Mężczyzna powinien chodzić żwawym krokiem, a kobieta miękkim.
Tam, gdzie trzaskają drzwi, szumią maszyny, dudni tandetna muzyka, szemrzą też płytkie oddechy.
Ktoś trzasnął drzwiami, ktoś poprawił pod sobą krzesło. Zaszemrał ekspres do kawy, polał się pot.
Ktoś otworzył okno, ktoś zaśmiał się dziwnie.
Być nowym to jest to, nie ma dokąd uciec.
Ktoś trzasnął drzwiami, ciężkim krokiem przeciął korytarz, zamknął się samotnie w pokoju na uboczu.
Ktoś myślał nad pracą.
Ktoś trzaskał drzwiami.
Na klamce wisiał talizman ściągający biesy, jak ikona wisiał nad drzwiami biurowy motywator.
Ktoś trzasnął drzwiami, ktoś się ucieszył, ktoś był gotów nałożyć na siebie post.
Szemrane kontrole, szemrane sprawozdania, zduszone jęki, zduszone krzyki.
Ciężkim krokiem zbliżało się szkło.
Chodzi gdzieś męka, siedzi gdzieś tam Tantal.
Biega obca Liszka, czyha w napięciu Lejlaps.
Syzyf toczy kamień.
Czas nie czeka, ale płynie nierówno.
Tak jakby wiosłował żwawo tylko z jednej strony łodzi.
Tej miękkiej.
Zakładki