taaak?! - wrzasnął rzucając książkę w meblościankę. - Dlaczego ja mam cierpieć za to, że straciłaś robotę, a tata nie dostał wypłaty?! Mogliście wziąć na raty!
    - A mi obojętne jaki prezent dostanę – powiedział młodszy brat pałaszując uszka. - Ważne, że dobre jedzenie.
    - Zamknij się, przydupasie! - wyzwał go Rafał, na co ojciec huknął pięścią w stół.
    - Jeszcze jedno słowo, a cię z domu wyrzucę i sam będziesz na siebie pracował! Wtedy możesz mieć komputerów potąd! - pokazał przykładając dłoń do czoła. - Masz szesnaście lat, a zachowujesz się jak gówniarz! Nawet nie wiesz ile rodzin chciałoby spędzić święta w komplecie, tak jak my! Jesteśmy razem, zdrowi! To się liczy!
    - Wali mnie to! To najgorsze święta w moim życiu! - odpyskował Rafał i ciężko tupiąc nogami udał się do swojego pokoju.
    Gdy czytałem to po raz pierwszy, w grudniu, miałem w tym momencie ochotę wyjść z tematu i dać sobie spokój z lekturą. Co prawda przemogłem się, ale teraz, przy drugim czytaniu, jedyne co mnie przekonało do dokończenia opowiadania to pamięć, że dalej jest lepiej. Moim zdaniem koszmar, to wygląda jak żywcem wyjęte ze scenki filmowej puszczanej w szkole na wychowaniu do życia w rodzinie: wściekły ojciec-głowa rodziny, smutna matka-głowa ogniska domowego, zły starszy syn i dobry młodszy syn, który istnieje właściwie tylko po to, aby odstawić gadkę moralizatorską i przypomnieć jakie powinny być priorytety w życiu. Żebyśmy się źle nie zrozumieli - w samym przesłaniu rozmowy i postawach bohaterów nie ma nic złego, tyle tylko że nie znam żadnego człowieka, który wypowiadałby się tak jak oni - rozmowa zawsze jest nacechowana emocjami oraz jakimś indywidualnym stylem wypowiedzi, tutaj tego absolutnie nie ma.
    Druga sprawa odnośnie dialogów: opowiadanie składa się niemal wyłącznie z nich - przy takie koncepcji, jaką miałaś, logicznym jest że muszą one dominować, niemniej jednak wydaje mi się, że dobrze by było od czasu do czasy się zatrzymać i pozwolić głównemu bohaterowi na jakieś przemyślenia, których nie chciałby wyjawiać na głos - raz, że postać nabiera rumieńców i staje się bardziej realna, dwa - można w ten sposób więcej przekazać i wzmocnić wymowę tekstu, trzy (choć to jedynie przy dłuższych rozmowach, Twojej pracy nie dotyczy, ale wspomnę przy okazji) - daje to czytelnikowi chwilę wytchnienia. Ponadto Twoje opisy wyglądają tak, jakbyś się ich bała albo uważała za nieinteresujące - chciała je zredukować do niezbędnego minimum, przedstawić tak sucho jak tylko się da, zapodać jedynie czystą informację, bez żadnej otoczki. Przykład, który najbardziej mnie razi:
    Leżąc wygodnie bez entuzjazmu zaczął czytać pierwszy rozdział. Nagle książka go wciągnęła...
    Jak go mogła nagle wciągnąć? Otworzył na piewszej stronie i tak o, odrazu się wciągnął, mimo że był nastawiony skrajnie negatywnie? Warto by tu dodać jakieś dwa zdania opisu co działo się między rozpoczęciem czytania a "nagłym wciągnięciem". Nie chcę podawać przykładu takiego uzupełnienia, cholernie nie lubię praktyki "ja bym to napisał tak:", ale myślę że wiesz co mam na myśli.
    Trzecia rzecz: cieszy mnie, że opowiadanie jest o czymś, że ma jakąś wymowę. Mam jednak zastrzeżenia do tego, co dzieje się miedzy początkowym ukazaniem problemu a końcowym morałem. Być może coś przeoczyłem, czegoś nie zrozumiałem, jednak wydaje mi się, że te trzy podróże Rafała służą wyłącznie temu, aby wzbudzić jego ciekawość, doprowadzić go do zastanowienia się co jest dalej a w konsekwencji zrozumienia, że książka to jednak świetny prezent. Nie jest to takie złe, jednak uważam że można było z tego "wycisnąć" więcej - poszczególne krainy opisać dłużej, każdą z nich wykorzystać do przedstawienia jakiejś myśli, problemu czy postawienia intrygującego pytania. Bo w obecnej formie wydaje mi się, że jest to pewne zmarnowanie potencjału.
    No i czwarta rzecz, w sumie najmniej istotna, ale jednak warta poruszenia: podczas lektury opowiadania towarzyszy mi nieodparte wrażenie, że mam przed oczami przerobioną, zaadaptowaną do współczesnych realiów "Opowieść wigilijną" Dickensa - świadomie się wzorowałaś czy też po prostu umysł figla spłatał?

  6. #5
    Avatar ProEda
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Z bidy z nendzo
    Wiek
    24
    Posty
    2,040
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Dzięki za opinię ;) po sesji zabiorę się za poprawki, takie wskazówki na wagę złota i może uda się ulepszyć utwór.
    Tą opowieść chyba czytałam w podstawówce albo oglądałam bajkę, nie pamiętam, ale nie ma to związku, jakoś samo tak wyszło. Pozdro ;)
    WHO?!
    WHO WHO WHO?!

Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Co dostałeś pod choinkę?
    Przez moth w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 26
    Ostatni post: 30-12-2018, 00:22
  2. Odpowiedzi: 8
    Ostatni post: 16-11-2016, 22:25
  3. [Poradnik] #tibia.org.pl pod operą czyli jak odpalić irc pod operą
    Przez macintosh w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post: 21-12-2009, 22:32
  4. ksiazka z minosa
    Przez konto usunięte w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 9
    Ostatni post: 03-07-2007, 10:00
  5. dziwna ksiazka ...
    Przez konto usunięte w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 34
    Ostatni post: 05-05-2007, 14:41

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •