Cytuj Fehuothalan napisał Pokaż post
Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
NO, w końcu znalazłem czas by coś napisać.
- To tutaj?
Poli wstała powoli, obudzona przez donośny głos najstarszego członka kompanii.
- Ta - odparł młodszy przyglądając się kupie gruzu.
- To jest Queens Plaza?
- No przecież mówię.
Mężczyźni wstali, przeciągnęli się i z wyrzutem popatrzyli na sternika, osoby mającej [osobę mającą] zaprowadzić ich po medykamenty.
- Przecież to jest...kurwa mać , zawalony tunel- [trzy błędy interpunkcyjne w jednym zdaniu - brak spacji po wielokropku, spacja przed przecinkiem i brak spacji przed półpauzą] szepnął najmłodszy. Najwyraźniej przy ,,kobiecie'' [dlaczego kobieta w cudzysłowiu??] chciał zrezygnować ze wszelkich wulgaryzmów.
Sternik pokiwał w zamyśleniu głową. Szukał drogi.
- Zostaje Uptown, Manhattan.
- I tony ścierwa do rozplaskania...wolę iść przez Long Island City do Hunters Point Avenue. [znów brak spacji po wielokropku, poza tym nowe zdanie powinieneś zacząć z dużej litery. No i za duzo tych nazw, które nic nie mówią czytelnikowi]
- Przecież tam centralę mają Arabowie, nie wpuszczą nas nawet jeślibyśmy błagali ich na kolanach.
- W takim razie...- zaczął najstarszy [Już wiesz, co? Tak, brak spacji po wielokropku. Poza tym, przydało by się coś po zakończeniu zdania. Kropka, na przykład, albo półpauza i kontynuacja wypowiedzi.]
- Zostaje Jackson Heights. - odpowiedziała chórem kompania.
- I przejście przez lotnisko.
***************** [za dużo tych gwiazdek. Zazwyczaj stosuje się trzy i wystarczy]
- Dawaj magazynek! - wrzasnął młodszy, który trzecią serią serio [serią serio? Koszmarne...] zwalił z nóg kolejne monstra.
- Nie mam już, działaj nożem. - odrzekł sternik. [Bez kropki po "nożem"] Tak jak Poli kulił się przy krześle i zatykał uszy.
Młodszy zwany Alkiem wybiegł i [bez tego "i"] na środek i szybkim ruchem przeleciał [przeleciał tu nie pasuje] długim nożem po wyciągniętych rękach ,,ludzi'' [czemu ludzi w cudzusłowie?]. Po chwili nie mieli górnych kończyn, lecz nadal chodzili. Przyjął więc inną taktykę.
- Dawaj drut!
- Co?
- DRUT! [to nie czateria, duże litery nie oznaczają krzyku. Lepiej napisać normalnie, a dodać dwa albo trzy wykrzykniki] - wrzasnął i po chwili, w jego stronę, [te przecinki tu trochę zbędne] poleciała metalowa macka.
Przebiegł szybko salę w której odgrywał się [rozgrywał się] ten horror i wskazał na drzwi w końcu holu. Obłożył drut na wystającą rurę [Obłożył drutem wystającą rurę] i czekał aż reszta grupy przebiegnie salę. Poli zrobiła to z niechęcią. Wyczołgała się pod łazienkę dla kobiet a potem, obmacując ściany, doszła do Alkiego [a nie czasem do Alka? Jak on w końcu miał na imię?]. Gdy wszyscy byli na swoich miejscach, włączył napięcie. Doszedły [Przesadziłeś. Po prostu "doszły"] ich jęki i swąd palonego mięsa. Zgniłego na wskutek reakcji mutagennych [dwa poprzednie zdania połącz w jedno, złożone]. Według Poli, potwory które każdego dnia masowo były rozstrzeliwane przez serie z karabinów przy wejściach do metra nie były już ludźmi a wielką niesmaczną parodią, tego jakże niezwykłego gatunku. [A poprzednie zdanie podziel na dwa mniej złożzone, bo ono nie ma najmniejszego sensu] Gdy zapach ustał, poszukali leków. Długo to trwało kiedy w końcu znaleźli czystą strzykawkę i bandaż. Szczęśliwą Poli przenieśli na łóżko polowe. Była czysta, bez choroby.
Troszkę uwag :)

EDIT - sorki za kolor, nastepnym razem wezmę mniej bijący po oczach.