Witam!
Chciałbym zaprezentować wam swojego bloga z opowiadaniami.
Opowiadania będą się pojawiać w weekendy (w szerokim pojęciu piątek-poniedziałek), zależy jak obu autorom się będzie chciało. W „weekend” będą pojawiać się najwyżej
dwa opowiadania – jedno moje, jedno Vaynearda.
Autorami będziemy tylko my. Ale dzięki temu zobaczycie dwa odmienne spojrzenia na ogólny szkic opowiadania, co będzie czasami zmuszać nas do zmiany koncepcji. Obaj piszemy to co chcemy, więc jest to również pewnego rodzaju zabawa dla nas. Opowiadania będą wrzucane na przemian. Właśnie po to, żeby psuć sobie nawzajem konwencję twórczą.
Zapraszam do przeczytania i pozdrawiam!
http://spy-stories.blog.pl/
Próbka naszych możliwości. W miarę możliwości postaram się wrzucić resztę.
Prolog
(autorstwa Vaynearda)
Był wieczór. Niby normalny, lecz coś o czym nikt nie wiedział miało się stać. Młody chłopak, którego imienia nie znamy odmieniał tego dnia pracę rządowego wojska.
30 grudzień, 2011 roku, Sprawozdanie z odebrania poufnych danych od agenta.
Tego dnia odmieniłem pracę wojskowej agencji. ten wieczór sprowadził do mnie wiele pytań. Np. „Co ja kurwa tutaj robię?!” Ale cóż, zadanie miało być wykonane i nie miałem nic do gadania. Z tajnego schronienia ok., godz. 15.30. Jak to nie bywa w naszym kraju, śniegu nie ma. Ale powinien być, no cóż, bywa i tak. Po otwarciu drzwi moja mina zrzedła do końca. Padał deszcz! Nic mnie tak bardzo nie wkurza jak cholerny deszcz. Jednak misja czekała. Po postawieniu kroku na chodniku widziałem codzienny widok. Ratusz miejski, rynek, czy też kamieniczki z czasu średniowiecza. Idąc w kierunku umówionego spotkania mijam dom kultury. Następnym ciekawym miejscem jest główna ulica miasta, nazwana na cześć marszałka Piłsudskiego. Znajduje się tam mnóstwo sklepów i restauracji, jednak po 16 latach mieszkania tutaj, nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia. Przed końcem ulicy skręciłem w jedną z uliczek, prowadzących do miejsca spotkania. Ludzi mijałem wielu, pewnie to z gorączki nowego, 2012 roku. Na szczęście nikt zapewne nie wiedział po co ja się tutaj pojawiłem. Doszedłem do upragnionego miejsca. Dotarłem tam, gdzie miałem czekać na agenta. Wchodzę do pobliskiego sklepu. Nie miałem zamiaru moknąć na tym cholernym deszczu. Wiem, jedynie, że ma mieć na sobie siwą kurtkę i być w podobnym wieku do mojego. Mija pierwsze 5 minut. Żadnego śladu naszego łącznika. Po kolejnych pięciu minutach dostrzegam za przezroczystymi drzwiami, siwą kurtkę. Gdy wszedł i pokazał mi owiniętą w brystol płytę, to już wiedziałem o co chodzi. Podszedłem do niego i usłyszałem tylko trzy słowa : „Uważaj na siebie.” Podał mi paczkę i poszedł do sklepu po papierosy. W pierwszej chwili ustałem się pod drzwiami. Za chwilę spokojnym krokiem wyszedłem. Jednak nie patrząc za siebie, wziąłem nogi zapas i pobiegłem. Ale zorientowałem się, że mogę być obserwowany przez wrogi kontrwywiad. W uliczce zwolniłem i wróciłem do normalnego tempa. Wracając tą samą drogą nie zauważyłem nic podejrzanego. Szedłem prosto do kryjówki. Dotarłem tam bez żadnego kłopotu. Teraz czas na odpoczynek.
Podpisano
chor. Koblencki Andrzej
Zakładki